Nie mam słów. Ta płyta jest
wyśmienita. I właściwie tyle. Ale może nie każdy uwierzy mi na słowo, więc
wypada napisać nieco więcej. „Jazz na Hrade” nagrany został… na Hrade… Ten
trwający już kilka lat cykl odbywa się pod egidą prezydenta Czech Vaclava Klausa.
Ah gdyby tak u nas chciałoby się powiedzieć… Zostawmy jednak politykę, nie
warto się nią zajmować, szczególnie w obliczu tak wybornej muzyki. Faktem
jednak jest, że koncert zapowiada sam Mr. Prezydent, opowiadając historię, że
zespół Piotra Barona usłyszał w czasie krótkiej wizyty we Wrocławiu i
postanowił zaprosić go do Pragi.
W ten sposób powstał pierwszy,
jeśli pamięć mnie nie myli, koncertowy album Piotra Barona, zawierający obszerne
wersje dwu kompozycji z płyty „Kaddish”, w tym utworu tytułowego. Niemal
dokładnie rok temu „Kaddish” był naszą płytą tygodnia. Mnie nie zachwycił tak
bardzo jak autora naszej radiowej recenzji płyty tygodnia – Kacpra
Pałczyńskiego. Moim skromnym, osobistym zdaniem „Jazz na Hrade” to album o
klasę ciekawszy. Mam wrażenie, że to zapis koncertu, w czasie którego udało się
wszystko. Nie widziałem zespołu na żywo, jakoś się nie złożyło. Wydaje mi się,
że dla Piotra Barona ten dzień był tym, czym dzień, który znamy z „Koln
Concert” dla Keitha Jarretta, albo koncert w Lozannie dla Buda Powella, czy
pamiętny 12 lutego 1964 roku, kiedy powstał mój ulubiony jazzowy album
koncertowy – „The Complete Concert 1964 My Funny Valentine + Four & More”
Milesa Davisa.
Nie wykluczam oczywiście, że w
dyskografii Piotra Barona w przyszłości pojawią się płyty jeszcze doskonalsze…
„Jazz na Hrade” to jazzowy trans,
muzyka niełatwa, ale z rodzaju tych, które chłonie się całym sobą od pierwszej
do ostatniej nuty. Już pierwszy kontakt z płytą sprawił, że w mojej głowie
pojawiła się myśl, która nie opuszcza mnie za każdym razem, kiedy jej słucham –
jak bardzo charyzma lidera i jego emocjonalne zaangażowanie w muzykę, które
potrafię porównać jedynie do dwu innych osobowości – Johna Coltrane’a i
Zbigniewa Seiferta uskrzydliło pozostałych muzyków. Rozbudowane wykonania
trzech zaledwie kompozycji na trwającej ponad 79 minut płycie dały wszystkim
dość miejsca do pokazania swoich umiejętności.
Siła przekazu, zaangażowanie i
pasja to znaki rozpoznawcze tego niezwykłego albumu. Muzyka płynie wprost z
serc, dusz, czy umysłów muzyków, w zależności od tego, co każdy z nas uważa za
rzeczywiste źródło emocji.
Ze składu znanego z „Kaddish” pozostał
oprócz lidera tylko jego syn – Adam Milwiw-Baron grający na trąbce. Kompozycje
nabrały zupełnie nowego wyrazu, właściwie mamy do czynienia z zupełnie nową
muzyką, przekazem, który trafia bezpośrednio do każdego słuchacza. Tak to już
jest, jeśli na estradzie jest prawda, słuchacze na widowni, a później
posiadacze płyty też to usłyszą. Takich koncertów nie ma jednak dziś wiele. Z
pewnością impreza, która zapowiadała się na polityczne wydarzenie dla VIPów
była właśnie takim koncertem, jednym z ważnych wydarzeń w historii jazzu.
Szkoda jedynie, że kupienie tej
płyty jest dość trudne, w Warszawie nie znalazłem jej w żadnych z tak zwanych
dobrych sklepów płytowych. Pewnie w Pradze będzie łatwiej, to bowiem
wydawnictwo, które pierwotnie ukazało się w Czechach.
Ta płyta to nie tylko pierwszy
koncertowy album Piotra Barona i być może najlepsze nagranie w jego karierze.
To także wyśmienita płyta Dominika Wani, prawdopodobnie również najlepsze
nagranie w jego dorobku, bowiem na płytową dokumentację jego współpracy z
Tomaszem Stańko wciąż czekamy.
W radiowej prezentacji mieści się
tylko jeden z 3 utworów – wspomniany już „Kaddish”. Z pewnością nie będziecie
chcieli na tym poprzestać. „Jazz na Hrade” Piotra Barona to płyta absolutnie
fenomenalna.
Piotr Baron Quintet
Jazz na Hrade
Format: CD
Wytwórnia: Sprava Prazskeho Hradu
/ Multisonic
Numer: 741941083928
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz