Uwielbiam
takie niespodzianki. Uwielbiam przypadkowo znalezione w sklepie, gdzieś daleko
od domu płyty. Za każdym razem kiedy wybieram się gdzieś w podróż przeznaczam
sporą sumę pieniędzy na płytowe zakupy, często kierując się poradami lokalnych
sprzedawców. Czasem kupuję album jedynie dlatego, że podoba mi się zdjęcie na
okładce, albo na liście utworów widzę jakiś ulubiony standard, lub cover który
do jazzowej konwencji nie pasuje, oczekując jakiejś kreatywnie istotnej nowej
myśli muzycznej. Najczęściej jednak to zupełnie irracjonalne przeświadczenie,
że album, który przypadkowo wpadł mi w ręce będzie ciekawy. Wierzcie, albo nie,
niemal bez pudła trafiam w coś, co przynajmniej dla mnie brzmi ciekawie. Jak to
zrobić? Chyba nie ma w tym jakiegoś specjalnego talentu, to raczej praktyka.
Kieruję się takimi zasadami już jakieś 20 lat i zupełnie nietrafionych zakupów
w zasadzie już nie mam.
O Cyrille
Aimee, zanim kilka tygodni temu wziąłem do ręki jej nowy album – „Let’s Get
Lost” nigdy wcześniej nie słyszałem. Przypadek sprawił, że trafił w moje ręce w
tym samym, ciągle istniejącym sklepie, w którym wiele lat temu kupiłem swoją
pierwszą płytę Terez Montcalm. Nie oznacza to wcale, że ktoś prowadzi sklep pod
nazwą „Wokalistki nieznane w Polsce”. To pewnie przypadek, ale sklep ma tyle
uroku, że za każdym razem, kiedy jestem w pobliżu, zawsze go odwiedzam. Szkoda,
że to dość daleko. Gdzie – nie zdradzę, to taki mały sekret.
W
każdym razie Cyrille Aimee okazała się kolejnym ciekawym odkryciem. Proste,
melodyjne jazzowe piosenki, akustyczny w większości akompaniament, stara szkoła
swingu. Niby to wszystko już było. Jednak słucha się przyjemnie.
Z internetowych
źródeł dowiedziałem się, że „Let’s Get Lost” nie jest wcale udanym debiutem
początkującej wokalistki. Na okładce Cyrille Aimee wygląda młodo, okazuje się
jednak, że mam sporo do nadrobienia, bowiem zanim doszło do nagrania
najnowszego albumu, artystka miała na swoim koncie już 7 autorskich płyt. Z jej
oficjalnego biogramu wynika również, że jej matka pochodziła z Dominikany, a
ojciec jest Francuzem. Artystka wychowała się we Francji, a obecnie dzieli swój
czas pomiędzy USA i niezliczonymi okazjami do koncertowania niemal w całej
Europie. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek śpiewała w Polsce.
Jej
muzyka jest połączeniem bossanovy, samby, swingu, cygańskiego jazzu rodem z
Francji i stylistyki kiedyś wymyślonej przez Mary Ford i Andrews Sisters. To
wszystko klimaty sprzed wielu lat. Jednak mimo tych dość staromodnych źródeł,
Cyrille Aimee wraz z towarzyszącymi muzykami potrafią znaleźć w tym wszystkim
własną drogę i brzmią niezwykle nowocześnie.
Cyrille
Aimee posiada coś, co jest największym skarbem każdej wokalistki. Nawet z płyty
śpiewa specjalnie dla mnie. I dla każdego z Was. Jest niezwykle bezpośrednia,
genialnie muzykalna, niezwykle swobodna rytmicznie. Nie dysponuje może dużą
skalą głosu, nie stara się też kopiować kogokolwiek. Jest sobą, nie udaje. No i
śpiewa właśnie dla mnie. Jeśli namierzycie gdzieś jej najnowszą płytę, może
zaśpiewać również dla Was.
Cyrille Aimee
Let's Get Lost
Format: CD
Wytwórnia: Mack Avenue
Numer:
673203109728
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz