Jestem
człowiekiem z przeszłości, za nowościami staram się nadążać, ale to raczej
staranie skazane na niepowodzenie. Na szczęście przyczyną owego niepowodzenia
nie jest wcale moja powolność, czy brak dobrych chęci, a mnogość nowych
nazwisk, zespołów, czy jak się teraz mówi – projektów, które opanowują polską
scenę muzyczną.
Niby
wielu twierdzi, że pracy nie ma, branża w zasadzie upada, sprzedaż płyt spada,
a koncertów w zasadzie nie ma, może za wyjątkiem festiwali, które akurat w
Polsce rozmnożyły się z siłą niezłej epidemii. Dziś trudno znaleźć miasto i
miasteczko bez jazzowej fety organizowanej co najmniej raz w roku.
Sprzedaż
płyt spada od wielu lat. Gdyby spadała w tempie nawet niekoniecznie
najszybszym, już dawno osiągnęłaby poziom kompletnie zerowy, szczególnie biorąc
pod uwagę, że kiedy spadać zaczęła (ja już nie pamiętam kiedy to było, ale
wielu twierdzi, że gdzieś około połowy lat osiemdziesiątych) wcale nie
startowała do lotu opadającego z wyjątkowo wysokiego poziomu. Ekonomiści
nazwaliby ten punkt odniesienia efektem niskiej bazy, ja wolę pisać o
fascynacji nowymi technologiami, internetem, niskim poziomie muzycznej edukacji
w narodzie i wszechobecnej bezrefleksyjnej bylejakości. Co do frekwencji na
jazzowych festiwalach, obserwując od czasu do czasu twarze słuchaczy
zastanawiam się, ile w tym mody i snobizmu, a ile rzeczywistego pragnienia
poznania jakiejś nowej muzyki…
W
takiej, co by nie mówić, niezbyt różowej rzeczywistości, podziwem darzę
wszystkich, którzy jednak próbują z muzyki uczynić sposób na życie, wyrażenie
siebie, ale przecież również na zarobienie na godną egzystencję. Niezależnie od
poziomu artystycznego, dziś muzyk musi równie sprawnie co w zagadnieniach
muzycznych poruszać się w meandrach muzycznego biznesu.
Podziwiam
młodych, którzy wierzą w to, że dobra muzyka obroni się swoją jakością. Tych,
którzy nagrywają i wydają płyty za własne pieniądze, wierząc, że trafią do
wystarczająco wielu słuchaczy. Tych, którzy bez artystycznych kompromisów grają
i nagrywają to, co im w duszy gra, idąc zdecydowanie pod prąd wszechobecnej
komercji.
W
związku z tym podziwiam ludzi takich jak Kajetan Borowski, Jakub Dworak i
Grzegorz Masłowski. Ich wspólne dzieło – najnowszy album „Totem” jest właśnie
wyrazem takiej niezłomnej wiary w wielką sztukę. Oto bowiem można w Polsce
nagrać mainstreamowe, klasyczne fortepianowe trio z autorskim repertuarem i
zaistnieć na rynku.
Cała
trójka skończyła niedawno Akademię Muzyczną w Katowicach. Muzycy mają na swoim
koncie już kilka sesji nagraniowych w różnych składach, jednak razem stworzyli
zespół, który powinien pozostać czymś więcej, niż tylko jednorazowym projektem.
Moja muzyczna intuicja podpowiada mi, że razem potrafią zrobić dużo więcej, niż
występując w przeróżnych tworzonych okazjonalnie i przeze mnie nieco
znienawidzonych tzw. projektach.
W muzyce jest jak w zespołowych sportach – bez indywidualnych umiejętności i talentu drużyny nie będzie, jednak wspólne treningi, zrozumienie i zgranie tworzą zwykle kolektyw dużo lepszy niż suma umiejętności jego członków.
Podziwiać
należy niezwykle dojrzałą technicznie grę Kajetana Borowskiego i jego
niewątpliwy talent do komponowania. Umieszczenie na płycie wypełnionej własnymi
kompozycjami lidera utworu „Blue Bossa” Kenny Dorhama z pewnością przypadkiem
nie jest o ma coś wspólnego z muzycznymi fascynacjami lidera.
Całość
jest słowiańska, liryczna i daleka od energetycznej ekspresji. „Totem” to album
dojrzały, jeden z najbardziej dojrzałych debiutów jakie słyszałem od lat.
Zastanawiam
się ostatnio nad możliwością dopisania do naszego radiowego Kanonu Jazzu którejś
z pierwszych płyt tria Esbjorna Svenssona, w związku z tym do mojego
odtwarzacza „Winter In Venice” i „EST Plays Monk”. Specjalnie na tą okoliczność
pożyczyłem też od znajomowe kolekcjonera album „When Everyone Has Gone” – trudno
dziś dostępny debiut tria, które przybrało nazwę e.s.t. Dlaczego o tym piszę?
Moim zdaniem zespół Kajetana Borowskiego może przy odrobinie szczęścia rozwinąć
się podobnie i zrobić wielką karierę. Wiem, że zapału do pracy i determinacji
im nie zabraknie, a jeśli uważacie, że to mało prawdopodobny scenariusz –
posłuchajcie debiutu sprzed lat. Dziś macie okazję kupić album, który może być
równie poszukiwanym białym krukiem za 20 lat, jakim dziś jest „When Everyone
Has Gone”.
Kajetan Borowski Trio
Totem
Format: CD
Wytwórnia: Inetive Records
Numer:
190394260682
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz