Czytelnicy
JazzPRESSu uznali „Piano Night” za najważniejszą zagraniczną płytę jazzową 2017
roku. Muszę przyznać, że byłem tym wyborem nieco zdumiony. Album nie zdobył
uznania u naszego redakcyjnego kolegium. Jesienią ubiegłego roku album równie
szybko pojawił się w moim odtwarzaczu, co z niego zniknął, lądując na półce z
poprzednimi częściami cyklu koncertów gwiazd wytwórni ACT Music – „Jazz At
Berlin Philharmonic”. Uznałem i zanotowałem, że to z pewnością był doskonały
koncert, jednak wydawcy zrobili muzykom krzywdę wyrywając skrawki ich wykonań z
kontekstu. Z pewnością bowiem każdy z nich zagrał tego wieczoru więcej, co
najmniej tak samo dobrej muzyki. Z pewnością również producenci zarejestrowali
całość.
ACT Music
niezbyt często wydaje podwójne albumy, choć ostatnio oferta wydawnictwa trochę
się rozszerza – pojawiły się retrospektywne wielopłytowe wydawnictwa i pierwsze
albumy z dołączonym nagraniem video z koncertu – jak choćby całkiem niezły
album Andreasa Schaerera – „The Big Wig”. Dlaczego zatem „Piano Night” jest
wydawnictwem jednopłytowym? To nieuczciwe, pomyślałem sobie i mimo doskonałej
zawartości muzycznej postanowiłem pominąć album w długiej kolejce do tytułu
Płyty Tygodnia.
Jeśli jednak
nasi czytelnicy i słuchacze uznali, że to najważniejsza płyta zagraniczna w
zeszłym roku, to nie mogę tego faktu ignorować. Zatem płyta, już nieco
zakurzona wróciła do mojego odtwarzacza, wywołując przy okazji powracającą
wewnętrzną dyskusję na temat plebiscytów i ich kategorii. Już dawno pogodziłem
się z faktem, że jakieś plebiscyty muszą być, bo to kolejne narzędzie
marketingowe pozwalające nam wszystkim zwrócić uwagę na istotne wydawnictwa.
Mimo tego, że z muzyką spędzam dużo czasu, to niemal co roku nawet na liście
zdobywców Grammy, zupełnie komercyjnej i niekoniecznie artystycznie sensownej nagrody
odkrywam wydawnictwa, o których istnieniu nie miałem pojęcia. W skrócie –
nadążyć nie sposób, a nagrody pomagają zwrócić uwagę na takie albumy, które
inni już znają i uznali za warte uwagi.
Dlaczego jednak
dzielimy płyty na polskie i zagraniczne? Jaka jest definicja tego podziału? Czy
płyta wydana przez polskich wykonawców w zagranicznej wytwórni jest płytą
polską, czy zagraniczną? A w odwrotnej sytuacji – jeśli wykonawcy z Ameryki, a
wydawca z Polski? Albo jeśli zespół mieszany? Co definiuje „zagraniczność”?
Wydawca, lider zespołu, a może procentowy udział Polaków w składzie? Nie chcąc
wchodzić w polityczne dyskusje o polskości, pozwolę sobie jedynie na drobną
uwagę – dawno temu, w czasach, które większość z nas zna tylko z płyt podział
na wydawnictwa polskie i zagraniczne miał sens, bo pozwalał naszym coś wygrać,
bowiem z konkurencji światowej ni e mieliby szans. Dziś jest zupełnie inaczej.
Nie powinniśmy naszym ułatwiać zadania i tworzyć dla nich osobnej kategorii.
Mają szansę i często wygrywają z całym światem…
Powrót po paru
miesiącach do „Piano Night” oceniam doskonale. Pełna pozytywnej energii muzyka,
doskonałe bisy zagrane przez trójkę pianistów, mam wrażenie, że w dużej części
spontanicznie, oddają – tak myślę – ducha koncertu, a to przecież w nagraniach
koncertowych najważniejsze.
Ciągle żałuję,
że to tylko jeden krążek i domagam się edycji rozszerzonej, chociaż całkiem
prawdopodobne, że kolejne utwory znajdą swoje miejsce na kompilacyjnych
koncertowych albumach ACT Music. Jakość muzyczną gwarantuje trójka doskonałych
pianistów, a każdy z nich będąc wielką gwiazdą nie tylko muzyczną, ale również
komercyjną w swoim kraju, zapewnił albumowi z pewnością wyższą niż wielu innych
płyt wydawnictwa sprzedaż.
Czy zgadzam się
z wyborem czytelników JazzPRESSu? Nie, nie uważam, żeby „Piano Night” było
najlepszą światową płytą 2017 roku. Głosowałem na inne albumy, nie dzieląc ich
na polskie i zagraniczne. Jednak „Piano Night” to doskonały album, który warto
mieć na półce.
Leszek Możdżer
/ Iiro Rantala / Michael Wollny
Jazz At Berlin Philharmonic VII – Piano Night
Format: CD
Wytwórnia: ACT Music
Numer: ACT 9842-2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz