Ahmad Jamal jest jednym z największych żyjących
pianistów jazzowych. Ten urodzony w 1930 roku muzyk pozostaje do dziś aktywny,
nagrywa i koncertuje, choć oczywiście nie tak często jak pół wieku temu. Jego
najnowszy, wydany zaledwie kilka tygodni temu album „Ballades” zawiera materiał nagrany w
czasie sesji w 2016 roku, w czasie której powstała również płyta „Marseille”,
która znamy już od dwóch lat.
Na nazwisko
Ahmada Jamala nie traficie często w jazzowych książkach historycznych. Nie
pojawiał się w znanych zespołach ani na sesjach skupiających gwiazdy lat
pięćdziesiątych i kolejnych wyśmienitych jazzowych epok. Był zawsze postacią
pozostającą nieco z boku. Nigdy nie zwracał uwagi na aktualne mody. Grał swoją
muzykę albo po mistrzowsku interpretował piękne melodie, najczęściej solo, albo
w kameralnych składach złożonych z muzyków, których zadaniem było akompaniować
mistrzowi.
Dyskografia
Ahmada Jamala liczy kilkadziesiąt autorskich albumów. Jedynie kilka razy
wystąpił gościnnie u innych artystów. Jego nagrania nie są łatwe do zebrania,
bowiem od swojego debiutu mniej więcej w 1955 roku wydawał w wielu, często
małych i już dziś nieistniejących wytwórniach.
Zawsze miał i
dalej ma tak wiele do opowiedzenia za pomocą fortepianu, że w jego dyskografii
znajdziecie jedynie kilka nagrań, w których pojawiają się inne instrumenty
solowe. Na palcach jednej ręki można policzyć wspólne nagrania Ahmada Jamala z
instrumentami dętymi. Jakoś nie miał nigdy ochoty na współpracę z trębaczami i
saksofonistami, choć wielu fanów jazzu dowiedziało się o istnieniu tego
niezwykłego muzyka z wywiadów, jakich udzielał Miles Davis, który kilkukrotnie
wspominał, że wielki wpływ na jego własną muzykę wywarł Ahmad Jamal. Miles grał
również co najmniej dwie kompozycje Jamala – „Ahmad’s Blues” i „New Rhumba”.
Jeśli ktoś miał
szczęście usłyszeć Ahmada Jamala na żywo wie, że on gra w zupełnie innej lidze.
Jest jednym z nielicznych artystów, którzy potrafią w niezwykły sposób
zaczarować publiczność, nie potrzebując na to więcej niż pół minuty pierwszego
utworu. Podczas jego koncertów, przynajmniej tych, które miałem przez lata
usłyszeć panowała na widowni niezwykła, przejmująca wręcz cisza.
Czas jednak
płynie nieubłaganie i pewnie szans na usłyszenie Ahmada Jamala na żywo będzie
już niewiele. Warto jednak sięgnąć po każdą jego płytę, bowiem większość z nich
jest niezwykle magiczna. W zasadzie wydaje się, że robi coś, co powinno być
łatwe – gra prosto piękne melodie, przecież to najłatwiejsze na świecie. Nikt
jednak nie robi tego tak pięknie jak on. Może czasem Oscar Peterson, kiedy nie
grał zbyt szybko.
„Ballades” jest
wyjątkowym albumem również dlatego, że zawiera kolejne wybitne wykonanie
kompozycji Nata Simona „Poinciana”, która stała się przed laty w niespodziewany
sposób największym przebojem w repertuarze Ahmada Jamala. Sukces komercyjny
powszechnie krytykowanego przez dziennikarzy w 1958 roku albumu „At the
Pershing: But Not for Me” z „Poincianą” w roli głównej pozwolił Jamalowi
otworzyć swój własny klub – słynną Alhambrę w Chicago.
„Ballades” nie
jest w żaden sposób lepsza od wielu poprzednich płyt Ahmada Jamala. Nie jest
wyjątkowym dziełem w jego obszernej dyskografii. Jest „tylko” kolejną płyta
Ahmada Jamala – czyli jedną z najciekawszych płyt jazzowych 2019 roku. Album
jest również niezwykłą częścią dyskografii artysty, jeśli mnie zbiory własne i
dostępne publikacje nie wprowadzają w błąd – to pierwszy solowy album artysty
w jego ponad 70 letniej karierze. Choć w trzech utworach pojawia się kontrabas,
jego obecność jest zaznaczona niezwykle dyskretnie i właściwie można uznać
album za dzieło solowe, co czyni go wyjątkowym w dyskografii Ahmada Jamala.
Ahmad Jamal
Ballades
Format: CD
Wytwórnia: Jazzbook
/ Jazz Village / Harmonia Mundi
Numer: 3149020933213
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz