Nils
Landgren to jeden z najlepszych obecnie w Europie, a może i na świecie
puzonistów. To również muzyk niezwykle aktywny i wszechstronny, w Szwecji wręcz
instytucja. Pewnie mniej więcej połowa płyt wydawanych w Szwecji zawiera jego
nazwisko na okładce. Taki chciałoby się powiedzieć szwedzki Krzysztof Herdzin.
Nils
Landgren prowadzi od lat obdarzony niesłychaną sceniczną energią Funk Unit,
nagrywa płyty solo i w zespołach firmowanych własnym nazwiskiem, pojawia się na
niezliczonej ilości albumów wytwórni ACT innych muzyków, dla której nagrywa od
lat. Mniej więcej od połowy lat osiemdziesiątych trudno znaleźć rok, w którym
nie wydał co najmniej jednej płyty. Ma również za sobą współpracę z polskimi
muzykami – choćby album nagrany wspólnie z Tomaszem Stańko – „Untitled
Sketches”, czy udział w nagraniu „Imaginary Room” Adama Bałdycha. Angażuje się
też od lat w muzyczne projekty charytatywne – jak „Funk For Life”. Prowadzi
wytwórnię Redhorn Music promującą młodych muzyków.
Nils
Landgren nie tylko gra na puzonie, wyśmienicie również śpiewa, a jego głos
szczególnie pasuje do nastrojowych piosenek. Płyty wokalne Nilsa Landgrena
powstają zwykle z udziałem muzyków wytwórni ACT!. Repertuar to często mieszanka
kompozycji własnych zaproszonych muzyków i znanych przebojów sprzed lat.
Tak
jest i tym razem. Nils Landgren sięga po „Broken Wings” zapomnianego już zupełnie
zespołu popowego z lat osiemdziesiątych Mr. Mister, sporo starszą kompozycję „Don’t
Let Me Be Lonely Tonight” Jamesa Taylora z repertuaru The Isley Brothers, jeszcze
starszy przebój folkowy „Green Fields”. Jest
też „Isn’t It A Pity” George’a Harrisona z jego solowego albumu „All Things
Must Pass”. Do
kompletu dodajmy „One More Angel” Johna Patitucci i „We Don’t Need Another
Hero” – utwór najlepiej znany z koncertów Tiny Turner. Do tego równie dobre
ballady napisane przez Johana Norberga, Michaela Wollnego i Esbjorna Svenssona.
Niektórzy
narzekają, że śpiewa ciągle tak samo, pamiętając jego ostatnią produkcję w
podobnym stylu – „The Moon, The Stars And You”, która też była naszą radiową
płytą tygodnia. Wtedy był środek lata, dziś mamy szczyt zimowego zimna. Nils
Landgren jest jak współczesny Frank Sinatra – z każdej piosenki potrafi zrobić
wyśmienicie nastrojową balladę, nie posiadając jakiegoś szczególnie
charakterystycznego głosu. To zasługa niezwykłej muzykalności i towarzystwa
wyśmienitych muzyków.
Słuchacze
dzielą się na tych, co taką muzykę uwielbiają i tych, którzy się do tego nie
przyznają. Fakt to jednak niepodważalny, że każdy z nas potrzebuje czasem pięknie
zagranej i zaśpiewanej ballady. To relaksujące, inspirujące i zawsze poprawia
nastrój i uspokaja. A w wykonaniu Nilsa Landgrena jest w dodatku wyśmienicie
zagrane. Na świecie są tysiące piosenek, z których podobne albumu może
komponować Nils Landgren, podobnie jak kiedyś wspomniany już Frank Sinatra.
Choć można uznać, że wszystkie są jednakowe, ja i tak za każdym razem kupię ten
nowy. Trochę z ciekawości – żeby posłuchać, co znowu wymyślił i jakie piosenki
chce nam przypomnieć, ale też dlatego, że to zawsze produkt elegancki, staranny
i pełen dobrej energii.
Nils Landgren
Eternal Beauty
Format: CD
Wytwórnia: ACT!
Numer: ACT 9562-2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz