Moje pierwsze
spotkanie z premierowym materiałem zespołu Emila Miszka miało dość nietypowy
charakter. Zwykle lubię z największą możliwą uwagą, najchętniej późno wieczorem
odkrywać nowe płyty, sięgając po kolejne albumy z ciągle, mimo epidemicznego
zwolnienia w muzycznym biznesie, rosnącego stosu albumów, których jeszcze nie
słuchałem, a które ktoś do mnie przysłał, albo które sam kupiłem wierząc, że to
będą dobrze wydane pieniądze.
W przypadku
„Artificial Stupidity” było nieco inaczej. Emila spotkałem u naszego wspólnego
znajomego, któremu przyniósł starannie wydaną płytę analogową. Krążek szybko
wylądował na talerzu gramofonu, ale my mieliśmy jak to zwykle bywa setki
jazzowych tematów do omówienia. W takich warunkach, przynajmniej dla mnie
muzyka jest raczej zbędnym hałasem, jednak nawet w ten sposób, słuchając jednym
uchem odkryłem, że szybko muszę nadrobić zaległości i poznać najnowszą płytę
Emila dokładniej. Sięgnąłem więc do naszego radiowego schowka, w którym
odnalazł się mój egzemplarz płyty kompaktowej i w ten sposób zawaliłem kilka
rzeczy, bo poświęciłem wieczór na „Artificial Stupidity”. Dziś już wiem, że to
jedna z tych płyt, które natychmiast muszę sobie zabezpieczyć w formacie
analogowym. Takie zakupy ograniczam do najlepszych nagrań, bo inaczej strop w
moim mieszkaniu mógłby tego nie wytrzymać. Nie lubię płyt CD, ale one są
mniejsze i lżejsze. Poza tym łatwiej z nich przygotować materiał, który
prezentuję w radiu, to zwyczajnie technologicznie prostsze, choć oczywiście
jeśli analog jest dobrze przygotowany i wytłoczony, zawsze brzmi lepiej. W
przypadku najnowszej płyty Emila Miszka i jego zespołu tak właśnie jest, więc
nie marnujcie pieniędzy na kompakt i szukajcie od razu wydania analogowego.
Zespół Emila
Miszka, złożony z muzyków młodego pokolenia, choć w większości już całkiem
doświadczonych nazwę demokratycznych, co moim zdaniem najlepiej oddaje
charakter tej formacji. Jednak sama równość i należyta ilość miejsca w
muzycznej przestrzeni nie zda się na nic, jeśli nie ma dobrych kompozycji,
lidera, który ma pomysł na brzmienie zespołu i muzyków, którym instrumenty nie
przeszkadzają w wyrażaniu emocji i myśli lidera. Niewątpliwie członkowie The
Sonic Syndicate, albo może TheSonicSyndicate są niezwykle pewni tego co robią i
technikę gry mają opanowaną wyśmienicie. Podoba mi się na tej płycie szczególnie
fortepian, i wspólne brzmienie 3 lub momentami 4 instrumentów dętych. Podoba mi
się pomysł na oszczędne i pełne dynamicznych zmian muzycznej akcji brzmienie i kompozycje,
jak się domyślam, albo autorstwa lidera, albo będące dziełem całego zespołu.
Żałuję, że mało miejsca dostał muzyk, którego usłyszałem na tej płycie chyba po
raz pierwszy – gitarzysta Michał Zienkowski. Może na koncertach zagra więcej,
choć zespół złożony z 8 muzyków to organizacyjne i finansowe wyzwanie,
szczególnie w trudnych czasach.
Album jest
niezłą muzyczną łamigłówką – możecie poszukiwać przeróżnych źródeł inspiracji,
przypisywać sobie fragmenty muzyki do różnych jazzowych stylów, czy konkretnych
zespołów. To jednak muzyka oryginalna, świeża i zupełnie nieskrępowana jakąś
konkretną muzyczną konwencją czy tradycją.
Album jest
doskonałą kontynuacją debiutanckiej płyty zespołu – „Don’t Hesitate!”, która do
naszej radiowej Płyty Tygodnia się nie zmieściła. Właściwie mogę przyczepić się
tylko do tego, że w dzisiejszych czasach wydawanie płyty kompaktowej
zawierającej 34 minuty muzyki jest dość ryzykowne, znam single, które mają
mniej więcej tyle muzyki, niektórzy klienci mogą poczuć się z tym nie
najlepiej, uważam jednak, że lepiej wydać 34 minuty doskonałego materiału, niż
60 minut takiego sobie. Przypuszczam, że płyta powstała z myślą o formacie
analogowym – wtedy wszystko by się zgadzało. Dlatego też analog wpisuję na
początek mojej listy zakupów.
Emil Miszk & The Sonic Syndicate
Artificial Stupidity
Format: CD
Wytwórnia: Alpaka
Data pierwszego
wydania: 2020
Numer: 0308175527811
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz