Nagrań dokonano
w najsłynniejszym jazzowym roku 1959. Już sam ten fakt sprawia, że „Ella
Fitzgerald Sings The George And Ira Gershwin Song Book” jest zupełnie wyjątkowym
wydawnictwem. Wyjątkowy moment w historii amerykańskiej kultury dał światu
między innymi „Kind Of Blue” Milesa Davisa, „Time Out” Dave’a Brubecka, „Mingus
Ah Um” Charlesa Mingusa, i „Giant Steps” Johna Coltrane’a. Jakby komuś nie
wystarczyło dowodów, to zależnie od muzycznego gustu może jeszcze do półki 1959
dorzucić „The Shape Of Jazz To Come” Ornette Colemana, „Portrait In Jazz” Billa
Evansa, czy coś w nieco innym stylu – jak choćby debiut Howlin Wolfa, garść
hitów Elvisa Presleya, początki białego rocka w wykonaniu Billa Halleya,
świetne albumy The Kingston Trio, czy Franka Sinatry – co komu pasuje.
To w zasadzie
nie powinno się udać. Żaden producent nie powinien pozwolić na taką sesję. Od
razu zaplanowano obszerny materiał, a pierwsze wydanie składało się z 5 płyt
analogowych, co znacznie podniosło cenę i z pewnością ograniczyło krąg
potencjalnych nabywców. Dziś również takie wydawnictwa sprzedają się znacznie
gorzej, niż pojedyncze albumy.
Niemal dwa lata
wcześniej Ella Fitzgerald i Louis Armstrong nagrali razem „Porgy And Bess” –
album zawierający muzykę George’a i Iry Gershwinów z opery pod tym samym
tytułem. Ten album, który był sporym sukcesem, również ukazał się w 1959 roku,
w czasie nagrywania „Ella Fitzgerald Sings The George And Ira Gershwin Song
Book”. W związku z tym, oraz planowanym wydaniem nagrań z Nelsonem Riddle już
za kilka miesięcy, na sesjach muzycy nie zajmowali się w ogóle repertuarem z
„Porgy And Bess”, w związku z czym na płytach zabrakło „Summertime”, „It Ain't
Necessarily So” i „I Got Plenty O' Nuttin'” – przebojowych melodii znanych
wszystkim, których popularność wspierała kinowa wersja „Porgy And Bess” w
reżyserii Otto Premingera w gwiazdorskiej
obsadzie z Sidneyem Poitierem i Dorothy Dandridge w tytułowych rolach, która
miała swoją premierę również w magicznym 1959 roku.
W dodatku za
specjalistę od aranżowania Gershwinów uchodził wtedy Russell Garcia,
odpowiedzialny zarówno za album Elli Fitzgerald z Louisem Armstrongiem, jak i
nieco wcześniejszą, również doskonałą wersję z Melem Torme i Francis Faye.
Wbrew niemal
wszystkiemu Norman Granz postanowił powierzyć misję przygotowania monumentalnej
antologii piosenek George’a i Iry Gershwinów Nelsonowi Riddle, znanemu w branży
aranżerowi i liderowi orkiestry towarzyszącej w studiu wielu znanym wokalistom
i wokalistkom, który wtedy miał już na swoim koncie współpracę z Nat King Colem
i Frankiem Sinatrą. Wyszło genialnie. Dziś muzyka z „Ella Fitzgerald Sings The
George And Ira Gershwin Song Book” uważana jest za ważny element amerykańskiej
kultury.
Ella Fitzgerald
i Nelson Riddle kontynuowali później współpracę nagrywając razem kolejne
songbooki Jerome’owi Kernowi i Johnny’emu Mercerowi. Te albumy choć
świetne, nie powtórzyły sukcesu „Ella Fitzgerald Sings The George And Ira
Gershwin Song Book”.
W nagraniach
uczestniczył sam Ira Gershwin (George Gershwin zmarł wiele lat wcześniej),
który powiedział w jednym z wywiadów, że nie zdawał sobie sprawy jak piękne
piosenki udało mu się stworzyć dopóki nie usłyszał ich w wykonaniu Elli
Fitzgerald, która była wtedy z pewnością u szczytu swoich wokalnych możliwości.
Często myślę,
że być może lepiej wypadłaby wtedy w tym materiale w towarzystwie jazzowego
combo prowadzonego na przykład przez Oscara Petersona, z którym miała później
nagrać całe mnóstwo muzyki.
Aranżom i
sposobie prowadzenia orkiestry przez Nelsona Riddle trudno jednak cokolwiek
zarzucić. Stworzył genialną przestrzeń dla wokalistki a wiele jego aranżacji
używanych jest do dzisiaj. Nakładające się na siebie i starannie rozplanowane
warstwy skrzypiec nie zawsze pasują do improwizowanych partii wokalnych – czego
przykładem jest najczęściej cytowany dziś fragment tego obszernego wydawnictwa
– „I Got Rhythm”, jednak całość wypada zdumiewająco dobrze. Ja ciągle wolę Ellę
Fitzgerald w bardziej jazzowym otoczeniu. Nie zaliczam się z pewnością do
wielbicieli orkiestrowych produkcji, jednak w nagraniach z „Ella Fitzgerald
Sings The George And Ira Gershwin Song Book” jest jakaś szczególna magia
sprawiająca, że często do nich wracam, poszukując wzorcowych wykonań wielu
piosenek George’a i Iry Gershwin. Być może to magia 1959 roku, kiedy wszystko
się udawało, a może geniusz Elli Fitzgerald albo chirurgiczna dokładność
Nelsona Riddle? Z całą pewnością geniusz Normana Granza, który odważył się na
taki projekt i po raz kolejny pokazał światu, że coś co udać się nie powinno,
jemu udaje się znakomicie.
Album „Ella
Fitzgerald Sings The George And Ira Gershwin Song Book” to pozycja absolutnie
obowiązkowa, dziś dostępna z wieloma alternatywnymi nagraniami i oferująca
zdumiewającą, jak na 1959 rok jakość techniczną niełatwych do zrealizowania
orkiestrowych nagrań.
Ella Fitzgerald
Ella Fitzgerald Sings The George And Ira Gershwin Song
Book
Format: 4CD
Wytwórnia: Verve / Polygram
Numer: 731453975927
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz