Po
pierwszym wysłuchaniu tej płyty byłem nieco zawiedziony. Kilka razy widziałem
Ambrose Akinmusire na scenie i podświadomie oczekiwałem wybitnego hard-bopowego
klasyka. Tymczasem album „The Imagined Savior Is Far Easier To Paint” jest
wszystkim, tylko nie tym, czego oczekiwałem. W sumie to wiedziałem, że taki nie
będzie, bowiem na krótko przed jego wydaniem, na przełomie marca i kwietnia
tego roku rozmawiałem z jej autorem. Do tej rozmowy możecie wrócić sięgając po
kwietniowy numer JazzPRESSu. Wtedy to właśnie Ambrose powiedział, że jego
sceniczna osobowość, ta z którą przyjeżdża najczęściej do Europy na koncerty
jest właśnie najbardziej odpowiadająca moim oczekiwaniom. Powiedział też, że
słucha hip-hopu i ma wielu przyjaciół wśród muzyków, którzy grają taką muzykę.
Wspomniał też o swoich afrykańskich korzeniach, występach z Meshell Ndegeocello
i Pino Palladino.
A
ja ciągle, nawet po tej rozmowie spodziewałem się klasycznego bopowego
kwintetu. Dlatego właśnie poczułem się nieco zawiedziony. Nie oznacza to, że
album „The Imagined Savior Is Far Easier To Paint” jest słaby, lub niegodny
uwagi. Oznacza to raczej, że czekałem na coś innego. Dlatego też, nieco więcej
czasu niż zwykle zabrało mi napisanie o nim kilku zdań, które właśnie czytacie.
To oznacza również, że słuchałem go wiele razy, odszukując zarówno muzyczne
źródła, jak i starając się znaleźć sens i własne zrozumienie wielkiej muzycznej
rozmaitości, jaką oferuje ta płyta.
Do
dziś muzyczny sens części utworów nie jest dla mnie jasny, z pewnością to płyta
różnorodna, a mi nie wszystkie jej fragmenty przypadły do gustu. Będę jednak do
niej wracał, żeby przekonać się, czy może za kolejne kilka miesięcy usłyszę ją
inaczej.
Do
najlepszych fragmentów albumu zdecydowanie należą partie grane na trąbce przez
lidera, który pozostaje jednym z najbardziej kreatywnych trębaczy młodego
pokolenia. Tyle tylko, że całkiem pokaźną część albumu zajmują różne inne
poszukiwania stylistyczne, obejmujące użycie aranżowanych fragmentów granych
przez sekcję smyczków, melorecytacje i fragmenty wokalne wykonywane przez
zaproszonych gości. Te przekonują mnie nieco mniej. Ani to przebojowe, ani
unikalne, czy wyróżniające się z tłumu podobnych produkcji z ambitnym tekstem.
Warto jednak podkreślić, że to nie jest w istocie problem Ambrose Akinmusire,
jego trąbka jest zawsze na miejscu, jednak Theo Bleckmann to nie Joni Mitchell,
Becca Stevens to nie Kate Bush, a Cold Specks… też mnie nie przekonuje.
„The Imagined Savior Is Far Easier To
Paint” to jednak ciągle wyśmienita płyta. To album poszukujący genialnego trębacza. Mógł być dużo lepszy. Gdyby
jednak, co w muzyce zupełnie bez sensu, użyć na chwilę magii liczb, to ilość
wyśmienitej muzyki kwintetu Ambrose Akinmusire równa jest najlepszym produkcjom
Blue Note z lat sześćdziesiątych, Wtedy płyty były dużo krótsze, a z pewnością
40 minut genialnej muzyki z tej płyty wybrać można bez większego wysiłku. Nawet
największym geniuszom zdarza się poszukiwać korzeni, inspiracji, zapraszać do
nagrania płyty koleżanki i kolegów, eksperymentować i wracać do korzeni. Mam
nadzieję, że następny album Ambose Akinmusire będzie właśnie powrotem do
jazzowego środka, który moim zdaniem wychodzi mu najlepiej. Dla mnie Ambrose
Akinmusire jest w tej chwili najważniejszym trębaczem młodego pokolenia.
Jest
też świetnym kompozytorem i liderem. Album wypełniony jest jego własnymi
kompozycjami. Może właśnie to był pomysł na płytę? Nie wiem, ja jednak poproszę
więcej trąbki i możliwie mniej wokalnych poszukiwań.
Ambrose Akinmusire
The Imagined Savior Is Far Easier To Paint
Format: CD
Wytwórnia: Blue Note
Numer: 602537635733
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz