20 czerwca 2017

Wayne Shorter - Juju

Wayne Shorter to jeden z najważniejszych jazzowych muzyków wszechczasów. Jest nim od końca lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku do dziś i pozostanie wśród największych na zawsze, niezależnie od tego, w jakim kierunku podąży rozwój jazzu w przyszłości. Dziś jest też jednym z największych żyjących i ciągle czasem pojawiających się na scenie muzyków, mimo faktu, że zbliża się już do dziewięćdziesiątych urodzin, a saksofon tenorowy, na którym gra najczęściej należy raczej do tych instrumentów, które wymagają solidnej siły oddechu. Nie jest też instrumentem najlżejszym. Jednak nawet wydając cząstki swojego przepastnego archiwum i od czasu do czasu pojawiając się na scenie choćby na chwilę, ciągle jest ważną współczesną postacią.

Wayne Shorter to filar drugiego wielkiego kwintetu Milesa Davisa, jeden z największych muzyków, którzy wyrośli z Jazz Messengers Arta Blakey’a, człowiek, bez którego Weather Report byłby zupełnie innym zespołem, ważny element wielu projektów Lee Morgana, Joni Mitchell, zespołów Herbie Hancocka (w tym VSOP), uczestnik niezliczonej ilości ważnych jazzowych nagrań od 1959 roku do dzisiaj. A przede wszystkim jeden z największych saksofonistów wszechczasów, jeden z tych muzyków, którzy niezależnie od aktualnej muzycznej mody – hard-bopu, jazz-rocka, fusion, neoklasycznego post-bopu, ambitnego rocka („Aja” zespołu Steely Dan), czy zwyczajnego rockowego grania w zespołach Carlosa Santany, czy z Rolling Stonesami („Bridges To Babylon”), potrafił być tylko i aż sobą.

Wayne Shorter najlepiej jednak wypada w swoich własnych, autorskich nagraniach, tam może skompletować sobie zespół wedle uznania i zagrać to co chce i jak chce, a kompozytorem jest jednym z największych, co udowodnił wymyślając „Footprints”, „Masqualero”, „Elegant People”, „Nefertiti” i wiele innych znanych tematów.

Album „Juju” powstał w jednym z magicznych jazzowych okresów, w roku 1964. Młody wtedy jeszcze 31 letni Wayne Shorter opuścił właśnie po 5 latach terminowania Jazz Messengers Arta Blakey’a i nagrył „Juju”, aby po miesiącu trafić do zespołu Milesa Davisa, który dziś nazywamy drugim Wielkim Kwintetem.

„Juju” to album zwyczajnie genialny, wypełnionymi nowoczesnymi jak na tamte czasy kompozycjami zapowiadającymi tematy, które już niedługo miał napisać dla Milesa Davisa. W 1964 roku nagrał też 3 albumy z Jazz Messengers, pojechał w trasę z Milesem (dziś dostępny jest album „Miles In Berlin”), nagrał dwa inne wybitne własne albumy – „Speak No Evil” i „Night Dreamer”, uczestniczył w nagraniach Lee Morgana, Gila Evansa i Grahama Moncura III. Sporo jak na 12 miesięcy…

W 1964 roku w wytwórni Blue Note łatwo było skompletować dobrą sekcję rytmiczną. Wayne Shorter poprowadził swoich muzyków genialnie. McCoy Tyner, Reggie Workman i Elvin Jones grają dokładnie tak jak trzeba. Pozostawiając wystarczająco duzo przestrzeni dla pomysłowych improwizacji lidera, wnosząc jednocześnie wiele od siebie. Najwięcej chyba McCoy Tyner – wizytówką jego stylu jest wspaniałe solo fortepianu w „Mahjong”. To właściwie cały McCoy. Nikt nie ma jednak wątpliwości, liderem jest Wayne Shorter. Tak samo genialny w 1964 roku, jak i dzisiaj. Dobrze, że są takie płyty.

W momencie premiery Wayne Shorter był przez część słuchaczy i muzyków uważany za naśladowcę Johna Coltrane’a, zbyt mocno zapatrzonego w wielkiego mistrza. Na pierwszych płytach dla Blue Note, w tym na „Juju” grała sekcja znana z nagrań z Johnem Coltrane’em, co dodatkowo pomnożyło listę komentarzy opisujących młodego Shortera jako naśladowcę Coltrane’a. Rozwój jego talentu, w szczególności kompozytorskiego, a także miejsce, jakie zajął w zespole Milesa Davisa, potwierdziło, że w żadnym wypadku nie jest naśladowcą Coltrane’a, choć w każdej jazzowej melodii zagranej na tenorze można odnaleźć odrobinę Trane’a.

Bez wątpienia, „Juju” to chronologicznie pierwszy z wielkich autorskich albumów Wayne Shortera. To absolutnie konieczna i ważna część jazzowej historii, produkcja ponadczasowa, nie poddająca się właściwie żadnej krytycznej ocenie, aktualna zawsze. Gdyby jeszcze realizacja dała trochę więcej przestrzeni fortepianowi McCoy Tynera. Od lat szukam wydanie, w którym cufrowi mistrzowie remasteringu będą potrafili dołożyć trochę dynamiki do wspaniałych fortepianowych fragmentów. Zastrzeżenia do realizacji Rudy Van Geldera to coś, co zdarza mi się niezbyt często, tym razem jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że fortepian stał w innym pokoju… Trochę szkoda, ale reszta i tak jest genialna.

Wayne Shorter
Juju
Format: CD
Wytwórnia: Blue Note / Capitol / EMI
Numer: 724349900523

Brak komentarzy: