Właściwie
nie powinienem o tym albumie pisać, a raczej go recenzować. Mam wrażenie, że
tej muzyki nie rozumiem, przynajmniej nie w całości. To z pewnością nie jest
jazz, to raczej improwizowana, spontaniczna europejska muzyka improwizowana.
Niewiele słucham takich rzeczy, więc kontekst kulturowy, porównania do innych
podobnych wykonań, czy próba umieszczenia tego nagrania gdzieś na tle rozwijających
się współcześnie nurtów eksperymentalnych są dla mnie dość obce.
Wielu
jednak uważa, a ja się akurat z tym zgadzam, że muzyka to emocje, że nie trzeba
mieć wiedzy, żeby muzykę rozumieć, że tak jak każdą formę sztuki odbiera się
przy pomocy emocji, a nie racjonalnej analizy. Coś w tym musi być, a jeśli tak
jest, to wystarczy skupić się na tym co wypływa z głośników, żeby poddać się
wizji artystów. Co innego powymądrzać się trochę wymieniając jakieś wielkie
nazwiska, albo uczone terminy… Takie podejście nie jest pozbawione sensu,
bowiem porównanie do czegoś innego, pozwala potencjalnym czytelnikom również
odwołać się do swoich doświadczeń i innych stojących na półce płyt.
Tym
razem Wam nie pomogę. Musicie sami umieścić najnowsze koncertowe nagrania
zespołu Piotra Damasiewicza gdzieś w muzycznej przestrzeni. Ja wiem o tej muzyce
jedno – to nie jest łatwy przekaz. Jeszcze nie rozumiem wszystkiego. Wiem
jednak, że chciałbym zrozumieć, wiem też, że wysłuchanie ponad 2 godzin (dwie
wypełnione niemal po brzegi płyty) dźwięków połączonych ze sobą w sumie jedynie
w głowach muzyków, bo melodii, czy jakiegoś innego, powszechnie znanego
porządku muzycznego tu raczej nie znajdziecie, nie należy do zadań łatwych.
Mnie
udało się w ciągu tygodnia spędzić trzy razy po dwie godziny przy „Imprographic
1” i z pewnością jeszcze do tych płyt wrócę. A to już samo w sobie jest
najlepszą rekomendacją dla mnie. Ileż jest płyt, które trafiają do mojego odtwarzacza
tylko raz…
„Imprographic
1” to album nagrany na żywo w czasie kilku koncertów, z pewnością na koncercie
w połączeniu z widokiem artystów na scenie przekaz był pełniejszy. Źródła
niektórych dźwięków nie sposób zidentyfikować, a takie zawieszenie w
przestrzeni nie ułatwia. Nie mam tu na myśli realizacji nagrania, bo ta jest
całkiem jak na klubowe warunki niezła. To raczej momentami mocno niestandardowe
traktowanie instrumentów oraz wielość dźwięków perkusyjnych powoduje to
zagubienie. To nie zarzut, a stwierdzenie faktu – z wizją byłoby łatwiej.
Do
mnie najszybciej trafiają fragmenty z najgęstszą dźwiękową fakturą. Może
dlatego, że najbardziej przypominają free-jazzowe improwizacje. Tu jestem
bliski przekonania, że wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Im mniej dźwięków tym
moje zrozumienie póki co jest mniejsze, jednak jak już wspomniałem, będę
próbował dalej. To w sumie niezła łamigłówka, choć dla bywalców salonów muzyki
współczesnej może być o wiele łatwiejsza.
Z
pewnością wszyscy muzycy zaangażowani do zespołu przez Piotra Damasiewicza
znają doskonale swój fach. Na saksofonie tenorowym gra Gerard Lebik, na basie Jakub
Mielcarek, a na perkusji odpowiedzialny prawdopodobnie za większość niespodziewanych
i nienazywalnych dźwięków Gabriel Ferrandini.
Czasami
wydaje mi się, że muzyka to melodia, harmonia, rytm, tak jednak być nie musi,
choć jest łatwiej… Łatwiej często oznacza banał i ogrywanie schematów, które
ktoś już kiedyś i tak zagrał. Zespół Piotra Damasiewicza ma odwagę nie
spoglądać za siebie, odrzucić muzyczną tradycję i iść swoją drogą. To nie jest
do końca moja trasa, jednak nie żałuję wycieczki na nieznane mi terytorium.
Warto spróbować.
Piotr
Damasiewicz Project
Imprographic
1
Format:
2CD
Wytwórnia:
ForTune Productions
Numer:
5902768701067
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz