Samuel
Blaser i Michael Blake to bez wątpienia niezwykły duet. Gdyby pozostali
członkowie zespołu, który nagrał album „One From None” wznieśli się na wyżyny
kreatywności i wzajemnego porozumienia właściwe dla liderów formacji,
powstałaby płyta genialna, a tak jest tylko bardzo dobra. Na miano wyśmienitych
zasługuje również kilka momentów, kiedy wyraźnie udaje się wszystko, a nawet
jeszcze więcej na linii puzon – saksofon, obsługiwany przez Michaela Blake’a.
Nie
znam historii powstania tego albumu. Za każdym razem jednak kiedy „One From
None” ląduje w moim odtwarzaczu, mam wrażenie uczestnictwa w spontanicznym
studyjnym wydarzeniu muzycznym. Akcji artystycznej zapewne wcześniej jedynie
luźno naszkicowanej w głowach muzyków, przynajmniej tych, którzy są nominalnie
autorami poszczególnych kompozycji, czyli dwójki liderów. Niektóre fragmenty są
wręcz niezwykłe, szczególnie solówki Michaela Bates’a i wspomniane już
interakcje puzonu i saksofonu. Wiele nut sprawia wrażenie wymyślonych na
miejscu, w trakcie nagrania, nigdy jednak nie są przypadkowe, zawsze znajdują
właściwe miejsce w muzycznej przestrzeni. Splatające się w jedność nuty puzonu
i niskie rejestry elektrycznego fortepianu wsparte przez kontrabas są niezwykle
intensywne i pełne emocji, choć nie osiągają jakiś spektakularnych poziomów
głośności. To nie ilość decybeli a wzajemne współistnienie instrumentów są
podstawowym środkiem wyrazu w zbiorowych improwizacjach członków zespołu.
Samuel
Blaser wyrasta na prawdziwą gwiazdę, nagrywa sporo, ciagle poszukuje
najlepszego dla siebie muzycznego towarzystwa. Zespół, który stworzył z
Michaelem Blake’iem wydaje się być jednym z najlepszych, mam jednak wrażenie,
że to nie jest jeszcze dla niego skład idealny. Zdecydowanie jednak wolę
słuchać Samuela Blasera w jazzowo-bluesowym towarzystwie, niż improwizującego
na tle barokowych klasyków, nawet jeśli w tej odsłonie pojawia się w
towarzystwie nieżyjącego już niestety Paula Motiana – jednego z moich
ulubionych perkusistów. Za bluesowy pierwiastek na „One From None” odpowiada
grający na elektrycznym fortepianie Russ Lossing. Samuel Bates ma szansę stać
się muzykiem wybitnym, jeśli tylko znajdzie idealny zespół. Ten z „One From
None” jest jednym z najlepszych, w którym udało mu się zagrać.
Kolejność
utworów i ich tytuły, a także czas trwania na okładce nie zgadzają się z tymi,
które wyświetla odtwarzacz wyposażony w CD-Text. Jeszcze inne pojawiają się
odczytywane przez napęd w komputerze podłączonym do internetu, to jednak nie ma
wielkiego znaczenia. Takie błędy edytorskie zdarzają się czasem, kiedy w
ostatniej chwili zmienia się kolejność utworów. Nazwy kompozycji są
abstrakcyjne i raczej nie pojawią się w innym muzycznym kontekście, chyba, że
zespół zechce nagrać album koncertowy, co byłoby dość karkołomnym zadaniem,
bowiem album studyjny ma wystarczająco spontaniczny charakter, który nie będzie
łatwo odtworzyć w nagraniu koncertowym. Te drobne błędy nie zmniejszają jednak
w żadnej mierze wartości tej wyśmienitej płyty, która nagrana dziś jest
jazzowym mainstreamem. Gdyby powstała w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych
– pionierskim czasie dla elektrycznego fortepianu Rhodes – byłaby to nowatorska
awangarda.
Michael Bates & Samuel Blaser Quintet
feat. Michael Blake, Russ Lossing & Jeff Davis
One From None
Format: CD
Wytwórnia: Fresh Sound
Numer:
8427328424141
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz