Dziś jednak o serii Atlantic
Masters, a raczej tej jej części, która dostępna jest w Polsce w atrakcyjnej
cenie oscylującej gdzieś wokół 20 złotych za każdą z płyt. Sporą część klasyków wydanych w tej serii mam już dawno na półce, ale zawsze
znajdzie się coś, co kiedyś było za drogie, co przegapiłem, albo z zakupem
czego czekałem na dobrą cenę. No i stało się, kilka dni temu wyszedłem z
jednego ze sklepów z torbą pełną nowych płyt, a było tego ponad 20 sztuk.
Wszystkich dziś nie uda się zagrać, a wybór nie będzie łatwy.
Zacznijmy więc od płyty Keitha
Jarretta – „Somewhere Before”. Tak, tak, to seria Atlantic Masters. Keith
Jarrett urodził się nieco wcześniej, niż powstała wytwórnia ECM… To album
koncertowy nagrany w Shelly's Manne Hole – klubie należącym do perkusisty,
który umieścił swoje nazwiska w nazwie… To wyśmienity skład – oprócz lidera
grają bowiem Charlie Haden i Paul Motian. Płytę zarejestrowano 30 i 31 sierpnia
1968 roku. W repertuarze w większości kompozycje własne Keitha Jarretta. Jest
jednak coś, co koncert prawdopodobnie otwierało, a co jest muzyczną
ciekawostką. Ciekawe, ilu ze słuchaczy rozpoznało melodię, której za chwilę
posłuchamy? Pewnie niewielu. „My Back Pages” to jeden z klasyków Boba Dylana z
1964 roku, z albumu „Another Side Of Bob Dylan”. To utwór, po który sięgają
zespoły i muzycy z bardzo różnych światów – od The Byrds (co nie jest dziwne,
oni grali wiele kompozycji Boba Dylana), to Ramones i Keitha Jarretta…
* Keith Jarrett Trio – My Back
Pages – Somewhere Before
Pora teraz na album nieco dziś
zapomniany, kiedyś jazzowy bestseller. To w sumie jedna z najlepiej
sprzedających się jazzowych albumów wszechczasów. Dziś dostępny w serii
Atlantic Masters za niesłychanie atrakcyjną cenę. To płyta, o której jeden z
najwybitniejszych jazzowych producentów wszechczasów – Joel Dorn pisał kiedyś
(cytat z książki Bena Ratliffa – „Coltrane: The Story Of A Sound”), że dziwi
się, że „My Favourite Things” Johna Coltrane’a – jednej z najlepiej
sprzedających się płyt największego z saksofonistów w pierwszym roku sprzedano
30 tysięcy egzemplarzy, a albumu o którym właśnie opowiadam ponad pół miliona.
I nie jest to jakaś komercyjna prostacka produkcja. To album wyśmienity – płyta
Herbie Manna – „Memphis Underground”. Posłuchajmy utworu tytułowego.
* Herbie Mann – Memphis Underground
– Memphis Underground
Kolejny album z promocji i kolejny
jazzowy klasyk. Wokalista, którego podziwiały i nadal podziwiają praktycznie
wszystkie jazzowe wokalistki i większość wokalistów. Sam sprawdzałem. Muzyk
wybitny, choć nieznany wielu, nawet tym całkiem nieźle obeznanym z historią
gatunku fanom. Niezwykły głos, wokalista urodzony w 1925 roku, ciągle od czasu
do czasu koncertuje. „The Source” to nie jest może jego najlepszy album, ale z
pewnością wart zainteresowania. Pełen pięknie zaśpiewanych fraz i klasyków
gatunku. Kompozycji nieśmiertelnych.
* Jimmy Scott – Unchained Melody –
The Source
Muzycy The Modern Jazz Quartet
nagrywający kompozycje Jana Sebastiana Bach to nie jest nic dziwnego. John
Lewis i Milt Jackson nagrywali wiele klasycznego repertuaru, a ich własne
kompozycje również często zdradzały klasyczne wykształcenie muzyczne i
fascynacje muzyką sprzed wieków. W 1973 roku powstała płyta „Blues On Bach”. To
mieszanka kompozycji własnych członków zespołu i utworów inspirowanych
klasykami Bacha. Nagrania zespołu z lat siedemdziesiątych nie są stałym punktem
katalogu Atlantic, a z pewnością warte są zainteresowania, więc z okazji trzeba
skorzystać.
* The Modern Jazz Quartet – Teats
From The Children (Based on Prelude No. 8, Well-Tempered Clavier) – Blues On
Bach
„Fat Albert Rotunda” to był debiut
Herbie Hancocka w wytwórni Warner. Dziś album dostępny jest w serii Warner Bros. Masters, której szata graficzna
jest identyczna, jak bardziej znanej i obszerniejszej Atlantic Masters. To
płyta z 1969 roku, zawierająca muzykę napisaną specjalnie dla dawno już
zapomnianego, a w Europie nieznanego widowiska telewizyjnego o tym samym
tytule. Płyta powstała mniej więcej w tym samym czasie, co „Crossings” i „Mwandishi”.
To zapowiedź fuzji jazzu i muzyki funk, pierwsze nieśmiałe nuty soul w nagraniowym
dorobku Herbie Hancocka. Utwór, który w zamyśle miał być kołysanką – „Tell Me A
Bedtime Story” Big band Quincy Jonesa w latach siedemdziesiątych grywał w dużo
szybszym, funkowym rytmie. To kompozycja z wielkim potencjałem…
* Herbie Hancock – Tell Me A
Bedtime Story – Fat Albert Rotunda
Kolejny album z wyprzedaży to
wybitna i nieco dziś zapomniana płyta Charlesa Mingusa. To również kolejny
przykład geniuszu lidera, który potrafił tworzyć wybitne zespoły z niemal
bezimiennych muzyków. „Changes Two” to album nagrany wspólnie z „Changes One” w
1974 roku. Niestety „Changes One” chyba nie zmieścił się w serii Atlantic Masters.
* Charles Mingus – Free Cell Block
F. ‘Tis Nazi U.S.A. – Changes Two
Na koniec dwa klasyki z płyty Raya
Charlesa – „Hallelujah I Love Her So!”, płyty dla muzyka przełomowej, ma której
po razy pierwszy zaśpiewał swoim głosem, a nie imitując Nat King Cole’a.
Przynajmniej na drugiej stronie albumu zawierającej utwór tytułowy i premierowe
wykonanie superprzeboju „I Got A Woman”.
* Ray Charles - Hallelujah I Love
Her So - Hallelujah I Love Her So!
* Ray Charles – I Got A Woman - Hallelujah
I Love Her So!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz