Jak wielu muzyków, część
talentu odnalazł Jarosław Śmietana w genach, jego ojciec grał na skrzypcach.
Jak każdy gitarzysta, zaczynał od słuchania Jimi Hendrixa, choć stosunkowo
wcześnie pojawił się B.B. King i nieco później Stevie Wonder i Ray Charles.
Jarosław Śmietana urodził się w Krakowie i tam spędził całe swoje życie,
oczywiście pokonując miliony kilometrów w drodze na niezliczoną ilość koncertów
we wszystkich miejscach w Polsce, gdzie istnieje choćby najmniejsza scena i
gdzie ludzie chcieli słuchać dobrej muzyki.
Podobno pierwszą płytą
jazzową, jaką usłyszał u kolegi był album „Astigmatic” Krzysztofa Komedy.
Trudno wyobrazić sobie lepszy początek (przynajmniej z krajowej oferty
fonograficznej końcówki lat sześćdziesiątych). Gitara elektryczna w większości
domów nie była mile widziana przez rodziców, więc Śmietana zaczynał od
akustycznej, na której nauczył się sam grać na tyle, że zdał egzamin do
średniej szkoły muzycznej jako samouk. Kolejnym ważnym elementem jazzowej
edukacji młodego gitarzysty miał być, jak sam kiedyś powiedział koncert zespołu
Zbigniewa Seiferta w Piwnicy pod Baranami. Kilka lat później miał zagrać na
koncercie w Krakowie podczas ostatniej przed śmiercią wizyty w Polsce Seiferta,
co udało się zarejestrować na znakomitej płycie „Kilimanjaro”. Później u
Antoniego Krupy, muzyka i dziennikarza krakowskiego radia, który miał pomóc w
realizacji ostatnich nagrań Seiferta, usłyszał „Bitches Brew” i zdecydował, że
zajmie się tylko jazzem. Dekadę później miał znaleźć się na chwilę w domu
Milesa Davisa w Nowym Jorku.
Ze Zbigniewem Seifertem
Jarosław Śmietana spędził sporo czasu na rozmowach o jazzie, później, jak sam
kiedyś wspominał, wiele nauczył się od innych muzyków z krakowskiego środowiska
– Janusza Muniaka, Jana Jarczyka i kilku innych. W Krakowie wtedy było od kogo
się uczyć.
Pod wpływem spotkań z
Seifertem pierwszy zespół Jarosława Śmietany – Hall, założony jako grupa
bluesowa stał się zespołem jazzowym, a sam lider wierząc w to, że najlepszą
nauką jest własna tytaniczna praca ćwiczył bez końca i odkrywał jazz, za radą
Seiferta zaczynając od bebopu. W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych Hall
grał dużo w Krakowie, ale też wyjeżdżał na całe serie koncertów do Europy
Zachodniej. To dawało szansę na muzyczne doświadczenia i pozwalało zarobić na
lepszy sprzęt.
Pokusa gry z uznaną orkiestrą
Klausa Lenza, będącą jednym z hitów eksportowych wschodnioniemieckiego jazzu
okazała się silniejsza od chęci (głównie ojca, który miał wykształcenie
techniczne) skończenia Politechniki w Krakowie i pracy w roli inżyniera
budownictwa wodnego. To właśnie z tą orkiestrą Śmietana w 1974 roku będzie miał
swój płytowy debiut za sprawą albumu „Klaus Lenz Big Band: Live at Jazz
Jamboree (1974)”.
Zanim to nastąpiło, w 1972
roku powstaje pierwszy jazzowy zespół prowadzony przez Jarosława Śmietanę –
Extra Ball, który w różnych składach przetrwa ponad dekadę. W pierwszym składzie
grali Marian Pawlik na basie, Benek Radecki na perkusji i Stefan Sendecki na
fortepianie. Sekcja rytmiczna pierwszego składu Extra Ball działa do dziś w tym
samym zestawieniu, choć Pawlik i Radecki widywani są raczej w Stanach
Zjednoczonych, niż w Polsce. Skład Extra Ball miał się później wielokrotnie
zmieniać, a amerykańskie standardy zaczęła w części zastępować muzyka pisana
przez Śmietanę. Stefana Sendeckiego zastąpił dość szybko jego bardziej dziś
znany brat Adzik Sendecki, a Mariana Pawlika, Jan Cichy.
Zespół zaczął pojawiać się na
festiwalach, będąc w zasadzie jedynym polskim profesjonalnym zespołem jazzowym
dowodzonym przez gitarzystę. W drugim podejściu, w 1975 roku Extra Ball w
składzie z Adzikiem Sendeckim i Janem Cichym zdominował Jazz Nad Odrą, co
doprowadziło do nagrania pierwszej płyty zespołu w serii Polish Jazz
(„Birthday”). Na tym albumie na saksofonie zagrał Andrzej Olejniczak.
W kwartecie Muniaka Jarosław
Śmietana zastępował czasem samego Marka Blizińskiego. Przypuszczalnie wtedy
urodził się pomysł występu w cyklu telewizyjnym Ballady Jazzowe, w którym
wystąpiło wielu wybitnych polskich muzyków. Jarosław Śmietana postanowił też,
pomimo, że nie skończył liceum muzycznego uczyć się w Katowicach na Wydziale
Rozrywkowym Akademii Muzycznej. Wydziału jazzu jeszcze wtedy nie było, ale obaj
z Adzikiem Sendeckim dostali się na uczelnię i dla obu było to ciekawe
doświadczenie. Edukację łączyli z grą w szkolnym big-bandzie, w którym nauczyli
się więcej jazzu niż w szkole. Obaj będą mieli później okazję wykorzystać to
doświadczenie dowodząc dużymi orkiestrami – Sendecki w Niemczech, a Śmietana
nagrywając albumu z dużymi składami w Polsce („Songs And Other Ballads”).
W 1978 roku Śmietana
organizuje zespół dla Zbigniewa Seiferta, który na krótkiej trasie koncertowej
trenuje utwory, których część zdąży jeszcze nagrać na swoim amerykańskim
albumie „Passion” w gwiazdorskiej obsadzie. Dzięki czujności Antoniego Krupy
występ w Krakowie zostaje zarejestrowany (album „Kilimanjaro”).
W 1980 roku Extra Ball na
zaproszenie jednej z amerykańskich fundacji wyjeżdża na kilka miesięcy do
Stanów Zjednoczonych. W tym czasie w zespole nie było już Adzika Sendeckiego i
Andrzeja Olejniczaka, którzy założyli Sun Ship. W składzie pojawił się pianista
Wojciech Groborz i debiutujący trębacz Adam Kawończyk, a także Jan Budziaszek i
Antoni Dębski. Na koniec prawdopodobnie jednej z najdłuższych do dziś polskich
tras koncertowych w USA, zespół zagrał w Village Vanguard w Nowym Jorku. To
właśnie wtedy za sprawą poznanego w klubie przypadkiem Davida Liebmana muzycy
Extra Ball postanowili bez zapowiedzi odwiedzić Milesa Davisa. Według słów
samego Śmietany, do grona odważnych należał tylko on i Adam Kawończyk, trębacz,
który możliwości zobaczenia choćby progu domu Milesa Davisa, który wtedy
nigdzie się nie pokazywał publicznie, nie mógł przegapić. Po kilku próbach
udało się wejść i podarować Davisowi płytę Extra Ball, której wspólnie słuchali
przy kolacji. Rzecz nieprawdopodobna, choć zdecydowanie prawdziwa, mimo tego,
że Miles wielokrotnie wspominał, że nie słucha w zasadzie żadnej muzyki, której
sam nie nagrał. Według samego Śmietany – zapytałem go kiedyś o to, kluczem do
sukcesu był prezent. Jak można się spodziewać, większość potencjalnych
odwiedzających raczej chciała coś od Milesa dostać niż mu podarować. Warto w
życiu próbować…
W latach dziewięćdziesiątych
Śmietana współpracował z wieloma znanymi polskimi muzykami. Wtedy zaczęła się
jego długoletnia przyjaźń z Adamem Czerwińskim, na stałe w składach gitarzysty
znalazł się Wojciech Karolak, pojawiał się Piotr Baron. Grał też w trio z
Tomaszem Szukalskim i Vitoldem Rekiem (wtedy jeszcze Szczurkiem) – szkoda, że
prawdopodobnie żadne nagrania tego składu się nie zachowały.
Rozpoczął się też okres
komponowania składów z zagranicznymi muzykami. Jednym z pierwszych był
znakomity perkusista Felix Simtaine (album „Cooperation” z Cudzichem). Kolejny,
jeden z najlepszych albumów Śmietany w całej karierze – „Ballads And Other
Songs” znakomicie zaaranżowany przez Karolaka przedstawił polskiej publiczności
Ronnie Burrage’a. Pojawił się też klarnecista Brad Terry. Na albumie „Flowers
In Mind” zagrał Idris Muhammad znany ze współpracy z Pharoah Sandersem. W
zespołach Śmietany grali też i nagrywali światowej klasy trębacze – Art Farmer
i Eddie Henderson. Powstał album z Johnem Abercrombie.
Jarosław Śmietana był bardzo
pracowity, pierwsze płyty wydawał w jedyny możliwy sposób, czyli w serii Polish
Jazz i za granicą w małych wytwórniach, później w nieistniejących dziś firmach
polonijnych takich jak Starling, Koch, SelleS. Kiedy okazało się, że wydawcy
nie spełniają jego oczekiwań, postanowił sam produkować swoje płyty, których
całe kartony sprzedawał na koncertach, które zresztą niezwykle skutecznie sam z
pomocą najbliższej rodziny sobie organizował.
W 1996 roku w Warszawie
Śmietana realizuje po raz pierwszy festiwal Guitar City imienia Marka
Blizińskiego. Przez lata wystąpiło na tej imprezie wiele światowych gwiazd.
Kiedy Nigel Kennedy postanowił grać Hendrixa, jedynym sensownym kandydatem do
roli gitarzysty okazał się Jarek Śmietana.
W XXI wieku wrócił do
bluesowych korzeni znajdując doskonałych współpracowników w Polsce – Wojciech
Karolak i Adam Czerwiński, a także wśród muzyków zagranicznych – Karen Edwards,
czy na ostatnich płytach Bill Neal. W 2004 roku zwołuje światowy szczyp
polskich sław jazzowych. W jego wyniku powstaje wyjątkowe nagranie – „A Story
Of Polish Jazz” z udziałem właściwie wszystkich możliwych osobowości jazzowego
świata, które w tamtym momencie są jeszcze wśród żywych. Wszyscy grają solówki,
a o tych, którzy odeszli opowiadają raperzy. Jakimś cudem, a raczej dzięki
zdolnościom organizacyjnym Śmietany udaje się kilka razy zagrać ten program na
żywo.
Przez 30 lat Jarosław
Śmietana wygrywał systematycznie wszystkie nasze jazzowe ankiety w kategorii
gitary. Był nie tylko wybitnym gitarzystą, ale również wyśmienitym kompozytorem
i kiedy trzeba było aranżerem. Miał doskonały kontakt z publicznością, kiedy
trzeba było, niemal natychmiast zmieniał repertuar koncertu, dostosowując się
do potrzeb publiczności. Przez wiele lat, kiedy koncert był szczególnie udany,
na bis grał przepiękną kompozycję Jima Peppera „Witchi Tai To”, którą uwiecznił
również na płytach „Out Of The Question” i „Ci Si Strut”. Miał rozpoznawalne
brzmienie, nie był innowatorem, ale prawdziwym gitarowym stylistą. Grał w
zasadzie wszystkie formy z bluesowymi korzeniami – rocka (poświęcił płytę
muzyce Jimi Hendrixa), jazzowy mainstream, hard-bop, aranżacje na duże
orkiestry. Jeden z albumów poświęcił muzyce Ornette Colemana, którego niezwykle
cenił. Niezwykłym projektem był też album „Polish Standards” i ten poświęcony
pamięci Zbigniewa Seiferta z udziałem światowej klasy skrzypków, Jerry Goodmana,
Didiera Lockwooda, Marka Feldmana, Pierre
Blancharda, Christiana Howesa i czwórki polskich skrzypków światowej klasy - Mateusza
Smoczyńskiego, Krzesimira Dębskiego Macieja Strzelczyka Adama Bałdycha. Cokolwiek
nie grał Jarosław Śmietana, grał bluesa, podobnie jak Wes Montgomery, Kenny
Burrell, czy John McLaughlin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz