Dzięki takim
albumom, jak „Wish”, „Spirit Of The Moment: Live At The Village Vanguard”, czy
„Elastic”, a także w tym kontekście stosunkowo nowemu projektowi James Farm,
Joshua Redman jest ważnym saksofonistą średniego pokolenia. Dla tych, którzy
widzieli go kiedyś na żywo, oczywistym będzie, że żaden z jego albumów nie
oddaje całości inwencji i scenicznej energii, jaką pokazuje w czasie koncertów.
Właśnie zorientowałem się, że od „Wish” minęło już ponad 20 lat, a jest to jedna
z takich płyt, o których pamiętam każdy szczegół – kiedy i gdzie ją kupiłem, w
jakich okolicznościach zagrała dla mnie po raz pierwszy. To oznacza, że jest to
dla mnie album ważny wśród tysięcy innych, które zagościły w moim odtwarzaczu
od jego wydania w 1993 roku.
Dlatego też,
jako, że Joshua Redman jest muzykiem ważnym, zastanawia mnie, dlaczego takie
płyty, jak „Compass” przechodzą w zasadzie niezauważone. Album ukazał się w
2009 roku i wtedy był zwyczajnie kolejną dobrą, niczym nie wyróżniającą się
płytą Joshuy Redmana. Dziś też jest jedynie pozycją w jego dyskografii. To
jednak zbiór płyt wybitnych, na tle których wyróżnić się nie jest łatwo.
Ten album
miało chyba w założeniu wyróżnić zatrudnienie podwójnego składu sekcji – dwu
kontrabasistów i dwu perkusistów, dodać należy – postaci wybitnych na swoich
stanowiskach - Larry Grenadiera i Reubena Rogersa na kontrabasach oraz Gregory
Hutchinsona i Briana Blade’a na bębnach. Tego potencjału nie udało się
wykorzystać w pełni i z perspektywy tych kilku lat i z pewnością kilku
wieczorów spędzonych z tym albumem można uznać, że to wielka szkoda…
Nie zgadzam
się jednak sam z własną tezą, tym samym tocząc wewnętrzny monolog zastanawiam
się, czy aby na pewno Joshua Redman potrzebuje wsparcia sekcji rytmicznej? Od
lat czekam na jego solowy album, który byłby z pewnością dziełem wybitnym, choć
trudno sprzedawalnym. Dla mnie wzorcem gatunku i wyznacznikiem jakości w
zakresie solowych nagrań saksofonistów pozostaje od lat „Sound Songs” Roscoe
Mitchella, jestem jednak pewien, że nawet dzisiaj, wchodząc do studia bez
przygotowania Joshua Redman potrafiłby nagrać album co najmniej równie
doskonały.
„Compass”
wypełniają saksofonowe improwizacje znane wszystkim fanom lidera z koncertów.
Dla uspokojenia nastrojów w paru miejscach usłyszycie dłuższe solówki
kontrabasistów. Dla urozmaicenia i uspokojenia na płycie znajdziecie też nieco
bardziej wyciszone „Moonlight”, czy „Uncharted”. Pełne pasji improwizacje
lidera dorównują najlepszym nagraniom Sonny Rollinsa z jego kultowych płyt
sprzed ponad 50 lat. Trudno uciec również od porównania z klasykami Ornette
Colemana, co po raz kolejny dowodzi tezy, że nagrania saksofonistów w trio bez
fortepianu wymagają nie tylko wyśmienitego opanowania instrumentu i twórczej
inwencji, ale również wyobraźni wybiegającej daleko poza zgrabne odegranie
znanych standardów sprzed lat.
„Compass” to
jedna z tych płyt, do których wracam często. W zasadzie nie wiem dlaczego, wiem
jednak, że z czystym sumieniem mogę ją Wam polecić – być może Dla Was też
stanie się równie ważnym i potrzebnym elementem kolekcji.
Joshua Redman
Compass
Format: CD
Wytwórnia: Nonesuch
Numer: 075597992304
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz