Kiedy
w 1994 roku ukazał się album „I Can See Your House From Here”, zastanawiałem
się, dlaczego na pierwszym miejscy jego okładki znalazł się John Scofield, a
nie Pat Metheny. Sądziłem, że powinny zadecydować względy komercyjne. Pat
Metheny docierał i do dziś dociera do zdecydowanie szerszego kręgu
publiczności, a wtedy większość muzyki sprzedawała się w sklepach w postaci
fizycznych nośników. To skazywało album na umieszczenie w przegródce przeznaczonej
dla albumów Johna Scofielda, gdzie przypuszczalnie nigdy nie odnalazła tego
albumu większość fanów Pata Metheny, szczególnie tych, którzy nie śledzili
jakoś szczególnie nowości wydawniczych.
Z
muzycznego punktu widzenia to ma oczywiście głęboki sens – muzyce albumu
zdecydowanie bliżej do ówczesnego bardziej jazzowego i nawet tego
teraźniejszego, ludowego stylu Scofielda, niż klimatów Pat Metheny Group. Mimo
tego, album dziś ma status klasyka i jest ważną pozycją w dyskografii obu
muzyków. U mnie na półce stoi na końcu zbioru płyt Johna Scofielda, ale również
na początku grupy albumów sygnowanych nazwiskiem Pata Metheny. W ten sposób nie
musiałem decydować, czy ważniejszy jest prawy, czy lewy kanał finalnego miksu.
Płytę przygotowano właśnie w ten sposób – w lewym kanale usłyszycie Johna
Scofielda, a prawym Pata Metheny.
Album
firmuje dwu, prawdopodobnie wtedy najważniejszych jazzowych gitarzystów. Mimo
tego ich wspólne nagranie nie jest wirtuozerskim wyścigiem ani popisem
możliwości technicznych, czy wciskaniem firmowych zagrywek w każde możliwe
wolne miejsce. To raczej zrelaksowane, wypełnione luźnymi muzycznymi impresjami
spotkanie ludzi, którzy niczego już nie muszą światu udowadniać, mogą cieszyć
się swoim talentem, dobrze się bawić i dać fanom kilka wyśmienitych kompozycji,
które w jazzowym świecie mogłyby być przebojami.
Album
odniósł spory sukces komercyjny, doskonale godząc jazzowe improwizacje z
chwytliwymi melodiami, bez artystycznych kompromisów i ukłonów w stronę jazzu
za lekkiego i za łatwego. Nie sposób również pominąć doskonałej realizacji
technicznej albumu, co w tamtym czasie nie było charakterystyczne dla Blue
Note, ani kameralnych realizacji w Power Station – studiu specjalizującym się
raczej w zdecydowanie głośniejszej muzyce. W kręgach audiofilskich album ma
status kultowego i jest używany przez wielu recenzentów sprzętu audio, choć
moim zdaniem dostępne przeróżne staranne tłoczenia analogowe w żaden sposób tej
muzyce nie pomagają. Album najprawdopodobniej zarejestrowano w formie cyfrowej.
Jeśli jakiś informacji w materiale źródłowym nie ma – nie odnajdziecie jej
również w najstaranniej przygotowanych i wytłoczonych na najlepszym winylu
tłoczeniach.
Być
może zabrakło trochę interakcji, grania w stylu i na sposób podobny do
najciekawszego utworu na płycie, kompozycji Johna Scofielda „Everybody’s
Party”. Czy jednak ten album powinien być aż tak elektryczny? Ja zmieniam
zdanie niemal za każdym razem, kiedy sięgam po tą płytę. To zwyczajnie zależy
od nastroju. Czasem mam ochotę na nieco bardziej hałaśliwe granie – wtedy mogę
sięgnąć po taki choćby „Uberjam”, a kiedy późno w nocy mam raczej nastrój na
wyśmienitą jazzową balladę sięgam po „One Quiet Night”. Pomiędzy „Uberjam” Johna Scofielda i „One Quiet Night” Pata Metheny
znajdziecie „I Can See Your House From Here”. To absolutny jazzowy klasyk, który powinien być w
każdej kolekcji jazzowych nagrań.
John Scofield & Pat Metheny
I Can See Your House From Here
Format: CD
Wytwórnia: Blue Note
Numer:
724382776529
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz