W przypadku jazzowych standardów w zasadzie od razu trzeba zarezerwować sobie tydzień, czyli pięć odcinków CoverToCover. „Blue Monk” będzie ostatnim, który potraktuję w sposób skrócony, czyli spróbuję wybrać jakąś reprezentatywną próbkę i zmieścić się w trzydziestu minutach. Jazzowe standardy dzielą się na dwie w zasadzie rozdzielne i istotnie różne grupy. Pierwsza, pozostająca do dziś raczej w większości, to piosenki, które powstały z myślą o teatralnych rewiach, musicalach, albo filmach fabularnych i zostały na potrzeby muzyki improwizowanej adaptowane. Tego rodzaju adaptacja nigdy nie ma jednego ojca lub matki, to zawsze zbiorowość muzyków jazzowych decydowała sięgając często po daną melodię, że stawała się ona jazzowym standardem. Druga grupa, to kompozycje napisane przez muzyków jazzowych. To dość istotna obserwacja. W zasadzie każdy inny rodzaj muzyki, poczynając od muzyki sprzed wieków a na dzisiejszych przeróżnych gatunkach kończąc, oprócz jazzu, miał swoich kompozytorów, twórców, którzy wcale albo tylko czasem grali muzykę na scenie, lub ją nagrywali. Zajmowali się niemal wyłącznie komponowaniem. W przypadku jazzu trudno znaleźć jakąś znaczącą postać, którą można nazwać jazzowym kompozytorem, który nie był funkcjonującym w środowisku muzykiem. Jeśli o kimś zapomniałem – czekam na konstruktywną krytykę.
„Blue Monk” napisał Thelonious Monk, geniusz muzycznej formy, ale również autor wielu fantastycznych nagrań jako lider i nieco mniejszej ilości jako muzyk towarzyszący innym wielkim sławom jazzu. Monk nie był człowiekiem łatwym. Chodził też swoimi drogami i często jego muzyczne idee wyprzedzały aktualne mody. Miał też sporo kłopotów z prawem, co nie ułatwiało mu działalności koncertowej.
„Blue Monk” nie da się usunąć z listy 10 najbardziej dziś znanych i najciekawszych kompozycji Theloniousa Monka. Pierwsze nagranie powstało w 1954 roku i znalazło się na płycie, którą Monk nagrał w trio w składzie niezbyt typowym dla swojej dyskografii, bowiem obok niego w studiu znaleźli się muzycy z dużymi nazwiskami – Percy Heath i Art Blakey. To nie był przypadek, Monk nie miał za wiele ofert grania z własnym składem i czasem zgadzał się grać u kogoś w połowie lat pięćdziesiątych. Później miewał raczej autorskie składy, w których gwiazdą był jedynie on sam. Dlatego właśnie album „Thelonious Monk Trio” z 1954 roku jest w jego dyskografii dość nietypowy. Nietypowe jest również to, że Monk, czasem z lenistwa (potrafił przychodzić do studia zwyczajnie słabo przygotowany do nagrania nowego albumu), a czasem dlatego, że jak sam twierdził, ciągle pracował i udoskonalał swoje najlepsze nawet utwory, wiele z nich nagrywał wielokrotnie. Przeczytałem gdzieś, że „Blue Monk” nagrał najwięcej razy ze wszystkich swoich sławnych kompozycji, jeśli liczyć albumy studyjne i oficjalne wydania koncertowe. Nie wiem, czy dziś to prawda, bo choć źródło było dość renomowane, to nadal ukazują się nowe albumy Monka (choćby ostatnio „Palo Alto” gdzie też zagrał „Blue Monk”) i statystyka mogła się zmienić. Nie da się jednak nie zauważyć, że „Blue Monk” leży na półce z innymi wielkimi przebojami Monka – „52nd Street Theme”, „Ruby My Dear”, „Epistrophy”, „Straight, No Chaser”, „Misterioso”, „’Round Midnight”, czy „Bemsha Swing”. Monka w cyklu tygodniowym starczy mi na pół roku CoverToCover, ale być może nie wszyscy za jego stylem przepadają, chyba się więc nie zdecyduję, choć to kusząca perspektywa.
Za to konieczność wyboru najciekawszych wersji, które z odrobiną opowiadania muszą zmieścić się w 30 minutach już taka wesoła nie jest. W związku z tym wybierając kieruję się zasadą przypomnienia być może nie tych najbardziej znanych, ale raczej trochę nietypowych, zapomnianych i równie pięknych, które pokazują, że można jazzowy standard zagrać na różnych instrumentach i w różny sposób. Dziś nie zmieścił się Bill Evans i Chick Corea, czego długo sobie nie daruję. Może jakiś suplement kiedyś przygotuję albo cały tydzień z „Blue Monk”? Byłoby ciekawie.
Wybieram więc wokalną improwizację Stanisława Sojki w gwiazdorskiej obsadzie (Karolak, Wegehaupt, Bartkowski), zaskakujący duet kontrabasu i gitary (Ron Carter i Jim Hall) i nowoczesnego basistę Jamaaladeena Tacumę z jednego z wielu wyśmienitych współczesnych projektów poświęconych w całości muzyce Theloniousa Monka – twórcy „Blue Monk”.
Utwór: Blue Monk
Album: Thelonious Monk Trio
(Prestige LP 7027)
Wykonawca: Thelonious Monk Trio
Wytwórnia: Prestige / Concord / Universal
Rok: 1954
Numer: 888072301641
Skład: Thelonious Monk – p, Percy Heath – b, Art
Blakey – dr.
Utwór: Blue
Monk
Album: Blublula
Wykonawca: Stanisław
Sojka
Wytwórnia: Polskie
Nagrania / Warner
Rok: 1981
Numer: 0190295960100
Skład: Stanisław
Sojka – voc, Wojciech Karolak – p, Zbigniew Wegehaupt – b, Czesław Mały
Bartkowski – dr.
Utwór: Blue Monk
Album: Live At Village West
Wykonawca: Ron Carter & Jim
Hall
Wytwórnia: Concord / Bellaphon
Rok: 1982
Numer: CD 4245
Skład: Ron Carter – b, Jim Hall – g.
Utwór: Blue Monk
Album: Gemini Gemini - The
Flavours Of Thelonious Monk
Wykonawca: Jamaaladeen Tacuma
feat. Wolfgang Puschnig & Burhan Ocal
Wytwórnia: ITM Pacific
Rok: 1994
Numer: 4011778200314
Skład: Jamaaladeen
Tacuma – bg, voc, Wolfgang Puschnig – as, voc, Burhan Ocal – perc, strings.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz