Matthew
Shipp, za oceanem postać legendarna, niezwykle ceniony pianista i kompozytor, w
Europie może nieco mnie znany, pozostaje jednak amerykańskim muzykiem z mocnej
pierwszej ligi. Nie może być inaczej, pobierał przecież nauki u samego Dennisa
Sandole, słynnego muzycznego edukatora, u którego lekcje pobierał sam John
Coltrane, a także Pat Martino (Dennis Sandole grał na gitarze) i Michael
Brecker. Jego muzyczna kariera wystartowała dość późno. Pierwszy album nagrał w
wieku 28 lat i do dziś stara się chyba tych kilka lat nadrobić. Od początku
2017 roku ukazało się już 5 albumów z jego udziałem, a nagrany w czerwcu 2016
roku w Nowym Jorku krążek „Not Bound” jest najnowszą produkcją, wydaną przez
polską wytwórnię ForTune Productions.
Jeszcze
całkiem niedawno nagranie światowej gwiazdy dla polskiego wydawcy byłoby wielką
sensacją, dziś wielu muzyków jazzowych wydane tam, gdzie znajdzie się pomysł i
odrobina pieniędzy na sfinansowanie całego przedsięwzięcia. Czasy dla jazzu nie
są z pewnością łatwe, a Matthiew Shipp wydaje swoje nagrania w wielu różnych
wytwórniach, nie ułatwiając zadania kompletowania obszernej dyskografii fanom.
„Not
Bound” powstał w Nowym Jorku, a w nagraniu pianiście towarzyszył zespół
lokalnych muzyków, z którymi współpracuje od lat. Najdłużej chyba z perkusistą
– Whitem Dickey’em, ich pierwsze wspólne nagranie powstało w 1992 roku.
Najnowszy
album Matthew Shippa ma wszelkie cechy, które pozwalają wierzyć, że stanie się
jazzowym klasykiem i silną pozycją w obszernej dyskografii lidera. Nie ma tu
eksperymentów brzmieniowych, klasyczny jazzowy kwartet muzyków, którzy mają za
sobą wiele lat wspólnego grania i przeróżnych muzycznych doświadczeń tworzy
kolejny ciekawy album złożony z kompozycji lidera. Niby rzecz normalna, z
odrobiną eksperymentów w postaci przeróżnych instrumentów dętych obsługiwanych
przez Daniela Cartera, weterana nowojorskiej sceny free.
W
jednym z wywiadów, których Matthew Shipp udzielił ostatnio z okazji wydania
jednego z najnowszych albumów – „Piano Song” – oświadczył, że to prawdopodobnie
jedno z jego ostatnich nagrań. Powody takiej decyzji, jeśli muzyk będzie
konsekwentny nie są do końca jasne, nie wynika to w żaden sposób z kłopotów
zdrowotnych, ani też innego rodzaju życiowych problemów, to raczej decyzja
artystyczna. Obserwując olbrzymią aktywność muzyka i energię twórczą, raczej
trudno w to uwierzyć, być może będzie to oznaczało jakiś dłuższy urlop z dala
od studiów nagraniowych i być może nawet koncertów, nie wierzę jednak w
całkowite zerwanie Matthew Shippa z branżą muzyczną. Mam też nadzieję, że
Matthew Shipp pozostanie freejazzowym pianistą, a nie skupi się na swoich
hip-hopowych pomysłach i muzyce eksperymentalnej. Kilka razy próbowałem
zmierzyć się z „Black Music Disaster” z 2012 roku i ciągle tego pomysłu nie
rozumiem, choć mam wrażenie, że za kilka lat przyjdzie mi napisać, że to
wizjonerski klasyk nowego czegoś. Kłopot w tym, że na razie nie wiem czego.
Dziś wolę Matthew Shippa w klasycznej wersji jazzowej, ciekawego pianistę z
wielką muzyczną wyobraźnią i głową otwartą na muzyczne nowości.
Zawsze
też cieszę się, kiedy światowe nagrania ukazują się nakładem polskiego wydawcy,
polecam więc z wielką przyjemnością najnowszy album Matthew Shippa – „Not
Bound”.
Matthew
Shipp Quartet
Not Bound
Format: CD
Wytwórnia: ForTune
Numer:
ForTune 0124 080
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz