Rhoda Scott,
prawdopodobnie najważniejsza jazzowa i soulowa organistka wszechczasów. Jej
Hammond często na koncertach pozbawiony jest marki, pewnie toczy jakąś własną
wojenkę o reklamowanie instrumentu, którego produkcja w zasadzie należy do
jednej firmy. Urodziła się w Stanach Zjednoczonych w 1938 roku, gdzie
rozpoczęła występować w kościele już w wieku 8 lat. Muzyczne doświadczenie i
wykształcenie zdobywała w swojej ojczyźnie. W wieku niemal 30 lat trafiła do
Francji, chcąc studiować pod okiem słynnej Nadii Boulanger. Gra muzykę
klasyczną, gospel, soul i blues. Po klasykę sięga ostatnio raczej niezbyt
często, skupiając się na jazzowych standardach i soulu. Mimo wieku już dla muzyka
mocno dojrzałego ciągle koncertuje i nagrywa. Jej najnowszy album ukazał się w
2018 roku („We Free Queens”). W ostatnich latach nagrywa i koncertuje tworząc
złożony z kobiet zespół Lady Quartet. Odnajduje się w towarzystwie młodszych
muzyków, choć często takie nagranie nie należą do jakoś specjalnie udanych.
Dawniej często
sama sięgała po mikrofon, ja jednak cenię sobie zdecydowanie bardziej jej
nagrania instrumentalne. Obszerna dyskografia Rhody Scott jest w zasadzie
niemożliwa do skompletowania, bowiem sporą część jej nagrań z lat
siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wydała wytwórnia Barclay, której katalog
należy (wraz z obecnie nieistniejącą wytwórnia) do Universalu, który niezbyt
często sięga do katalogu francuskiej wytwórni zawierającej wiele unikalnych
nagrań, często z udziałem znakomitych muzyków również ze Stanów Zjednoczonych,
którzy lubili przyjeżdżać i nagrywać we Francji.
Pierwszy album
Rhoda Scott nagrała już w 1962 roku („Hey! Hey! Hey!”), jednak za prawdziwego
odkrywcę jej talentu uchodzi sam Count Basie. W 1968 roku Rhoda Scott wyjechała
na stałe do Francji, gdzie mieszka do dzisiaj. Niemal od samego początku grała
na organach Hammonda boso, co stało się jej znakiem rozpoznawczym. Taki styl
kontynuuje do dzisiaj, grając z równą swobodą jazzowe standardy, hity wczesnego
rock and rolla, utwory znane z repertuaru Raya Charlesa, czy bardziej złożone
formy klasyczne, najczęściej Rachmaninowa. Do dziś uchodzi za absolutną
mistrzynię gry nogami na organach Hammonda. Jeśli chcecie poznać możliwości
trzeciej (nożnej) klawiatury organów, odnajdźcie w internecie film w którym
Rhoda Scott gra „Mercy, Mercy, Mercy” Joe Zawinula pochodzący z 1975 roku.
W obszernej
dyskografii Rhody Scott nie potrafię wyróżnić żadnego z albumów. Znajdziecie tu
zarówno przebojowe nagrania koncertowe w rodzaju „Live At The Olympia” z 1971
roku, jak i nastrojowe solowe „Alone” wypełnione własnymi kompozycjami
artystki. Jest też zestaw fantastycznych ballad „Ballades No. 2” z 1975 (ten
album jest częścią kolekcji ballad) i zestaw przebojów z Broadwayu – „Encore,
Encore, Encore…” z 2003. Nowocześnie brzmią nagrania z albumu „Rock My Boat”
Davida Linxa, jednej z nielicznych płyt w dyskografii Rhody Scott, na których
wystąpiła w roli gościa. Nagrywała też z orkiestrą Thada Jonesa i Mela Lewisa,
a także całą plejadą muzyków francuskich. Jeśli zobaczycie gdzieś oryginalne
wydanie któregoś z jej albumów z lat siedemdziesiątych (szanse są duże, bowiem
we Francji sprzedawała spore ilości płyt) – kupujcie w ciemno.
Album nagrany z
amerykańskim perkusistą Kenny Clarke’iem w 1977 roku wybrałem jako
reprezentatywny dla tej części dyskografii Rhody Scott, w której nie śpiewa (za
tym nie przepadam), a jednocześnie w uznaniu faktu, że w towarzystwie
perkusisty czuje się chyba najlepiej, nawet jeśli sporą część nagrań
zarejestrowała solo. Ponadto jest to jedna z tych płyt Rhody Scott, na których
przeważa czysto jazzowy repertuar.
Rhoda Scott
& Kenny Clarke
Jazz In Paris
Format: CD
Wytwórnia:
Gitanes / Emarcy / Universal
Numer: 731454928724
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz