Album Mahalii Jackson z 1962 roku to absolutny świąteczny klasyk. Choć dzisiejsze wydania często mają sporo bonusów w postaci późniejszych, albo wcześniejszych nagrań o świątecznym charakterze wokalistki, to album z orkiestrą kierowaną przez Johna Williamsa wydaje się być jej najważniejszym i najbardziej udanym świątecznym dziełem. Inne składane były często z nieco przypadkowych nagrań przeznaczonych na kolejne grudniowe sezony, albo urywków koncertów nagrywanych w okresie, w którym śpiewa się kolędy.
Warto zauważyć, że w twórczości Mahalii Jackson, jak u żadnej innej słynnej wokalistki jazzowej (dotyczy to również wokalistów), wątek religijny jest bardzo istotny, więc dla niej nagranie kolęd nie było tylko okazją do przygotowania kolejnego, względnie łatwego do sprzedania produktu, ale również ważne przeżycie duchowe. To słychać w każdym w zasadzie utworze na tej płycie, mimo tego, że jak większość świątecznych albumów, również ten powstał w środku nowojorskiego lata, więc na choinki i śnieg z pewnością nie było szans.
Orkiestrą dowodził John Williams, ten sam, który później miał zostać jednym z najważniejszych kompozytorów muzyki filmowej wszechczasów, ale w 1962 roku wszystkie wielkie filmy nie były jeszcze nawet planowane, a niektórych reżyserów nie było jeszcze na świecie. Wtedy John Williams był sprawnym dyrygentem i pianistą, często wykonującym aktualne przeboje filmowe napisane przez starszych kolegów. Na pewno słyszeliście nie raz jego fortepian, który pojawia się choćby w słynnym tytułowym temacie do serialu telewizyjnego „Peter Gunn” napisanym przez Henry Manciniego. To intro w oryginale z 1958 roku nie miało tak dominującego basu, a temat grał na fortepianie właśnie John Williams, późniejszy kompozytor muzyki do wielu filmów Stevena Spielberga, nominowany 52 razy do Oscara za swoją muzykę. Nagrodę odbierał dotychczas 5 razy. Być może jeszcze zaskoczy nas niejedną ścieżką dźwiękową, niedługo kończy 90 lat ale ciągle pracuje. Jeden z jego synów również zrobił sporą karierę muzyczną – Joseph Williams był w latach osiemdziesiątych wokalistą zespołu Toto, a do dziś nagrywa ze zmiennym powodzeniem czasem ciekawe albumy solowe.
Potężny głos Mahalii Jackson, piękne chórki, niebanalne instrumentacje uciekające od komercyjnych świątecznych klimatów to zalety tego albumu. To święta sprzed lat, święta w kościele, nie takie w centrum handlowym. Mahalia jest prawdziwa i to jest największa zaleta tego albumu. Na zawsze pozostaje niedoścignionym wzorcem dla wszystkich wokalistek gospel.
Dziś najczęściej album z 1962 roku wydawany jest z obszernymi bonusami, obejmującymi świąteczne nagrania od tych najwcześniejszych z 1955 roku do ostatnich z 1968. Sekcja dodatków brzmi niezbyt spójnie, bo to zwyczajna składanka, ale każdy z utworów osobno sprawdza się doskonale. To również jeden z tych albumów świątecznych, który mimo jasno zdefiniowanej tematyki jest płytą całoroczną. To gospel w najlepszym wydaniu, który nie potrzebuje specjalnej grudniowej okazji. Prostota przekazu tego albumu jest wręcz zjawiskowa. Nie jest łatwo zrobić album z orkiestrą, który dobrze zniesie próbę czasu. Mahalii Jackson to się udało, bo jej w zasadzie ta orkiestra nie była potrzebna, mogłaby zaśpiewać to sama bez muzyki i też byłoby wspaniale.
Mahalia Jackson
Silent Night: Songs For Christmas
Format: CD
Wytwórnia: Columbia
/ Sony
Data pierwszego
wydania: 1962
Numer: 886973922422
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz