Ostatni
tydzień spędziłem w temperaturze wyższej o jakieś 15 stopni od tej w Warszawie.
Nastrój zrobił się więc wiosenny, a nawet biorąc pod uwagę pogodowe anomalie
można nazwać go letnim. Po powrocie odebrałem ze studia RadioJAZZ.FM pokaźną
paczkę płyt. Biorąc pod uwagę ilość nowości oczekujących na swoją godzinę w
moim domowym odtwarzaczu, pewnie cała paczka trafiłaby do kolejki, w której
niektóre z płyt oczekują nawet i rok, albo dłużej – czego przykładem nasza
poprzednia płyta tygodnia – „Night In Calisia” Włodka Pawlika. Tym jednak razem
na paczce była adnotacja naszego Naczelnego, polecająca szczególne
zainteresowanie albumem Jeffa Ballarda, Lionela Loueke i Miguela Zenona.
Tak
więc położyłem ten album na samym szczycie stosiku płyt do natychmiastowego
posłuchania, bowiem nasz Naczelny z reguły się nie myli i wie co mówi lub pisze
ołówkiem na paczkach. Tym razem też się nie mylił, bowiem „Time’s Tales” to
płyta wyśmienita. Z pozoru współpraca trójki odpowiedzialnych za jej stworzenie
muzyków nie mogła się udać, udała się jednak znakomicie. Muzycy znaleźli
doskonałą równowagę pomiędzy swoimi jakże różnymi muzycznymi doświadczeniami i
zamiast walczyć o dominację, wzajemnie się inspirowali.
Ten
album okazał się doskonałym przedłużeniem mojego ciepłego, wiosennego nastroju
już od pierwszej kompozycji. Kiedy wybrzmiały ostatnie dźwięki dziewiczego
lasu, pomyślałem, że to fajne, ale jeśli tak będzie brzmiało do końca płyty, to
będzie zbyt słodko i przewidywalnie. Na szczęście tak się nie stało – wystarczy
posłuchać choćby pochodzącego z repertuaru zupełnie nie jazzowego zespołu
Queens of the Stone Age utworu „Hangin Tree” zaraz po otwierającym krążek
„Virgin Forest”.
Umiejętnie
wybrany zestaw utworów stanowiący mieszankę jazzowych standardów, muzyki
napisanej przez członków zespołu specjalnie na ten album, Duke’a Ellingtona,
Bela Bartoka, Ericka Dolphy i paru innych równie niespodziewanych kompozycji
tworzy wielobarwną mozaikę muzycznych możliwości. Podobnie oddawanie każdego z
utworów we władanie innemu członkowi zespołu sprawia, że o płycie z pewnością można
powiedzieć, że jest nieprzewidywalna, a jednocześnie w czarowny sposób spójna.
Zawsze
kiedy widzę płytę firmowaną przez perkusistę, obawiam się niepotrzebnej
wirtuozerii instrumentalnej, która w zasadzie nic oprócz podziwu młodych
adeptów perkusji do grania nie wnosi. Jeff Ballard nie musi i nie chce nikomu
udowadniać, że grać potrafi. Posługuje się od lat wieloma różnymi środkami
wyrazu, grając raczej oszczędnie, poszukując nietypowych brzmień, używając
różnego rodzaju instrumentów perkusyjnych, grając dłońmi, czy nietypowymi
szczoteczkami. Skomplikowane struktury polirytmiczne pojawiają się niejako przy
okazji, najczęściej zresztą przy sporym udziale gitary Lionela Loueke.
Lionel
Loueke najczęściej grywa proste nuty korzystając z gitary akustycznej, coverem
„Hangin Tree” pokazuje jednak, że nie tylko afrykańskie klimaty akustyczne są
tym co potrafi najlepiej. Fani Queens of the Stone Age powinni zainteresować
się tą wersją koniecznie. Specjalnie udałem się do sklepu z płytami, żeby
zapoznać się z oryginałem z albumu „Songs For The Deaf”. To nie było dla mnie
jakieś szczególnie miłe doświadczenie. Wszystkich fanów zespołu zapewniam, że
wersja w wykonaniu tria Jeffa Ballarda jest tysiąc razy lepsza.
Ten
album jest również powrotem na rynek jazzowy długo pozostającej w uśpieniu
wytwórni Okeh, obecnie znajdującej się w większości świata pod kontrolą
koncernu Sony. Okeh to dla historii jazzu label niezwykle ważny, choć czasy
jego świetności przypadały na lata dwudzieste i trzydzieste ubiegłego wieku.
Później bywało różnie, w latach sześćdziesiątych najważniejszymi artystami Okeh
byli Little Richard i Curtis Mayfield. Od kilku lat pod szyldem Okeh ukazywały
się ciekawe pozycje bluesowe – jak choćby albumy Keb’ Mo i Popa Chubby’ego.
Jeśli Okeh będzie wydawał takie albumy jak „Time’s Tales”, to szybko powróci na
szczyt jazzowego świata.
Jeff
Ballard Trio
Time’s Tales
Format: CD
Wytwórnia: Okeh / Sony
Numer:
888837410724
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz