Ten
album to w zasadzie muzyczny samograj, choć kiedy ukazał się w 1996 roku, czyli
dokładnie 20 lat temu, był całkiem sporą sensacją. W dyskografii Herbie
Hancocka zajmuje chronologicznie miejsce między zdecydowanie stricte jazzowym
albumem „Tribute To Miles” i acid-jazzowym „Dis Is Da Drum” bedącym rodzajem
muzycznego rozliczenia z elektrycznym graniem z Rockit Band z lat
osiemdziesiątych, a nagranym w duecie przez Herbie Hancocka i Wayne Shortera,
bez udziału innych muzyków fenomenalnym i znowu zdecydowanie klasycznie
jazzowym „1 + 1” z 1997 roku.
Sensacją
nie był zespół towarzyszący pianiście – tu niespodzianek nie było. U boku
Herbie Hancocka zagrali muzycy, z którymi grał wcześniej wielokrotnie. 20 lat
temu to był zespół marzeń – Michael Brecker, Dave Holland, Jack DeJohnette i
Don Alias. Dodatkowo w kilku utworach zagrała rozszerzona sekcja instrumentów
dętych i smyczkowych. Taki zespół mógł zagrać wszystko, dowolny jazzowy
repertuar. W ten sposób mogli nagrać płytę jakich wiele, doskonałą, a
jednocześnie bardzo podobną do dziesiątek, a może i setek innych albumów
zawierających perfekcyjne interpretacje jazzowych standardów z fantastycznymi
solówkami wszystkich muzyków. Ten zespół nie miał słabych punktów. Herbie
Hancock, muzyk, który w swojej bogatej karierze spróbował właściwie
wszystkiego, może za wyjątkiem muzyki operowej (chyba, że coś przegapiłem…),
postanowił jednak zrobić coś nietypowego. Zostawił na chwilę innym zajmowanie
się kolejnymi interpretacjami jazzowych przebojów i postanowił udowodnić, że
tak jak kiedyś popularne piosenki z niekoniecznie najlepszej klasy
amerykańskich przedstawień teatralnych i filmów stawały się wielkimi przebojami
w rękach jazzmanów, tak w każdym czasie utalentowani muzycy mogą posłużyć się aktualnymi
popowymi przebojami i przerobić je na fantastyczne jazzowe melodie. Oczywiście
nie da się tego zrobić z dowolną kompozycją, ale nawet wśród banalnych piosenek
daje się znaleźć jazzowe klasyki.
W
efekcie powstał album o jakże adekwatnym tytule – „The New Standard” – nowe
standardy. Nie wszystkie utwory są tu całkiem współczesne, ale również część
melodii z Broadwayu czekała czasem kilkanaście lat na swoje drugie życie.
Muzyka na tym albumie broni się sama, warto jednak przypomnieć rodowód tworzących
tą płytę kompozycji.
„New
York Minute” to kompozycja Dona Henleya, perkusisty grupy The Eagles z wydanej
w roku 1989 płyty „The End Of The Innocence”. Don Henley raczej nie zrobił
wielkiej światowej kariery. Takowej nie da się zrobić za pomocą muzyki, którą
nagrywał w latach osiemdziesiątych. The Eagles zaliczył już cały szereg
powrotów na scenę, jednak kiedy grono ich fanów z lat siedemdziesiątych
przestanie przychodzić na koncerty, z pewnością kolejnego powrotu nie będzie…
„Mercy
Street” to zdecydowanie bardziej znana i ciekawsza w oryginale kompozycja
Petera Gabriela z genialnej płyty „So” z 1986 roku. Herbie Hancock wprowadził
ją na jazzowe salony. Muzycy jazzowi sięgają chętnie po kompozycje Petera
Gabriela, a „Mercy Street” usłyszycie choćby na jednej z płyt Ala Di Meoli. Ja
jednak wolę wersję Herbie Hancocka ze świetnym duetem fortepiano i saksofonu
uzupełnionym wybornym rytmem Dona Aliasa.
„Norwegian
Wood” to jeden z najczęściej pojawiających się w jazzowych okolicznościach
utworów skomponowanych przez Johna Lennona i Paula McCartneya. Kompozycja miała
swoją premierę na płycie „Rubber Soul”. Z jazzowych wykonań tego utworu,
zarówno instrumentalnych, jak i tych z tekstem można złożyć całkiem niezły
album. Do najbardziej znanych należą wykonania Gary Burtona, Acker Bilka, Budy
Richa, Gary Burtona, orkiestry Counta Basie, Iiro Rantali i Victora Lemonte
Wootena. Większość z nich została nagrana wcześniej niż album „The New
Standard”, więc akurat ten utwór nie jest muzycznym odkryciem Herbie Hancocka.
Jeśli szukacie wersji z tekstem, jedną z najlepszych nagrała Grażyna Auguścik
na płycie „The Beatles Nova”.
„When
Can I See You” to znaleziona przez Herbie Hancocka, nagrodzona nagrodą Grammy w
1994 roku kompozycja muzyka znanego jako Babyface. Oryginał to zupełnie nie są
moje klimaty, więc pozostaję z wersją Herbie Hancock i jego zespołu.
„You've
Got It Bad, Girl” pochodzi z absolutnie genialnego albumu Stevie Wondera
„Talking Book” z 1972 roku. Na tej płycie w zasadzie nie została zauważona, jednak
w blasku „You Are The Sunshine Of My Life”, „Superstition” i „You And I” łatwo
zgubić pozostałe utwory. Do jazzowej postaci doprowadził ten utwór sam Quincy
Jones już rok po wydaniu „Talking Book” nadając swojej płycie tytuł „You've Got
It Bad, Girl”. Tam w chórkach śpiewają Bill Withers, Billy Preston i Stevie
Wonder – chórek marzenie. Od lat szukam pretekstu, żeby przemycić „Talking
Book” do Kanonu Jazzu. Wersja Herbie Hancocka daje okazję do wykazania się
wirtuozerską solówką Jackowi DeJohnette. Chciałbym kiedyś zapytać Stevie
Wondera, co myśli o takim potraktowaniu jego kompozycji.
„Love
Is Stronger Than Pride” był jednym z największych światowych przebojów muzyki
po w 1988 roku w wykonaniu Sade. Mało kto wyobrażał sobie, że może istnieć bez
tekstu. A jednak udało się. W rolach głównych Michael Brecker i John Scofield.
„Scarborough
Fair” to najstarsza kompozycja na płycie – w 1966 roku nieco zmieniając
tradycyjny tekst i melodię Paul Simon umieścił ją na płycie niezwykle wtedy
popularnego duetu Simon & Garfunkel – „Parsley, Sage, Rosemary and Thyme”.
Korzenie melodii i tekstu sięgają średniowiecznej Anglii. Herbie Hancock nie
całkiem słusznie przypisał jej autorstwo duetowi Paul Simon i Art Garfunkel. O
płycie „Parsley, Sage, Rosemary and Thyme” nikt dziś nie pamięta. Paul Simon
zrobił w muzyce wiele, a niektórzy uważają, że jego najlepszym posunięciem było
rozstanie się z Artem Garfunkelem. Wielu pamięta „The Sound Of Silence”, dzięki
Herbie Hancockowi „Scarborough Fair” zyskała nowe życie.
„Thieves
In The Temple” to po prostu Prince w najlepszej postaci. Premiera tej
kompozycji miała miejsce w 1990 roku – wtedy ukazał się album „Graffiti
Bridge”, będący ścieżką dźwiękową do filmu o tym samym tytule. Jako że Prince
był geniuszem muzycznym i dość przeciętnym aktorem, dziś album sprzedaje się
ciągle wyśmienicie, a o kolejnych wydaniach filmu jakoś trudno usłyszeć.
„All
Apologies” to kompozycja Kurta Cobhaina z albumu Nirvany „In Utero”. Osobiście
fenomenu Nirvany nie rozumiem, a największym jazzowym orędownikiem ich
kompozycji pozostaje chyba niezmiennie Brad Mehldau. Pewnie na Nirvanę byłe za
stary, wolę Police i Pink Floyd.
„Manhattan
(Island Of Lights And Love)” jest prawdopodobnie klasycznym wypełniaczem,
kompozycją Herbie Hancocka łamiącą konwencję konstrukcji repertuaru albumu „The
New Standard”. Nie znam żadnego innego nagrania tego utworu.
Album
zamyka jedna z najbardziej jazzowych kompozycji umieszczonych na tym krążku - „Your
Gold Teeth II”. To utwór pochodzący z wydanej w 1975 roku płyty „Katy Lied”
zespołu Steely Dan. Na tej płycie debiutował w roli wokalisty Michael McDonald,
który później śpiewał między innymi duety z Chaką Khan i Arethą Franklin.
Debiut zaliczył również Jeff Porcaro, perkusista związany przez większość
muzycznej kariery z grupą Toto, który jednak nie stronił od jazzowego grania.
Usłyszycie go na płytach Ala Jarreau, Arethy Franklin i George’a Bensona. Z
Herbie Hancockiem grał na „Lite Me Up”. Nagrał też wielkie przeboje z Michaelem
Jacksonem, Pink Floyd, Dire Straits, Eltonem Johnem, Madonną i w zasadzie
wszystkimi największymi gwiazdami poprzedniego stulecia. Ale jego pierwszą
pracą było nagranie „Your Gold Teeth II” z zespołem Steely Dan. Miał wtedy 20
lat. Po raz pierwszy na płycie Steely Dan pojawił się też przy tej okazji Larry
Carlton, wtedy już uznany jazzowy gitarzysta, który wkrótce miał skierować
zespół na nieco bardziej jazzowe drogi, co doprowadziło do nagrania
przebojowego albumu „Aja”, ale to już zupełnie inna historia.
Herbie Hancock
The New Standard
Format: CD
Wytwórnia: Verve / Polygram
Numer: 731452771520
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz