04 czerwca 2021

Keith Jarrett – Budapest Concert

No i po co mam mieć na półce kolejny solowy recital Keitha Jarretta, w dodatku umieszczony na dwu płytach CD albo na dwu płytach analogowych i wydany, co w przypadku Jarreta dość oczywiste, przez ECM, czyli jedną z droższych wytwórni w polskiej dystrybucji. Wahałem się kilka miesięcy. W końcu brakowało mi do limitu darmowej wysyłki w jednym z moich ulubionych specjalizujących się w jazzie sklepach z płytami i dorzuciłem Jarretta, trochę z braku innych pomysłów.

Album trafił na półkę na kolejne tygodnie, bo przecież wiem czego się po tym nagraniu spodziewać, a w natłoku nowości, które mogą być niespodzianką, zawsze miałem po niego sięgnąć jutro. I wreszcie jutro nastąpiło, jak się domyślacie. Najnowszy – zarówno jeśli wziąć pod uwagę datę wydania, jak i nagrania album Jarretta – „Budapest Concert” niczym mnie nie zaskoczył. Nie jest ani w niczym lepszy, ani gorszy od innych jego solowych występów, w części improwizowanych, choć w tym przypadku akurat mam wrażenie, że na bazie wcześniej naszkicowanej kompozycji.

Jednak nie żałuję ani przez chwilę wydania niemałej sumy pieniędzy na kolejny album mistrza solowych fortepianowych improwizacji, nawet jeśli wolę, co jest akurat prawdą, Jarretta w trio grającego standardy, niż improwizującego i mamroczącego przy okazji coś do siebie samotnie na scenie.

Keith Jarrett może improwizować, grać standardy, cytować znane melodie, albo zagrać cokolwiek, on gra w innej lidze. W związku ze stanem zdrowia, od wielu lat koncertuje mało, należy więc zazdrościć węgierskiej publiczności, że mogła w 2016 roku usłyszeć go na żywo. Żaden z solowych koncertów Keitha Jarretta, jakich słuchałem na żywo niestety dotąd się nie ukazał, choć w przypadku tego artysty, nie musi to oznaczać, że uznał je za mniej udane.

Jarrett tym razem na pewno cytuje „Somewhere” Leonarda Bernsteina z „West Side Story” – w siódmej części improwizowanego koncertu, „Giant Steps” w części pierwszej i „Now’s The Time” Charlie Parkera w części piątej. Może odnajdziecie inne cytaty, których nie zauważyłem, to również za każdym razem ciekawa łamigłówka dostarczana systematycznie przez kolejne wydania jego koncertów. Znajomy, który słucha sporo muzyki poważnej, powiedział mi, że część siódma pachnie mu czymś napisanym przez Bella Bartoka, co wydaje się prawdopodobnym ukłonem w stronę wielkiego kompozytora, którego imię nosi sala koncertowa w Budapeszcie, w którym odbył się prezentowanych na płytach koncert artysty. Ja się na Bartoku nie znam i chyba bym tego nie odgadł.

Całkiem niedawno ukazał się również zapis innego koncertu Jarretta z 2016 roku – „Munich 2016”. Jeśli spodoba się Wam „Budapest Concert”, szykujcie się na kolejne wydatki i trzymajcie kciuki za zdrowie artysty, bo z nim nie jest podobno najlepiej. Tak przy okazji, polecam Wam angielską wersje prawie autoryzowanej jego biografii, napisanej przez Wolfganga Sandnera kilka lat temu po niemiecku i przetłumaczonej oraz uzupełnionej po angielsku przez jednego z brata artysty – również pianistę Chrisa Jarretta, której recenzję możecie obejrzeć na naszym redakcyjnym kanale na YouTube.

Keith Jarrett
Budapest Concert
Format: 2CD
Wytwórnia: ECM
Data pierwszego wydania: 2020
Numer: 602507301941

Brak komentarzy: