Polski
jazz to marka światowa. Co do tego właściwie nikt nie ma wątpliwości, w
szczególności w Polsce. Jednak Polska nie jest i nigdy nie była szczególną
wyspą na mapie europejskiej kultury. Historia muzyki improwizowanej w naszej,
wschodniej (dziś nazywanej środkową – żeby żyło nam się lepiej i źle nie kojarzyło) części Europy nie
ogranicza się do naszego rodzimego podwórka. Tuż obok, za przyjazną wtedy
(teraz zresztą też) granicą, na południu i na zachodzie działy się rzeczy
ciekawe. Za wschodnią granicą też się działo, ale o tym innym razem.
W
zasadzie każda europejska nacja ma co najmniej jednego uznanego na całym
świecie muzyka jazzowego. Kiedyś w większym gronie bawiliśmy się w taką zabawę,
polegającą na wymyślaniu państw i wymienianiu znanych muzyków, którzy się w
nich urodzili. Pierwsza porażka nastąpiła w okolicach byłej Jugosławii, bowiem
nikt nie potrafił określić, z którego kraju pochodzą dziś jugosłowiańscy
muzycy. Kolejny impas nastąpił dopiero w okolicach małych wysepek Ameryki
Środkowej… Co do Czechosłowacji nikt nie miał żadnych wątpliwości – naczelnym
reprezentantem czeskich, a właściwie czechosłowackich talentów na światowych
estradach mianowaliśmy dwu kontrabasistów – Miroslava Vitousa i George’a Mraza.
Stąd też powstała teza, że jeśli polska jest krajem jazzowych skrzypków i to
nasz narodowy jazzowy instrument, to być może taką rolę w Czechosłowacji pełnił
kontrabas.
W
Czechach nie jest łatwo o nagrania ich własnych zespołów sprzed lat. Za każdym
razem, kiedy jestem w Pradze przeglądam ofertę tamtejszych sklepów płytowych –
w poszukiwaniu choćby starszych nagrań Jiri Stivina. Nie jest łatwo. Na tym
większe uznanie zasługuje wydanie niedostępnych wcześniej w oficjalnie koncertowych
nagrań zespołu Jazz Q przez polską wytwórnię GAD Records znaną ze staranności
edycyjnej i niezwykłego szczęścia w znajdowaniu wcześniej niepublikowanych
perełek w wykonaniu polskich muzyków. Tym razem w katalogu GAD Records
debiutuje jazz z Czechosłowacji. Album wydano zresztą również z myślą o rynku
czeskim, bowiem w książeczce znajdziemy również czeską wersję tekstu
przypominającego ten niewątpliwie ciekawy zespół.
Być
może fusion w wykonaniu muzyków Jazz Q nie jest jakieś szczególnie odkrywcze.
Niektórzy mogą narzekać na wtórność, jednak nie można zespołowi odmówić
entuzjazmu i fascynacji muzyką Weather Report i Mahavishnu Orchestra, a także
całkiem niezłego warsztatu wykonawczego. Słychać też, że widowni prezentowane
dźwięki nie były obce, a czasy nie były łatwe.
Album
zawiera niepublikowane wcześniej fragmenty koncertu z Bratysławy z 1975 roku. Zespół nie nagrał wiele, a album „Zivi Se
Divi: Live In Bratislava 1975” jest bodajże jedynym znanym nagraniem
koncertowym, a to w tak niezwykle żywiołowym gatunku muzycznym ma istotne
znaczenie, czyniąc z tej płyty kolekcjonerski rarytas nie tylko dla historyków
gatunku, ale także dla tych, którzy pamiętają lata świetności elektrycznego
jazz-rocka w Czechosłowacji – tam z pewnością sprzeda się nieźle. To jednak nie
tylko ciekawostka i dla wielu wspomnienie młodości. To całkiem niezła płyta,
którą warto się zainteresować. Jeśli lubicie elektryczny jazz lat
siedemdziesiątych – z pewnością macie już wszystkie płyty sławnych zespołów
tamtego okresu, a „Zivi Se Divi: Live In Bratislava 1975” to album lepszy od
wydawanych od czasu do czasu odrzutów i nieudanych koncertów największych sław
tamtych lat.
Jazz
Q
Zivi
Se Divi: Live In Bratislava 1975
Format: CD
Wytwórnia: GAD Records
Numer: 5901549197105
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz