Zbigniew
Seifert to jedna z najwybitniejszych postaci polskiego jazzu. Być może nawet
jest jego najbardziej znanym poza Polską przedstawicielem. Wielokrotnie pytałem
przy różnych okazjach w często egzotycznych miejscach fanów jazzu o to, jakich
muzyków kojarzą z Polską. Niemal zawsze pojawia się jego nazwisko. To sytuacja
dość niespodziewana, bowiem dorobek nagraniowy Zbigniewa Seiferta z całą
pewnością nie jest wystarczająco obszerny, a skompletowanie przynajmniej
najważniejszych jego nagrań wymaga naprawdę sporo zachodu. Przyczyn tego stanu
rzeczy jest oczywiście kilka, jednak najważniejszą jest rozproszenie katalogu
nagrań Seiferta w przeróżnych niewielkich, często dziś już nieistniejących
wytwórniach. Dlatego też wybierając do Polskiego Kanonu Jazzu płytę Zbigniewa
Seiferta kierowałem się w części współczesną dostępnością. Dlatego właśnie
kilkakrotnie wznowiona w postaci cyfrowej płyta „Man Of The Light” jest
najlepszym wyborem. W tym miejscu równie dobrze mogłyby znaleźć się równie
doskonałe albumy „Zbigniew Seifert”, „Passion”, czy „Solo Violin”, a także
„Helen 12 Trees” Charlie Mariano, „Violin” zespołu Oregon, a także ostatnie
polskie koncerty Seiferta wydane już po jego śmierci jako „Kilimanjaro”.
Sam Zbigniew
Seifert muzykiem był zwyczajnie genialnym, choć przez wiele lat w Polsce nieco
zapomnianym. Trudną do przecenienia rolę w popularyzacji jego artystycznego
dorobku w naszym kraju odgrywa w ostatnich latach Fundacja jego imienia
doskonale prowadzona przez Anetę Norek, autorkę biografii muzyka wydanej pod
tytułem „Man Of The Light” i współtwórczynię wraz z Januszem Stefańskim
festiwalu i konkursu jazzowej wiolinistyki imienia Zbigniewa Seiferta.
Wszystkie
zagraniczne albumy Seiferta powstały w gwiazdorskich składach, te europejskie
ze sporą pomocą Joachima-Ernsta Berenta. Jednak niezwykłemu talentowi i
muzycznej wyobraźni zawdzięczał Zbigniew Seifert łatwość namawiania wielkich
gwiazd do współpracy. Jego dyskografia oprócz kilku własnych albumów obejmuje
sporo płyt, na których wystąpił gościnnie. Warto też pamiętać, że zanim
porzucił ostatecznie saksofon i skupił się wyłącznie na rozwijaniu idei Johna
Coltrane’a za pomocą skrzypiec, zagrał sporo ciekawej muzyki na saksofonie w
zespole Tomasz Stańko („Music for K”, „We’ll Remember Komeda”, „Purple Sun”).
Album „Man Of
The Light” został zarejestrowany wiosną 1977 roku. Do dziś w nowych wydaniach
podawana jest jako data nagrania sierpień 1976 roku. W ten sposób Joachim-Ernst
Berendt postanowił zdając sobie sprawę, że Seifertowi ze względu na postępującą
chorobę zostało niewiele czasu przechytrzyć system i zarejestrować nowy
materiał mimo obowiązującej muzyka umowy na wyłączność podpisanej z
amerykańskim Capitolem. Jeśli nagrania powstały przed podpisaniem umowy – owa
wyłączność nie obowiązywała. Tak oto udało się cofnąć czas i nagrać „Man Of The
Light”.
Na płycie
znajdziecie dwie dedykacje – profesor Stanisław Tawroszewicz był nauczycielem
Seiferta, a McCoy Tyner to muzyk, którego Seifert niezwykle cenił, nie tylko
jako członka zespołu Johna Coltrane’a, ale również jako pianistę. Sam McCoy
Tyner również uważał Seiferta za niezwykle oryginalnego skrzypka, którego
nagrania po raz pierwszy usłyszał w 1976 roku przy okazji pobytu na festiwalu w
Berlinie. Autorem prezentacji był jeden z największych fanów Seiferta – sam
Joachim-Ernst Berendt.
„Man Of The
Light” została nagrana w ciągu zaledwie 4 dni z udziałem wyśmienitej, zdaniem
samego Zbigniewa Seiferta jednej z najlepszych w tamtych czasach sekcji – na
fortepianie zagrał Joachim Kuhn, na basie Cecil McBee a na bębnach Billy Hart.
Dodatkowo w składzie pojawił się gościnnie w jednym z utworów Jasper Van't Hof.
Warto podkreślić, że zespół nie był przypadkowy, a wybrany starannie przez
Seiferta pod kątem napisanych wcześniej kompozycji. Billy Hart przyleciał na to
nagranie specjalnie z USA, co nie było wtedy zjawiskiem powszechnym. Z
Joachimem Kuhnem Seifert nagrywał już wcześniej, co dokumentuje album
„Springfever” z jedną z najdziwniejszych okładek wszechczasów. W nagraniu tego
albumu wziął również udział Philip Catherine, który współpracował z innymi
muzykami, z którymi nagrywał Seifert – Chalie’m Mariano (wspomniany już
doskonały album „Helen 12 Trees”) i Jasperem Van’t Hofem – stąd obecność tego
ostatniego na sesji „Man Of The Light” – muzycy znali się i koncertowali
wcześniej razem.
Muzyka
Zbigniewa Seiferta dla jednych jest jedynie twórczym rozwinięciem muzycznych
pomysłów Johan Coltrane’a i McCoy Tynera (to akurat wcale nie jest wada, a
dowodem na trafność tej tezy jest utwór tytułowy albumu „Man Of The Light”),
dla innych skrzypcową wirtuozerią i mistrzowską improwizacją. Znam też opinie,
że kompozycje Seiferta są najlepszym możliwym przykładem słowiańskich
inspiracji w muzyce improwizowanej, jakie kiedykolwiek powstały. Dla mnie
Zbigniew Seifert jest największym polskim muzykiem jazzowym wszechczasów.
Dlatego też nie potrafię podjąć się rozkładu jego nagrań na czynniki pierwsze
czy poszukiwaniem źródeł inspiracji. Wiem jedynie, że tak różnorodnego i
łączącego na jednej płycie niezwykłą, nieokiełznaną wręcz energię „Turbulent
Plover”, sentymentalną, odrobinę słowiańską nutę w „Stillness” i doskonałe
rozwinięcie stylistyki McCoy Tynera muzyka jak Zbigniew Seifert świat nie
widział nigdy przedtem i nie widzi do dziś.
Zbigniew Seifert
Man Of The Light
Format: CD
Wytwórnia: Promising Music / MPS
Numer: 602527326283
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz