Album „School
Days” powstał w 1976 roku i był chronologicznie czwartą solową produkcją
Stanleya Clarke’a. W Kanonie Jazzu niemal 4 lata temu umieściłem jego solowy
debiut – płytę „Children Of Forever”. Obie pozycje, podobnie jak większość
nagrań muzyka z lat siedemdziesiątych nadspodziewanie dobrze wytrzymały próbę
czasu. Z pewnością wiele z nich powstawało w biegu, bowiem ten okres był dla
Stanleya Clarke’a bardzo pracowity. Był stałym członkiem dającego wiele
koncertów i nagrywającego albumy niemal co roku zespołu Chicka Corea Return To
Forever. Znajdował czas na solowe koncerty, co dokumentuje znakomity album
„Live 1976-1977”. Nagrywał z McCoy Tynerem, Chaką Khan, Florą Purim, Stanem
Getzem, Frankiem Fosterem, Dexterem Gordonem, Pharoah Sandersem i wieloma
innymi. Wtedy nie pisał jeszcze muzyki do filmów, pełnił jednak często rolę
producenta, często albumów niekoniecznie jazzowych.
Był gwiazdą,
muzycy grający elektryczny jazz byli wtedy gwiazdami o popularności
porównywalnej do muzyków rockowych, występowali na stadionach (przynajmniej w
USA) i byli po gwiazdorsku przyjmowani, kiedy pojawiali się w Europie. Później
bywało różnie, choć do dziś pozostaje jednym z najlepszych basistów, jednym z
tych muzyków, którzy z pewnością dysponując genialną techniką gry, nie zawsze
potrafią zamienić te umiejętności na genialną muzykę. Jednak większość jego
nagrań z lat siedemdziesiątych należy do kanonu muzyki jazzowej tego okresu.
Dla basistów
riff z utworu tytułowego jest obowiązkową pozycją, którą znać wypada. Być może
Stanley Clarke nie jest godnym wyróżnienia wokalistą, ale w tamtych czasach
wypadało coś zaśpiewać. Jest za to jednym z najlepszych basistów wszechczasów,
a album „School Days” dowodzi, że jest również wybornym kompozytorem. Właściwie
każdy utwór z tego albumu zasługuje na wyróżnienie. „School Days” to wyśmienity
basowy riff, „Quiet Afretnoon” to wyborna ballada w wykonaniu lidera w
towarzystwie Steve Gadda na bębnach i jednego z pierwszych członków The E
Street Band – Davida Sanciousa na moogu. Roztańczony „The Dancer” zadziwia
aranżacją i pokręconymi rytmami. „Desert Song” z gościnnym udziałem Johna
McLaughlina pokazuje, że Stanley Clarke nie jest jedynie wirtuozem gitary
basowej, ale muzykiem potrafiącym wejść w muzyczny dialog z samym Johnem
McLauglinem. Tylko za sprawą „Desert Song” Stanley Clarke przestaje być jedynie
sprawnym basistą, filarem sekcji rytmicznej Return To Forever, staje się
muzykiem przez duże M.
Końcówka
krótkiego albumu – „Hot Fun” i „Life Is Just A Game” poszerza brzmienie o
szereg smyczków i instrumentów dętych, duży aparat wykonawczy perfekcyjne
zaaranżowany przez lidera. Gościnnie na instrumentach klawiszowych w „Life Is
Just A Game” zagrał George Duke.
„School Days”
jest jednym z wielu ciekawych albumów Stanleya Clarke’a z lat
siedemdziesiątych. Zasługuje na wyróżnienie wśród nich głównie z powodu
kompozycji, które na stałe weszły do repertuaru koncertowego artysty i
pojawiały się później na jego innych albumach. Dziś płyta jest udaną wycieczką
w muzyczną przeszłość analogowych syntezatorów, jazzowych przebojów i
poszukiwania komercyjnego sukcesu bez artystycznych kompromisów. Album ukazał
się w 1976 roku, tym samym, w którym swój debiutancki album wydał Jaco
Pastorius. Wspanialszego roku w historii jazzowej gitary basowej już chyba
nigdy nie będzie.
Stanley Clarke
School Days
Format: CD
Wytwórnia: Nemperor / Epic / Sony
Numer: 5099746821920
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz