„Kansas
City Here I Come” to niezwykła produkcja na mocno zatłoczonym rynku krajowych
jazzowych premier. To prawdziwie zwyczajna płyta ze wspaniałą muzyką. Gdyby
została nagrana pół wieku temu w Nowym Jorku, Chicago, czy Kansas City, byłaby
równie piękna i równie aktualna. Album nie jest żadnym projektem specjalnym,
wydanym z okazji, ku czci i na cześć. Nie zawiera specjalnie napisanych
wydumanych kompozycji stworzonych dla uczczenia jakiejś historycznej okazji. W
zamian za to wypełniony jest prawdziwą, zagraną i zaśpiewaną z pasją jazzową
muzyką. To z pozoru garść wykonywanych i nagrywanych setki, a może i tysiące
razy jazzowych standardów uzupełnionych o jedną kompozycję Deborah Brown.
Tak
jest w istocie, przecież „Cry Me A River”, „Summertime”, czy „My One And Only
Love”, to utwory, które prędzej czy później przy jakiejś okazji zaśpiewa każda
jazzowa wokalistka. Międzynarodowy zespół akompaniujący wokalistce sprawdza się
w swojej roli doskonale, jednak nie ma tu miejsca na pełne fajerwerków
instrumentalne popisy muzyków. Najważniejszy jest głos Deborah Brown.
Animatorem
i organizatorem nagrania oraz z pewnością niełatwych do zorganizowania i z
pewnością sfinansowania koncertów jest szczeciński saksofonista Sylwester
Ostrowski. Na płycie zaśpiewał też gościnnie Kevin Mahogany. W kilku utworach
zagrała wrocławska orkiestra kameralna Narodowego Forum Muzyki Leopoldinium.
Dlaczego zatem
warto kupić kolejną płytę z wybornie zaśpiewanymi jazzowymi standardami? Czy
powinniśmy kierować się narodową dumą i podkreślać wieloletnie związki
urodzonej w Kansas City wokalistki z Polską, wspominając jej nagrania choćby ze
Zbigniewem Namysłowskim? Kolekcjonerskim rarytasem po latach będą z pewnością
przepiękne duety z Kevinem Mahogany, który jest światową gwiazdą jazzowych
salonów („Teach Me Tonight” i „My One And Only
Love”).
Mimo nieco
służebnej roli akompaniatorów warto zauważyć kilka całkiem ciekawych momentów w
wykonaniu Sylwestra Ostrowskiego oraz docenić powściągliwość orkiestry. Nie
przepadam za rozpoczynaniem każdego wokalnego standardu rozbudowanym
przedstawieniem melodii przez smyczkowy zespół, nie tylko dlatego, że znam te
melodie od lat, ale również dlatego, że najczęściej zaproszenie do studia dużej
orkiestry sprawia, że cała produkcja staje się zbyt perfekcyjna i pozbawiona
koniecznej w przypadku nagrywania klasyków bluesowej stylistyki. To zwykle
problem aranżacji i sprowadzenia do studia muzyków, którzy z bluesem i swingiem
nie mają na co dzień wiele wspólnego. Tak oto łatwo można wpaść w pułapkę w
efekcie czego jazzowa płyta staje się produktem muzyki salonowej przeznaczonej
dla mitycznego szerokiego grona odbiorców, czyli dla ludzi, którym istnienie
muzyki w otaczającej ich rzeczywistości raczej nie przeszkadza.
Doceniam więc
powściągliwość w wykorzystaniu wrocławskiej orkiestry i czystość formy nagrań
dokonanych bez jej udziału. Nie oznacza to w żadnym wypadku krytyki dźwięków
proponowanych przez jedną z najlepszych polskich orkiestr kameralnych. Znam
jednak tylko jednego producenta, dla którego więcej ludzi w studiu zawsze
oznaczało lepszą muzykę, niestety prędko produkcją się nie zajmie, bowiem
opuści więzienie za kilkanaście lat. Tym geniuszem jest oczywiście Phil
Spector. W przypadku wszystkich innych realizacji – mniej oznacza zwykle
lepiej. Brawa więc dla twórców albumu za to, że oparli się pokusie ozdobienia
wszystkich utworów dźwiękami orkiestry Leopoldinium.
Jak już
wspomniałem, gwiazda może być tylko jedna, warto jednak wykonać ciekawe
ćwiczenie słuchowe i w czasie kolejnego wieczoru spędzonego z tym albumem
skupić się na doskonałych parkiach instrumentalnych. Moim zdaniem ten album
byłby całkiem ciekawy nawet pozbawiony głosów Deborah Brown i Kevina Mahogany.
To wielki komplement dla zespołu towarzyszącego, niezwykłą sztuką jest przyjąć
służebną rolę wobec wokalistki i jednocześnie dać tak wiele od siebie.
Deborah Brown Quartet + Sylwester
Ostrowski
Kansas City Here I Come
Format: CD
Wytwórnia: Agora
Numer: 9788326824654
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz