Dla pokolenia ludzi studiujących w latach osiemdziesiątych, mojego pokolenia, String Connection to zespół legendarny. Nikt wtedy nie grał tak, jak oni. Nikt nie wyzwalał takich emocji w małych klubowych salach, jak grający swoje solówki członkowie legendarnej grupy. Może jakieś koncerty na dużych stadionach, które odbywały się już wtedy od czasu do czasu były porównywalnymi do przyjazdu do lokalnego domu kultury grupy Krzesimira Dębskiego wydarzeniami. Ale tam muzycy byli daleko i muzyka była zupełnie inna.
Nie było w zasadzie w Polsce zespołu, który potrafił tak udanie połączyć rockową energię z jazzowymi harmoniami w sposób porywający tłumy. Tak to pamiętam z lat osiemdziesiątych i kilku późniejszych okazjonalnych prób reaktywacji grupy.
Historia zespołu zaczęła się w 1981 roku w Poznaniu. Założyciel zespołu, skrzypek, a dziś również uznany kompozytor muzyki przeróżnej, Krzesimir Dębski miał już wtedy za sobą kilkuletnie jazzowe doświadczenia z grupy Warsztat i gry z Kazimierzem Jonkiszem. W Warsztacie spotkał przyszłych członków String Connection – basistę Zbigniewa Wrombla i perkusistę Krzysztofa Przybyłowicza. Zespół String Connection nie powstał jednak jako bezpośrednia kontynuacja poprzedniej formacji, bowiem pomiędzy odejściem Dębskiego z Warsztatu a założeniem String Connection upłynęło ponad dwa lata.
Historycznie pierwszy skład zespołu to oprócz Dębskiego, Wrombla i Przybyłowicza również grający na instrumentach klawiszowych Janusz Skowron. Po kilku miesiącach do składu dołączył saksofonista Andrzej Olejniczak. Zanim zespół zdążył nagrać w 1982 roku swój pierwszy album „Workoholic”, nastąpiły zmiany w składzie. Wrombla zastąpił Krzysztof Ścierański na gitarze basowej, a Przybyłowicza zastąpił na jakiś czas za bębnami Zbigniew Lewandowski. Elastyczny, często zmieniający się, choć w obrębie ograniczonej grupy muzyków skład był cechą charakterystyczną zespołu. Mocno improwizowana na scenie muzyka, oraz z czasem wprowadzenie coraz większej ilości elektronicznych instrumentów i przystawek do sprzętowych zasobów Dębskiego i Ścierańskiego umożliwiały zespołowi koncertowanie w wielu wariantach personalnych.
Pierwsze album – „Workoholic” nagrany w 1982 roku zawiera jedną z najbardziej rozpoznawalnych melodii napisanych dla zespołu przez Dębskiego – „Cantabile in H-Moll”. Utwór stał się szybko znakiem rozpoznawczym zespołu, pojawiającym się na niemal wszystkich koncertach. Na „Workoholic” gościnnie w dwóch utworach zagrał na gitarze Mirosław Michalak. Gitara miała pojawiać się od czasu do czasu zarówno w studiu, jak i na scenie razem ze stałym składem String Connection, jednak nie była niezbędna do uzyskania energii i dynamiki brzmienia, która wprawiała słuchaczy w rockową ekstazę.
W kolejnych latach zespół zebrał wiele nagród na festiwalach jazzowych w Europie, a kalendarz koncertowy zapełniony był zarówno wydarzeniami krajowymi, jak i wyjazdami na zachód i wschód, a także za Ocean do ojczyzny jazzu. W przerwach między wyjazdami zespół nagrywał kolejne albumy – „New Romantic Expectation” w 1983 roku w Szczecinie, album koncertowy nagrany w teatrze Buffo w Warszawie – „Live” w 1984 roku i „Trio” również w roku 1984. Tytuł tego ostatniego albumu jest znaczący, bowiem zespół, który powstał jako kwintet ze Skowronem i Olejniczakiem przez większość swoich najlepszych lat (dekada lat osiemdziesiątych) był w zasadzie zespołem trzyosobowym goszczącym okazjonalnie innych muzyków. To ułatwiało podróże, a szybki rozwój elektroniki umożliwiał utrzymanie potęgi brzmienia.
W 1984 roku Andrzej Olejniczak opuścił na kilka lat Polskę, a w zespole nigdy nie pojawił się na stałe żaden inny saksofonista. Mimo perturbacji personalnych, zespół w zasadzie przez całe lata osiemdziesiąte nie opuszczał estrady i studiów nagraniowych. W trudnej dla polskiego rynku muzycznego dekadzie przemian gospodarczych muzykom String Connection udało się nagrać i wydać 8 albumów w Polsce i jeden w Niemczech („Der Walzer Vom Weltende”). Wszystkie w sporych nakładach, o czym świadczy dobra współcześnie dostępność ich albumów analogowych z drugiej ręki. Zresztą niemal całą polską dyskografię zespołu udało się po latach na trzech płytach CD wydanych przez Universal pod tytułem „Dębski’s String Connection”. Jeśli jednak chcecie mieć dokładnie wszystkie dźwięki zarejestrowane przez zespół, musicie poszukać wznowień poszczególnych albumów, bowiem Universal z zupełnie niezrozumiałych przyczyn, mając zapewne licencje na wszystkie płyty, postanowił upchnąć je na trzech krążkach, wyrzucając fragmenty niektórych płyt.
Jednak to właśnie rok 1984 wydaje się być kulminacją String Connection. Jazz Jamboree, festiwal, który jak całe życie kulturalne wracał do życia po zniesieniu stanu wojennego okazał się być jedną z najlepiej obsadzonych edycji w historii imprezy. Główną atrakcją teoretycznie był Ray Charles, a dylemat, czy posłuchać Cecila Taylora w Kongresowej, czy Anthony Braxtona w Remoncie był dla garstki szczęśliwych posiadaczy biletów na oba koncerty nierozwiązywalny. Terje Rypdal, Arturo Sandoval, Ornette Coleman, Woody Shaw, a na dokładkę może rutynowy, ale jednak jak zawsze perfekcyjny występ Raya Charlesa. W tym wszystkim doskonale swoje miejsce znaleźli muzycy String Connection, prezentując projekt specjalny z udziałem wybitnego skrzypka Johna Blake’a. W opinii wielu słuchaczy to był jeden z najlepszych występów podczas tego festiwalu.
Historia String Connection to droga od klimatów w stylu elektrycznego, przebojowego Herbie Hancocka, Joe Zawinula i Weather Report w stronę czegoś, co jeszcze wtedy nie istniało – melodyjnego smooth-jazzu dla wszystkich, czyli trochę niekoniecznie dla tych, którzy na koncerty zespołu przychodzili w pierwszych latach jego działalności.
Gośćmi specjalnymi na scenie i w studiach nagraniowych byli wspomniany już John Blake, ale także gitarzysta Paweł Ścierański i Andrzej Jagodziński, który zagrał na waltorni i fortepianie na płycie „Live In Warsaw”.
Rozwój kompozytorskiej działalności lidera wiązał się z postępującym brakiem czasu na działalność zespołu, który właściwie nigdy formalnie nie zakończył działalności spotykając się od czasu do czasu na okolicznościowych koncertach. W 2011 roku ukazał się po wieloletniej przerwie album „2012”, który może stanąć na półce każdego fana zespołu obok najważniejszych jego płyt z lat osiemdziesiątych.
Dziś po wielu latach nagrania zespołu brzmią równie energetycznie, co ponad 30 lat temu, choć sięgając po płyty String Connection mam zawsze poczucie pewnego niedosytu. Mimo tego, ze zespół nagrywał dużo i starannie, jednak na żadnej z płyt moim zdaniem nie udało się uchwycić magii koncertów String Connection oglądanych na żywo, nawet na tych koncertowych.
Dziś Krzesimir Dębski jest uznanym kompozytorem muzyki współczesnej i ma na swoim koncie muzyczne ilustracje wielu filmów. Krzysztof Przybyłowicz jest profesorem perkusji w Akademii Muzycznej w Poznaniu, gdzie spotyka pewnie często Zbigniewa Wrombla, a Zbigniew Lewandowski zajmuje się działalnością edukacyjną we Wrocławiu. Andrzej Olejniczak prowadzi własny zespół i pojawia się gościnnie w kilku innych formacjach. Krzysztof Ścierański dalej gra swoje wybitne dźwięki na gitarze basowej. Janusz Skowron zmarł w 2019 roku. Fani ciągle mają nadzieję, że Krzesimir wróci do skrzypiec na dłużej i zwoła ekipę kolejny raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz