Od
czasu wspólnych nagrań z Brecker Brothers – albumu „Paint It Blue”, czyli od
roku 1996, nie było chyba tak dobrej płyty Funk Unit. Sam Nils Landgren
nagrywał świetne płyt, jak choćby „The Moon, The Stars And You”, album, który
był naszą płytą tygodnia niespełna dwa lata temu.
Funk
Unit to jednak zupełnie coś innego. Z każdą płytą tego zespołu oswajam się
kilka dni. Historia zawsze jest taka sama. Najpierw zastanawiam się, czemu tak
mało puzonowych solówek lidera. Potem zastanawiam się, czemu śpiewa, zamiast
grać na puzonie. Później myślę, że tyle jest fajnych funkowych przebojów, że
może lepiej byłoby, gdyby zespół zabrał się za klasykę gatunku, a nie wymyślał
na kolejną płytę utwory, które zawsze pozostaną jedynie rodzajem kopii
kompozycji Jamesa Browna, Marvina Gaye’a, czy wszystkich wielkich singlowych
hitów Tamla/Motown. I tak mijają kolejne wieczory na tym zastanawianiu się, a
każdy z nich spędzam w towarzystwie najnowszego albumu Funk Unit. Tym razem
jest podobnie.
Funk
Unit nie ma w zasadzie stałego składu, jego stałym członkiem od lat pozostaje
jedynie multiinstrumentalista Magnum Coltrane Price. Tylko wybitny lider
potrafi z różnych muzyków co chwilę zmontować tak wyśmienicie funkcjonujący
zespół. Są tacy, którzy narzekają, że w nagraniach zespołu Nilsa Landgrena
powinno być więcej energii, czarnego soulu, bluesa. Może to prawda, ale to jest
soul europejski, a nawet skandynawski. Pomyślcie jak Funk Unit wypada na tle
innych skandynawskich produkcji jazzowych… Wtedy zrozumiecie fenomen tego
składu.
Ciągle
czekam na amerykańskie standardy w ich wykonaniu. Pewnie się nie doczekam,
chyba, że pojawi się gość specjalny zza wielkiej wody, ale starych mistrzów
przecież ciągle ubywa. Grali już klasykę rodzimą – płyta nagrana przez Nilsa
Landgrena z muzyką zespołu ABBA to nie jest pastisz, tylko absolutnie serio
potraktowana prezentacja. Tym razem repertuar napisał zespół. Ich kompozycje
spełniają swoje zadanie. Udowadniają, że ciągle można pisać pełne energii
funkowe melodie nie naśladujące przebojów sprzed lat.
„Teamwork”
to album, który powinien zadowolić zarówno zwolenników starego brzmienia
Tamla/Motown, którzy nie zatrzymali się w czasie 50 lat temu, jak i tych,
którzy tęsknią za klasyką The Crusaders, czy Stevie Wondera. Dla fanów The
Crusaders będzie to album szczególnie wyjątkowy, bowiem w roli gości
specjalnych występują postaci dla tej grupy legendarne – pianista Joe Sample i
saksofonista Wilton Felder.
Ciągle
czekamy na wizytę Nilsa Landgrena w Polsce. Podobno jest drogi i mało
popularny. Nie ma wielkiego nazwiska. Robi za to wyśmienitą muzykę. Wybierzcie
się kiedyś do Szwecji i zobaczcie zespół na żywo, to przeżycie niezwykłe.
Naturą takiej muzyki jest sceniczna energia. To jest niezwykle trudne do uchwycenia
w studiu nagraniowym. Nawet James Brown grał w okresie swojej świetności lepsze
koncerty niż nagrywał płyty. Z Nilsem Landgrenem i jego Funk Unit też tak jest.
Jednak „Teamwork” to wyśmienity album.
Nils
Landgren Funk Unit
Teamwork
Format: CD
Wytwórnia: ACT!
Numer: ACT 9552-2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz