To już 24 lata…
Rok 1993 był zupełnie wyjątkowym czasem startu kariery zupełnie wyjątkowego
muzyka. Wtedy właśnie poznaliśmy niezwykły muzyczny świat Joshua Redmana. Mnie
osobiście trudno uwierzyć, że od jego muzycznego debiutu w roli lidera minęło
już tyle lat. Joshua Redman pochodzi z muzycznej rodziny, jazzowe
zainteresowania odziedziczył po ojcu, również saksofoniście Dewey Redmanie.
Jako dziecko, słuchał jednak nie tylko Ornette Colemana, z którym grywał ojciec
i innych wielkich saksofonistów. Urodzony w 1969 roku muzyk, jak każdy nastolatek
uzyskujący muzyczną świadomość w latach osiemdziesiątych słyszał Led Zeppelin,
Police, Prince’a i wielu innych bohaterów tamtych czasów. Sam wielokrotnie
opowiadał, że na jego muzyczne doświadczenia i młodzieńcze fascynacje, to nie
tylko John Coltrane i Cannonball Adderley, co dla początkującego saksofonisty
zupełnie naturalne, ale również The Beatles i Aretha Franklin.
Album „Wish”
nie jest pierwszym nagraniem Joshua Redmana, kilka miesięcy wcześniej ukazał
się album zatytułowany zwyczajnie „Joshua Redman”, zawierający mieszankę jego
własnych kompozycji i jazzowych standardów, nagrany między innymi w
towarzystwie Christiana McBride’a, Gregory Hutchinsona i Clarence Penna.
Całkiem niezły debiut w niezłym składzie, jednak w 1993 roku te nazwiska były na
muzycznej scenie równie nowe, jak nazwisko lidera zespołu. Wcześniej Joshua
Redman pojawił się parę razy w studiach nagraniowych swojego ojca, ale także
Boba Thiele i Elvina Jonesa. Trudno jednak nazwać te nagrania spektakularnym
debiutem. Co innego „Wish” – album w którego nagraniu wziął udział zespół w
składzie – Joshua Redman, Pat Metheny, Charlie Haden, Billy Higgins. Jak doszło
do tak sensacyjnego spotkania młodego Joshua Redmana z renomowanymi muzykami?
To w sumie nie ma znaczenia, choć fakt, że Redman namówił starych wyjadaczy do
zagrania melodii, które stanowią jeden z najbardziej niezwykłych zestawów
najbardziej jak to możliwe od siebie odległych muzycznych klimatów nieodmiennie
zadziwia mnie za każdym razem kiedy sięgam po ten album.
Nie znajdziecie
bowiem drugiej takiej płyty, na której wielkie jazzowe gwiazdy, wcale nie
przymuszone do tego kontraktowymi zobowiązaniami, nagrywające swoje solowe
płyty zupełnie gdzie indziej stworzyły zespół akompaniujący debiutantowi w
takim niezwykłym otoczeniu. „Wish” to połączenie ducha Ornette Colemana z
przebojami Stevie Wondera i Erica Claptona. Na krążku sąsiadują ze sobą
kompozycje Pata Metheny i Charlie Hadena z „Moose The Mooche” – stareńką
melodią przypisywaną Charlie Parkerowi. Do tego całkiem zgrabnie w tym
zestawieniu wypadająca kompozycja „Soul Dance” Joshua Redmana.
„Make Sure You're
Sure” Stevie Wondera, to był w 1993 roku całkiem spory i aktualny przebój, po
raz pierwszy zaśpiewany przez Stevie Wondera w 1991 roku na płycie „Jungle
Fever”, która była dla Stevie Wondera powrotem do wyśmienitej muzycznej formy
po nieco słabszym okresie poprzedniej dekady. „Tears In Heaven” Ericka Claptona
i Willa Jenningsa znał wtedy cały świat i choć Eric Clapton z pewnością nie
chciał takiego przeboju, to był jego największy hit od wielu lat.
Czy
umieszczenie takich melodii było ukłonem Joshua Redmana w stronę komercyjnej
publiczności? Raczej nie, bowiem album rozpoczyna się od „Turnaroud” Ornette
Colemana, a w 1993 roku ludzie słuchali płyt w sklepach, zaczynając od
pierwszej ścieżki… Faktem jest jednak, że w 1993 roku Warner Bros w zasadzie
nie wydawał jazzu, więc może jednak chęć dotarcia do szerszej publiczności
wpłynęła na repertuar? Z pewnością jednak „Wish” mimo tak dziwnego repertuaru
jest wyśmienitym pełnoprawnym, rasowym jazzowym albumem, który w jednej chwili
zwrócił uwagę całego świata na nową gwiazdę, a Joshua Redman wielokrotnie
potwierdizł później i do dziś udowadnia, że z każdej melodii można zrobić
jazzowy przebój. Dziś jest muzykiem wybitnym, kimś, na kogo nowe albumy czeka
cały muzyczny świat. Czy towarzystwo bardziej doświadczonych kolegów pomogło mu
w debiucie? Z pewnością go przyspieszyło, jednak z perspektywy lat, wielu
koncertów Joshua Redmana, jakie miałem okazję zobaczyć osobiście, całkiem pokaźnej
i niezwykle różnorodnej dyskografii, wielu Płyt Tygodnia z jego udziałem uważam
go za jeden z najważniejszych głosów młodego pokolenia. Jako, że jest moim
rówieśnikiem, nie obrażajcie się na fakt, że dla mnie jest ciągle
przedstawicielem młodego pokolenia. Jestem mu nawet w stanie wybaczyć odrobinę
sentymentalne „Tears In Heaven”, które ratuje genialny w tym utworze Pat
Metheny.
Joshua Redman
Wish
Format: CD
Wytwórnia: Warner
Numer: 093624536529
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz