22 kwietnia 2017

Krzysztof Komeda Quintet - Astigmatic

Krzysztof Komeda to postać legendarna. Gdyby wielkość muzyka mierzyć ilością napisanych o nim książek i płyt wspominających jego kompozycje, wyprzedzić go miałby szansę tylko Fryderyk Chopin. Krótki okres, w którym jego twórczy zapał splótł się z zamówieniami na nowe kompozycje, w szczególności filmowe z możliwościami ich nagrania i wykonywania na europejskich scenach sprawił, że nagrań jest całkiem sporo, ale jeśli odrzucimy takie, które niekoniecznie powinny się ukazać, to okazuje się, że nie zostaje zbyt wiele, a „Astigmatic” staje się najważniejszym albumem w jego dyskografii.

Wielu uważa, że „Astigmatic” jest najważniejszym polskim albumem jazzowym, a w kilku poważnych i uznanych europejskich publikacjach został nawet uznany za najważniejszy album europejskiego jazzu. Sam nie oparłem się parę razy pokusie podarowania tej płyty amerykańskim fanom jazzu, uznając, że to jeden z najodpowiedniejszych polskich prezentów. Nigdy się nie skarżyli, choć moim zdaniem te opinie są nieco przesadzone i parę innych płyt jest co najmniej równie dobrych. Muzyka to jednak nie sport i nie trzeba koniecznie ustalić zwycięzcy, wystarczy pamiętać, że „Astigmatic” to album doskonały i powinien stanowić jeden z pierwszych elementów każdej kolekcji jazzowych nagrań w dowolnym zakątku świata.

Moja osobista opinia na temat tego albumu kilkakrotnie zmieniała się w czasie ostatnich dziesięcioleci. Nigdy nie uznałem, że to album słaby, jednak często wydawało mi się, że jak na ten najlepszy z najlepszych w dorobku Komedy – trochę w nim za mało autorskiego fortepianu. Oczywiście Krzysztof Komeda to przede wszystkim genialny kompozytor, ale potrafił też być doskonałym wykonawcą swoich kompozycji, a „Astigmatic” jest przede wszystkim albumem Tomasza Stańki i Zbigniewa Namysłowskiego. Krótko mówiąc – za mało tu Komedy – pianisty, tak często myślałem. Dziś jestem w momencie, kiedy potrafię dostrzec genialność kompozycji. „Astigmatic” zawiera trzy w zasadzie najważniejsze kompozycje Krzysztofa Komedy, choć świat zna go z pewnością głownie dzięki innej – napsianej później kołysance z filmu „Rosemary’s Lullaby” i pierwotnie śpiewanej przez Mię Farrow. Ironią losu jest, że nawet „Astigmatic” nie został doceniony przez Związek Kompozytorów Polskich, bowiem w jednej z kilku prób przekonania ważnego wówczas związku twórczego przez samego Komedę do swojej twórczości, zaszczytne grono wielkich kompozytorów, których nazwisk nie warto w tym kontekście wymieniać, uznało, że to chyba muzyka raczej rozrywkowa… Może nie potrafili wtedy zauważyć trzeciego nurtu, wpływów impresjonistycznych i niezwykłej oryginalności dzieł Komedy. Albo znowu sprawa była polityczna. Nieważne, grunt, że udało się „Astigmatic” w genialnym składzie nagrać, krótko po tym, jak nieco zmniejszonym i zmienionym składzie Krzysztof Komeda zagrał swoje kompozycje na Jazz Jamboree w Sali Kongresowej w 1965 roku. Nagranie z tego koncertu też zresztą jest dostępne.

O takich albumach jak „Astigmatic” nie trzeba w zasadzie nic pisać. Warto jednak je przypominać młodszym słuchaczom, którzy niestety w szkole nie dowiedzą się o tym, że w Polsce powstawały takie nagrania. W szkolnym programie lepiej podobno próbować uczyć gry na flecie i porządkować chronologicznie kompozytorów, w tym tych, którzy uznali kiedyś, że Komeda kompozytorem nie jest…

Krzysztof Komeda Quintet
Astigmatic
Format: CD
Wytwórnia: Muza / Polskie Nagrania
Numer: PNCD 536

Brak komentarzy: