The Bad Plus,
czyli Ethan Iverson, Reid Anderson i David King, to zespół istniejący pod tą
nazwą już niemal 15 lat. Wcześniej muzycy również ze sobą grywali, co w
dzisiejszym muzycznym świecie jest z pewnością zjawiskiem niezwykłym. W
dyskografii zespołu jest już ponad 10 albumów, a „The Bad Plus Joshua Redman”,
to pierwszy album nagrany z tak znaczącym udziałem gościa specjalnego.
Wcześniej pojawiali się w nagraniach zespołu wokaliści, nie miało to jednak
większego znaczenia dla brzmienia znakomicie zgranego tria. Kilka razy zespół
próbował też współpracy z gitarzystami – między innymi Billem Frisellem i
Kurtem Rosenwinklem. To nie było jednak wiele więcej niż gościnne występy.
Najnowszy album
zespołu może stanowić przełom. Joshua Redman jest dla The Bad Plus wymarzonym
partnerem. W zespole, który gra w niezmienionym składzie w zasadzie od zawsze,
trudno jest odnaleźć sobie muzyczne miejsce. Wszystko jest poukładane, każdy
wie co ma robić, muzycy komponują dla siebie, mając w pamięci setki zagranych
razem koncertów i wszystkie szalone pomysły z niezliczonych prób. W takim
układzie nowa osoba zdaje się być skazana na rolę gościa, kogoś, kto zagra parę
solówek w miejscach starannie zaplanowanych przez zespół.
W przypadku
wspólnego nagrania Joshua Redmana i zespołu The Bad Plus, mamy do czynienia z
muzycznym cudem. Gdybym nie znał wcześniejszych płyt zespołu, pomyślałbym, że
Joshua Redman w zasadzie od zawsze gra w tym składzie. Nie wiem jak to się udało.
W zasadzie to rzecz niemożliwa, a to, że stała się możliwa i rzeczywiście się
zdarzyła można przypisać jedynie nieprzeciętnemu talentowi całej czwórki
muzyków i doskonałemu pomysłowi kogoś, kto wymyślił, aby panowie zagrali razem.
Utwory takich
zespołów i kompozytorów jak Abba, Nirvana, Vangelis, Queen, Black Sabbath,
Pixies, Tears For Fears, Bee Gees, Igor Strawiński i pewnie jeszcze sporo
innych coverów pojawiało się na wcześniejszych albumach The Bad Plus. Od kilku
lat jednak to raczej koncertowe bisy niż elementy nagrań studyjnych. Zespół
dojrzał, choć elementy przebojowego rocka pojawiają się również w kompozycjach
przygotowywanych specjalnie na kolejne albumy. To zapewnia zespołowi spore
powodzenia na licznych amerykańskich koncertach i jest wyróżnikiem pozwalającym
zaistnieć w świadomości słuchaczy.
Joshua Redman
jest doskonałym uzupełnieniem formuły jazzowego tria bez lidera. W jednej
chwili, już od pierwszych dźwięków staje się frontmanem zespołu, którego ten w
zasadzie nigdy nie miał. Nie oznacza to w żadnym razie zmiany brzmienia, czy
natury muzyki The Bad Plus. To ciągle The Bad Plus jakich znamy i uwielbiamy.
To siła zespołowego grania, muzycznego kolektywu, jazzowego tria dwudziestego
pierwszego wieku, uzupełnionego o swingującego równie nowocześnie solistę.
The Bad Plus,
zespół porównywany często do najlepszych wzorców, zespołów dowodzonych przez
Dave Brubecka, Billa Evansa, czy wczesnych dokonań Keitha Jarretta, wreszcie
dostał swojego Paula Desmonda… To mariaż doskonały, wręcz oczywisty, aż dziwne,
że wcześniej nikt na to nie wpadł. Po wysłuchaniu „The Bad Plus Joshua Redman”
sięgnąłem po kilka wcześniejszych albumów zespołu. Nic nie straciły na swojej
muzycznej jakości, jednak pustka powstała w związku z brakiem saksofonu w
składzie stała się więcej niż oczywista. The Bad Plus to wyśmienite trio, które
do życia potrzebuje dodatkowego głosu, a Joshua Redman, niezwykle inteligentny
i uniwersalny solista wydaje się być jednym z najlepszych wyborów.
The Bad Plus Joshua Redman
The Bad Plus Joshua Redman
Format: CD
Wytwórnia: Nonesuch
Numer: 075597951394
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz