Zespół
The Microscopic Septet działa aktywnie na nowojorskiej scenie muzycznej już
ponad 12 lat. Najstarsi fani pamiętają, że właściwe początki grupy działającej
pod tą samą nazwą sięgają przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych
ubiegłego wieku. Muzycy, posiadając duży dystans do sytuacji na niezwykle
konkurencyjnym amerykańskim rynku muzycznym, sami określają siebie jako „New
York’s Most Famous Unknown Band” – czyli uznają swoją pozycję najsłynniejszego
spośród nieznanych nowojorskich zespołów. To bardzo ciekawa pozycja, z
pewnością pozwalająca na sporą swobodę twórczą. Całkiem pokaźny dorobek zespołu
z dużą starannością ponownie wydaje i udostępnia fanom mało znana w Polsce
wytwórnia Cuneiform Records. W dobie wirtualnego handlu, brak polskiego
dystrybutora nie powinien być przeszkodą w dotarciu do większości dyskografii
zespołu.
Najnowszy
album nie odbiega w jakiś szczególny sposób od stylu zespołu znanego z
poprzednich nagrań. Jeden z amerykańskich recenzentów nazwał zespół mianem „The
Finest Retro-Futurists Around” – Najlepsi retro-Futuryści w mieście. W Polsce
zespoły grające w ten sposób właściwie nie występują, a jeśli słychać taką
muzykę, określa się ją często całkiem sympatycznym, choć nie do końca oddającym
sens takiego pomysłu artystycznego określeniem happy jazz.
Muzykom
The Microscopic Septet nie sposób odmówić olbrzymich pokładów pozytywnej
energii, jednak oferują dużo więcej niż doskonałe brzmienie wyśmienicie
współpracującej ze sobą sekcji dętej złożonej z czterech saksofonów. Nie są
współczesną wersją jazzowej orkiestry grającej do tańca w złotej erze swingu w
nowojorskich salach tanecznych, ani też wcześniej na statkach w delcie
Misissippi. W swoim dorobku mają album poświęcony muzyce Theloniousa Monka, a
członkiem założycielem zespołu i jego pierwszym saksofonistą altowym był sam
John Zorn. Niestety nie zachowały się żadne nagrania zespołu z Johnem Zornem w
składzie.
Dziś,
pomimo całkiem zaawansowanego wieku większości członków zespołu, formacja
działa w nowoczesny sposób, finansując swoje nowe nagrania, w tym również album
„Been Up So Long It Looks Like Down To Me: The Micros Play The Blues” w modelu
społecznościowym, korzystając z portalu Kickstarter.
Dziś
The Microscopic Septet grają tak, jakby przypuszczalnie brzmiała sekcja dęta
orkiestry Duke Ellingtona, gdyby ciągle stał na jej czele, jednocześnie
nowocześnie i nieco staromodnie, z dużym szacunkiem dla tytułowego bluesa.
Szacunek dla tradycji nie musi oznaczać ślepego zapatrzenia w nagrania dawnych
mistrzów, może być ich twórczym, współczesnym przetworzeniem.
Na
najnowszej płycie zespołu najbardziej ellingtonowsko brzmi „12 Angry Birds”. Do
użytkowego charakteru muzyki granej do tańca nawiązuje również stały element
koncertów zespołu, po raz pierwszy nagrany w studiu „I’ve Got A Right To Cry”,
stary przebój z R&B z Zachdniego Wybrzeża nagrany w latach pięćdziesiątych
przez Joe Ligginsa, znany również z wykonań Hanka Williamsa Jr.’a i Fatsa
Domino.
Znam
sporo albumów, w których tytułach słowo blues znajduje bardziej bezpośrednie
uzasadnienie w zawartości muzycznej, to jednak nie tytuł, ale muzyka jest
najważniejsza. The Microscopic Septet to wyjątkowa formacja, łącząca tradycję z
nowoczesnością, doskonale zaaranżowane partie instrumentów dętych z udanymi
solówkami, świetne pomysły na własne utwory z udanymi wykonaniami znanych
wszystkim melodii („Silent Night”). Ich najnowszy album jest równie doskonały,
co poprzednie, jeśli nie słyszeliście o tym zespole – szykujcie się na spore
wydatki związane ze skompletowaniem ich niezwykle różnorodnej i ciekawej
dyskografii.
The Microscopic Septet
Been Up So Long It Looks Like Down To Me:
The Micros Play The Blues
Format: CD
Wytwórnia: Cuneiform Records
Numer:
045775042527
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz