Wayne Shorter
to jeden z najważniejszych jazzowych muzyków wszechczasów. Jest nim od końca
lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku do dziś i pozostanie wśród największych na
zawsze, niezależnie od tego, w jakim kierunku podąży rozwój jazzu w
przyszłości. Dziś jest też jednym z największych żyjących i ciągle czasem
pojawiających się na scenie muzyków, mimo faktu, że zbliża się już do
dziewięćdziesiątych urodzin, a saksofon tenorowy, na którym gra najczęściej
należy raczej do tych instrumentów, które wymagają solidnej siły oddechu. Nie
jest też instrumentem najlżejszym. Jednak nawet wydając cząstki swojego
przepastnego archiwum i od czasu do czasu pojawiając się na scenie choćby na
chwilę, ciągle jest ważną współczesną postacią.
Wayne Shorter
to filar drugiego wielkiego kwintetu Milesa Davisa, jeden z największych
muzyków, którzy wyrośli z Jazz Messengers Arta Blakey’a, człowiek, bez którego
Weather Report byłby zupełnie innym zespołem, ważny element wielu projektów Lee
Morgana, Joni Mitchell, zespołów Herbie Hancocka (w tym VSOP), uczestnik
niezliczonej ilości ważnych jazzowych nagrań od 1959 roku do dzisiaj. A przede
wszystkim jeden z największych saksofonistów wszechczasów, jeden z tych
muzyków, którzy niezależnie od aktualnej muzycznej mody – hard-bopu,
jazz-rocka, fusion, neoklasycznego post-bopu, ambitnego rocka („Aja” zespołu
Steely Dan), czy zwyczajnego rockowego grania w zespołach Carlosa Santany, czy
z Rolling Stonesami („Bridges To Babylon”), potrafił być tylko i aż sobą.
Wayne Shorter
najlepiej jednak wypada w swoich własnych, autorskich nagraniach, tam może
skompletować sobie zespół wedle uznania i zagrać to co chce i jak chce, a
kompozytorem jest jednym z największych, co udowodnił wymyślając „Footprints”,
„Masqualero”, „Elegant People”, „Nefertiti” i wiele innych znanych tematów.
Album „Juju”
powstał w jednym z magicznych jazzowych okresów, w roku 1964. Młody wtedy
jeszcze 31 letni Wayne Shorter opuścił właśnie po 5 latach terminowania Jazz
Messengers Arta Blakey’a i nagrył „Juju”, aby po miesiącu trafić do zespołu
Milesa Davisa, który dziś nazywamy drugim Wielkim Kwintetem.
„Juju” to album
zwyczajnie genialny, wypełnionymi nowoczesnymi jak na tamte czasy kompozycjami
zapowiadającymi tematy, które już niedługo miał napisać dla Milesa Davisa. W
1964 roku nagrał też 3 albumy z Jazz Messengers, pojechał w trasę z Milesem
(dziś dostępny jest album „Miles In Berlin”), nagrał dwa inne wybitne własne
albumy – „Speak No Evil” i „Night Dreamer”, uczestniczył w nagraniach Lee
Morgana, Gila Evansa i Grahama Moncura III. Sporo jak na 12 miesięcy…
W 1964 roku w
wytwórni Blue Note łatwo było skompletować dobrą sekcję rytmiczną. Wayne
Shorter poprowadził swoich muzyków genialnie. McCoy Tyner, Reggie Workman i
Elvin Jones grają dokładnie tak jak trzeba. Pozostawiając wystarczająco duzo
przestrzeni dla pomysłowych improwizacji lidera, wnosząc jednocześnie wiele od
siebie. Najwięcej chyba McCoy Tyner – wizytówką jego stylu jest wspaniałe solo fortepianu
w „Mahjong”. To właściwie cały McCoy. Nikt nie ma jednak wątpliwości, liderem
jest Wayne Shorter. Tak samo genialny w 1964 roku, jak i dzisiaj. Dobrze, że są
takie płyty.
W momencie
premiery Wayne Shorter był przez część słuchaczy i muzyków uważany za
naśladowcę Johna Coltrane’a, zbyt mocno zapatrzonego w wielkiego mistrza. Na
pierwszych płytach dla Blue Note, w tym na „Juju” grała sekcja znana z nagrań z
Johnem Coltrane’em, co dodatkowo pomnożyło listę komentarzy opisujących młodego
Shortera jako naśladowcę Coltrane’a. Rozwój jego talentu, w szczególności
kompozytorskiego, a także miejsce, jakie zajął w zespole Milesa Davisa,
potwierdziło, że w żadnym wypadku nie jest naśladowcą Coltrane’a, choć w każdej
jazzowej melodii zagranej na tenorze można odnaleźć odrobinę Trane’a.
Bez wątpienia,
„Juju” to chronologicznie pierwszy z wielkich autorskich albumów Wayne
Shortera. To absolutnie konieczna i ważna część jazzowej historii, produkcja
ponadczasowa, nie poddająca się właściwie żadnej krytycznej ocenie, aktualna
zawsze. Gdyby jeszcze realizacja dała trochę więcej przestrzeni fortepianowi
McCoy Tynera. Od lat szukam wydanie, w którym cufrowi mistrzowie remasteringu
będą potrafili dołożyć trochę dynamiki do wspaniałych fortepianowych
fragmentów. Zastrzeżenia do realizacji Rudy Van Geldera to coś, co zdarza mi
się niezbyt często, tym razem jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że fortepian
stał w innym pokoju… Trochę szkoda, ale reszta i tak jest genialna.
Wayne Shorter
Juju
Format: CD
Wytwórnia: Blue
Note / Capitol / EMI
Numer: 724349900523
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz