15 kwietnia 2012

Rufus Thomas – Crazy About You Baby: The Complete 1950-1957 Recordings


Ta płyta ma dziś głównie walory edukacyjne, bowiem muzyka nieco się już dziś zestarzała. Nie znaczy to, że brzmi źle, ale to prehistoria gatunku, a jedynie kilka lat późniejsze nagrania wytwórni Stax (w której nagrywał też po 1957 roku Rufus Thomas), jak i Sun Records lepiej znoszą próbę czasu. Część nagrań umieszczonych na wydanej przez Hoo Doo Records antologii zawierającej wszystkie możliwe dziś do zlokalizowania nagrania Rufusa Thomasa z lat 1950 do 1957 powstała w tym samym budynku, w którym mieściło się legendarne studio Sama Philipsa…

Być może wielu z Was nie wie nawet kim był Rufus Thomas, a postać to dla rozwoju rock and rolla i wszelakiej muzyki młodzieżowej lat pięćdziesiątych bardzo ważna… W Stanach Zjednoczonych znają go wszyscy i kojarzą w sposób nierozerwalny z „Memphis Sound”. Część z Was być może pamięta niewielką, acz znaczącą rolę Rufusa Thomasa w filmie Jima Jarmuscha „Mystery Train”. Ja nie pamiętam, ale przeczytałem o niej w znakomicie napisanej książeczce dołączonej do płyty.

Rufus Thomas to muzyk, ale również radiowiec, showman i mentor wielu znanych wszystkim sław. To również typowy muzyk muzyków, znany i cytowany przez wielu artystów o większych niż on sam dziś nazwiskach. Ma swój bezpośredni udział w karierach wielu artystów z kręgu bluesa, R&B i soulu już od połowy lat pięćdziesiątych. Wśród nich są największe sławy – B. B. King, Bobby Blue Bland, czy Eddie Floyd. Na związki z jego muzyką i inspiracje powoływali się członkowie The Beatles, The Rolling Stones, a nawet The Who.

Rufus Thomas był jednym z nielicznych gwiazdorów R&B, którzy osiągnęli szczyt swojej popularności w wieku ponad 30 lat. Potrafił na tym szczycie pozostać, mimo bariery wieku, jaka dzieliła go od jego najwierniejszych, nastoletnich słuchaczy. Miał ponad 50 lat, kiedy nagrywał przeboje, które docierały na szczyty list R&B w rodzaju „Do The Funky Chicken”, czy „Do The Push And Pull”. To jednak późniejszy okres.

Dzisiejszy album to antologia nagrań z początków jego kariery.

Trudno nie zauważyć też siły muzycznych genów Rufusa Thomasa. Trójka jego dzieci pozostaje aktywna w branży muzycznej – Carla Thomas zaczynała z Otisem Reddingiem, a później nagrała sporo ciekawego materiału pod własnym nazwiskiem. Marvell Thomas to człowiek legenda wytwórni Stax, jeden ze współtwórców brzmienia tej wytwórni klawiszowiec i lider zespołów akompaniujących niemal wszystkim gwiazdom tej wytówni w latach jej największej świetności. Vaneese Thomas śpiewa chyba jeszcze do dziś chórki w wielu światowych produkcjach…

Zanim rozpoczęła się na dobre kariera Rufusa Thomasa – Dja i współtwórcy brzmienia Memphis, już w wieku 23 lat prowadził grupę tancerzy śpiewających scatem – Rufus And Bones. Prowadził lokalne imprezy rozrywkowe, jak mówią Amerykanie – był mistrzem ceremonii – czyli nosił dumny tytuł MC. Pierwszych nagrań dokonał w latach czterdziestych ubiegłego wieku. Jego pierwsze nagrania przeszły bez echa, a dziś odnalezienie jakiegoś znośnego wznowienia graniczy z cudem. Na początku lat pięćdziesiątych podróżował po południu USA z orkiestrą Bobby Platera, w tym czasie poznał też Jima Bullieta – partnera biznesowego Sama Phillipsa i nagrywał pod pseudonimem Mr. Swing. W 1951 roku podpisał kontrakt nagraniowy z wytwórnią Chess i nagrywał dla jej w Memphis w studiu mieszczącym się w tym samym budynku, co słynne biura Sun Records.

Jak głosi legenda, pomógł dokonać pierwszych profesjonalnych nagrań B. B. Kingowi. Pewne jest natomiast, że zastąpił go na stanowisku prezentera w słynnej rozgłośni radiowej w Memphis – WDA. To była w swoim czasie najbardziej popularna stacja dla czarnej publiczności. W WDA Rufus Thomas prowadził też konkursy młodych talentów, odkrywają dla szerszej publiczności wspomnianego już B. B. Kinga, Bobby Blanda, Juniora Parkera i wielu innych. Audycję prowadził od 1951 roku niemal nieprzerwanie do 1998 roku…

W latach pięćdziesiątych zaprzyjaźnił się z Samem Phillipsem i nagrywał dla Sun Records… Jako jeden z nielicznych w tym czasie wierzył, że muzyką białych twórców rock and rolla można zainteresować czarnych słuchaczy…

Dziś większość tych nagrań brzmi archaicznie, ale największe przeboje Rufusa Thomasa z lat pięćdziesiątych, w tym niezapomniana odpowiedź na „Hound Dog” w wykonaniu Big Mamy Thornton – „Bear Cat” ciągle są przebojowe…

Warto pamiętać o Rufusie Thomasie, jako muzyku i człowieku, który całe życie poświęcił muzyce i radiu, często na przekór aktualnym trendom i rasowym urzedzeniom. Był duszą towarszystwa i jednym z największych radiowców w historii…

Rufus Thomas
Crazy About You Baby: The Complete 1950-1957 Recordings
Format: CD
Wytwórnia: Hoo Doo
Numer: 8436028696338

13 kwietnia 2012

Simple Songs Vol. 52


Dziś audycję zaczynamy dość nietypowo, ale okazja jest pot emu nadzwyczajna. Zanim przejdziemy do kolejnego standardu, zagramy światową premierę. Na jesień planowane jest wydanie płyty „Maseli On The Road” – autorskiego projektu Bernarda Meselego. Dzięki uprzejmości lidera, jako pierwsi na świecie możemy posłuchać jednego z utworów. Zespół jest niezwykle międzynarodowy, tworzą go oprócz lidera, grającego głównie na elektronicznym KAT’cie, pochodząca z Wybrzeża Kości Słoniowej śpiewająca basistka Manou N'Guessan Gallo, grający na instrumentach perkusyjnych, pochodzący z Ghany Sir Lord  Gordon Odamatey, a także słowacki perkusista Daniel Dano Soltis i polski skrzypek Mateusz Pliniewicz.

Tak międzynarodowy skład muzyków o różnych korzeniach, ale reż różnych muzycznych doświadczeniach musiał przynieść wielokulturowy tygiel różnego rodzaju inspiracji. W premierowym nagraniu usłyszymy funkową gitarę basową, arabskie skrzypce, afrykańskie rytmy i nowoczesne fusion. Pewnie cały album będzie brzmiał podobnie. Ja już nie mogę się doczekać premiery, bowiem „Sleeping Camel” brzmi wyśmienicie. A teraz światowa premiera.

* Bernard Maseli – Sleeping Camel – Maseli On The Road

Dzisiejszym standardem jest kompozycja autorstwa George’a Gershwina z tekstem Iry Gershwina – „Embraceable You”. Utwór powstał gdzieś pomiędzy 1926 i 1928 rokiem i został napisany do nigdy nie wystawionego spektaklu muzycznego „East In West”. Cały scenariusz nie spełnił oczekiwań producentów, więc trafił na zawsze do szuflady, ale niektóre kompozycje zostały użyte w kolejnym przedstawieniu – „Girl Crazy”, które miało swoją premierę na Broadwayu w 1930 roku. Pierwsza zaśpiewała tekst Iry Gershwina debiutująca wówczas w głównej roli Ginger Rogers. Dalsza historia za chwilę. Posłuchajmy pierwszego wykonania. To będzie dość nietypowa wersja, ale po ten album sięgam zawsze, kiedy pasuje do kontekstu. To płyta nieco zapomniana, jednak z pewnością warta zainteresowania. Zagra gitarzysta Jimm Hall i kontrabasista Ron Carter…

* Ron Carter & Jim Hall – Embraceable You – Live At Village West

Po pierwszym, umiarkowanym sukcesie na deskach teatru, kiedy wspomnianą już Ginger Rogers wspomagała dyrygowana przez samego kompozytora orkiestra Reda Nicholsa, przedstawienie co najmniej 3 razy trafiało na filmowy ekran. To nie były jakieś szczególnie pamiętne produkcje… Za to w teatrze orkiestra była wyśmienita. To był zespół dowodzony przez Reda Nicholsa, a w jego skład wchodzili między innymi Benny Goodman, Glenn Miller, Jack Teagarden i Jimmy Dorsey. Po latach, w końcu XX wieku po raz kolejny wystawiono „Girl Crazy” – tym razem sukces był jeszcze większy, bowiem udało się zagrać ponad 1.600 przedstawień…

* Bud Powell – Embraceable You - The Complete Blue Note And Roost Recordings CD2

To był Bud Powell (fortepian) w towarzystwie George’a Duviviera (kontrabas) i Arthura Taylora (perkusja). Nagranie pochodziło z 1953 roku. „Embraceable You”, jak każdy rasowy standard można zagrać na każdym instrumencie, choć większość wykonań to wolne tempa, niezależnie od składu instrumentów…

Kolejne wykonanie to będzie piosenka z tekstem. „Embraceable You” śpiewały wszystkie największe wokalistki już od lat czterdziestych. Ja dziś wybrałem Sarah Vaughan. Nagranie pochodzi z płyty noszącej dość enigmatyczny tytuł „Sarah Vaughan”, nagranej w 1954 roku w towarzystwie Clifforda Browna, który akurat w czasie nagrania tego utworu zrobił sobie chwilę wolnego. Wokalistce towarzyszy klasyczny zespół akompaniatorów - Jimmy Jones (fortepian), Joe Benjamin (kontrabas) i Roy Haynes (perskusja)

* Sarah Vaughan With Clifford Brown – Embraceable You – Sarah Vaughan

Kolejne nagranie, to będzie istne All Stars, z najlepszych czasów Jazz At The Philharmonic Normana Granza. Nagranie zarejestrowano we wrześniu 1949 roku w czasie jednego z koncertów z tego cyklu w Carnegie Hall w Nowym Jorku. Zagrają Charlie Parker, Roy Eldridge, Tommy Turk, Flip Phillips, Lester Young, Hank Jones, Ray Brown i Buddy Rich. Mimo niedoskonałości technicznych brzmi do dziś wyśmienicie. Nikt inny nie potrafił zebrać tylu sław na jednej scenie…

* Charlie Parker – Embraceable You - Bird: The Complete Charlie Parker On Verve CD3

Teraz coś nieco bardzie nowoczesnego. Pamiętam, kiedy ukazała się płyta „Gershwin’s World” Herbie Hancocka – a był to rok 1998, była absolutną sensacją. Dziś Herbie Hancock produkuje sporo albumów w gwiazdorskiej obsadzie, jednak wtedy Joni Mitchell śpiewająca na płycie Herbie Hancocka była zaskoczeniem. Ten album obfituje w wiele zaskakujących składów, jednak „Embraceable You” zamyka całość i jest jedynym utworem na płycie zagranym solo przez Herbie Hancocka… To trochę tak, jakby ten utwór miał dla lidera jakieś szczególne znaczenie…

* Herbie Hancock – Embraceable You – Gershwin’s World

Teraz szybko lista tych wykonań, które przyniosłem do studia, ale które nie miały dziś szczęścia… Lee Konitz z płyty “Motion”, Earl Klugh z „Solo Guitar”, Helen Merrill z Cliffordem Brownem i septet Wyntona Marsalisa z Village Vanguard. Na koniec zagram wersję, która zmieścić się musi… Zagrają Yehudi Menuhin i Stephane Grappelli.

* Stephane Grappelli & Yehudi Menuhin – Embraceable You - Menuhin & Grappelli Play Gershwin

Znikam z przestrzeni wirtualnej i radiowej na 2 tygodnie zasłużonego urlopu. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie…

11 kwietnia 2012

Masabumi Kikuchi Trio – Sunrise


Ta płyta jest jednym z ostatnich nagrań Paula Motiana, wybitnego, jednego z największych perkusistów współczesnego jazzu. Wiele z jego najważniejszych nagrań powstało w towarzystwie lidera albumu „Sunrise” – Masabumi Kikuchi i kontrabasisty z którym grywał często tworząc wyśmienitą sekcję rytmiczną – Gary Peacocka. Ten zespół istniał wiele lat i zarejestrował sporo dobrej muzyki.

Tethered Moon to świetnie zbalansowane jazzowe trio, w którym doskonała sekcja rytmiczna była zestawiona z niezwykle oryginalną pianistyką Masabumi Kikuchi. Zespół już jednak nie istnieje i nic już nowego nie zagra, bowiem zmarłego w listopadzie 2011 roku Paula Motiana nie uda się zastąpić…

Ja ciągle uważam, że życiowym osiągnięciem pianisty jest solowy album „After Hours” nagrany w 1994 roku. To jednak historia na inną okazję, bowiem dziś mamy przed sobą zupełnie nowy album pianisty, nagrany w towarzystwie Paula Motiana i basisty Thomasa Morgana, który dla mnie jest nową postacią na jazzowej scenie, bowiem nie odnalazłem w swoich zbiorach żadnego nagrania z jego udziałem. Z pewnością jest to więc muzyk na dorobku, i to słychać, co nie jest jednak wadą tej płyty. Najważniejsze w muzycznej przestrzeni „Sunrise” są fortepian i perkusja. Kontrabas pozostaje nieco z boku.

Jaka to muzyka? Autorska, pozbawiona ograniczeń, w stylu innych nagrań pianisty. Masabumi Kikuchi to twórca żyjący w swoim własnym świecie, w którym czas płynie nieco inaczej i nie trzeba koniecznie grać na raz i trzy… To świat wymyślony od początku do końca przez pianistę, czerpiący obficie z muzycznej tradycji, ale łatwo rozpoznawalny, zachowujący swój własny styl, a o to w muzycznym świecie, gdzie wszystko już było nie jest łatwo…

Muzycy zabierają słuchaczy w podróż po free jazzowej improwizacji, w sposób strawny dla każdego, nawet początkującego fana jazzu. W drugiej połowie albumu kompozycje nieco się komplikują, ale ciągle nie przekraczamy granicy pomiędzy muzyką i muzycznym eksperymentem mającym na celu raczej szokowanie słuchacza, niż dostarczenie mu solidnej porcji dźwiękowych wrażeń na najwyższym poziomie.

Muzyką Masabumi Kikuchi, zarówno, kiedy gra w trio, jak i solo, wymyka się każdej klasyfikacji. Trudno znaleźć tu jakieś sensowne porównanie. Te dźwięki odbieram emocjonalnie. Takich muzyków nie ma dziś wiele. Emocje, które przekazuje nam lider albumu „Sunrise” są prawdziwe. On nie gra tego, co chcemy usłyszeć, ani tego, co chciałby na płycie zarejestrować producent. To poczucie zupełnie irracjonalne, trudne do racjonalnego uzasadnienia. Ale to właśnie jest w muzyce najważniejsze. Niewzruszona wiara w to, że Masabumi Kikuchi niczego nie udaje pozostaje ze mną od wielu lat, wraz z kolejnymi jego nagraniami i koncertami, których kilka miałem okazję wysłuchać nieprzerwanie od 1995 roku, kiedy zupełnie przypadkiem trafiłem na wspomnianą już płytę „After Hours”. Tak jest też z pierwszą od niespełna dekady płytą podpisaną jego własnym nazwiskiem…

Masabumi Kikuchi Trio
Sunrise
Format: CD
Wytwórnia: ECM
Numer: 602527895550

10 kwietnia 2012

Michel Legrand – Legrand Jazz


Michel Legrand jest muzycznym gigantem, choć niekoniecznie w świecie jazzu. Skomponował setki filmowych ścieżek dźwiękowych. Od kilku lat    ogranicza swoją muzyczną aktywność ze względu na wiek (urodził się w roku 1932), skupiając się na dyrygowaniu. Lista jego filmowych dokonań jest dłuższa niż miejsce przeznaczone zwyczajowo na recenzję płyty, a dokładna ilość nagród, w tym Oskarów, nagród Grammy, Emmy i wszelkich innych zaszczytów znana jedynie najbardziej zapalonym kronikarzom.

Ma również na swoim koncie wiele dokonań jazzowych. Będąc niezłym pianistą, przez lata współpracował okazjonalnie z wieloma jazzowymi supergwiazdami. W latach sześćdziesiątych nagrywał z Ray’em Brownem i Shelly Maine. Aranżował dla Phila Woodsa i Stana Getza. Nagrywał ze Stephane Grappellim. Ma na swoim koncie również kilka płyt solowych, które z pewnością nawet najwięksi puryści zaliczą do grona jazzowych.

Jednak jego najważniejsze jazzowe nagranie to album „Legrand Jazz” zarejestrowany w 1958 roku. Na płytę składają się jazzowe standardy w wybitnych aranżacjach. Sam Michel Legrand na płycie pozostaje jedynie aranżerem i dyrygentem potężnego składu orkiestrowego. Kto wie, czy nie najlepszego, jaki udało się kiedykolwiek zebrać w studiu.

Nagrania trwały jedynie 6 dni, a sesje odbywały się pomiędzy 25, a 30 czerwca 1958 roku. Fakt, że Michel Legrand nie zagrał na płycie żadnego dźwięku na fortepianie jest być może nieco zdumiewający, dopóki nie przeczytamy składu zespołu… Na fortepianie grają Bill Evans, Hank Jones i nieco mniej znany Nat Pierce. Na innych instrumentach również same największe gwiazdy tamtych czasów, a był to czas dla jazzu wybitny, kto wie, czy nie najwybitniejszy. Wtedy, w końcówce lat pięćdziesiątych jazzowe arcydzieła Milesa Davisa, Johna Coltrane’a, Charlesa Mingusa i wielu innych powstawały właściwie każdego dnia. Na liście wykonawców znajdziemy więc między innymi takie nazwiska, jak Miles Davis, Art Farmer, Ernie Royal, Donald Byrd (trąbki), Johna Coltrane, Ben Webster (saksofony tenorowe), Phil Woods (saksofon altowy), Herbie Mann (flet), Jimmy Cleveland (puzon), Paul Chambers, George Duvivier, Milt Hinton (kontrabasy), Osie Johnson (perkusja). Muzyczną ciekawostką jest gra Teo Macero na saksofonie barytonowym. I to wszystko w ciągu 6 dni, a większość ówczesnych supergwiazd improwizacji tworzy na tej płycie orkiestrę grając nuta w nutę wcześniej przygotowane aranżacje Michela Legranda…

Już sama lista nazwisk na okładce sprawia, że to płyta zupełnie niezwykła. Jednak interesującą czyni ją przede wszystkim zawartość muzyczna, bowiem ta jest równie wyśmienita i niespodziewana, jak lista wykonawców z okładki. Mam bowiem osobiście raczej umiarkowanie nieufny stosunek do tego rodzaju projektów, które zwykle się nie udają. Tu, co jest prawdopodobnie zasługą wyśmienitych aranżacji, wszystkie gwiazdy stanęły karnie w rządku i zagrały to, co Michel Legrand napisał… To niewiarygodne, a jednak prawdziwe… I to wszystko dla mało znanego jeszcze wtedy w jazzowym świadku 24-letniego Francuza urodzonego w Paryżu…

Tą muzykę znać musicie… Nigdy i nigdzie indziej Miles Davis, Art Farmer, Ernie Royal i Donald Byrd nie zagrali razem na 4 trąbki „Night In Tunisia”. Już dla samej solówki Phila Woodsa w „Stompin’ At The Savoy” warto kupić tą płytę. A takie perełki, jak Bena Webstera w „Blue And Sentimental”, czy Milesa Davisa w „Django” dostaje się wtedy jako dodatek…

Za każdym razem, kiedy biorę do ręki tą płytę, zastanawiam się, czemu jest tak niedoceniana? Powinna znaleźć swoje miejsce obok największych płyt tamtych czasów w każdej jazzowej kolekcji. W mojej jest od dawna i często do tej muzyki wracam…

Michel Legrand
Legrand Jazz
Format: CD
Wytwórnia: Phonogram / Philips
Numer: 042283007420

07 kwietnia 2012

George Benson – Breezin’


Generalnie to ja tej płyty nie lubię. Jest zbyt oczywista. Wolę George’a Bensona z początków kariery, takiego bardziej jazzowego. Może nie miał jeszcze wtedy własnego brzmienia, ale grał absolutnie wyśmienicie. Warto wspomnieć choćby takie płyty jak choćby „It’s Uptown”, czy „The New Boss Guitar”. Ale to inne historie. Patrząc obiektywnie tamte płyty są wyśmienite, ale dość wtórne, a „Breezin’” ma trwałe miejsce w historii jazzu. Czy komuś się to podoba bardzo, czy nieco mniej. Mnie podoba się nieco mniej…

Nie luię tej płyty, ale od czasu do czasu do niej wracam. Może właśnie po to, żeby przekonać się, że dalej jej nie lubię, albo, że usłyszę w niej coś nowego?

„Breezin’” to ikona smooth jazzu, który nie zawsze był muzyczną tandetą, jaką często jest teraz. Kiedyś trzeba było się postarać. Od tej płyty właściwie ten gatunek się zaczął na poważnie.

Płyta powstała w 1976 roku, kiedy George Benson był już uznanym jazzowym gitarzystą. Dzięki temu albumowi stał się światową supergwiazdą muzyki popularnej. To z pewnością zmieniło jego życie, choć komercyjnego sukcesu związanego z tą płytą już nigdy nie udało mu się powtórzyć.

Ta płyta nie miała chyba być jakimś szczególnym produktem. Materiał wybrano na nią dość przypadkowo. W dodatku nieco niespodziewanie George Benson zdecydował się zaśpiewać „This Masquerade”. To w zupełnie nieoczekiwany sposób otworzyło mu drogę do list przebojów muzyki popularnej, gdzie hity instrumentalne ciągle były czymś właściwie niespotykanym.

George Benson skomponował na tą płyte tylko jeden utwór – „So This Is Love?”, który przeszedł w towarzystwie największych przebojów tego albumu zupełnie bez echa. Utwór tytułowy był już w świecie jazzu znany. Grywał go choćby Gabor Szabo, a napisał go Bobby Womack. A „Affirmation” napisał Jose Feliciano.

W dzisiejszych wersjach cyfrowych, producenci często dodają „Down Here On The Ground” – filmowy klasyk Lalo Schifrina i „Shark Bite” – kolejną kompozycję lidera – obie nagrane w czasie sesji do tego albumu w zimie 1976 roku. Dodatkowo istnieje również tzw. Radio Edit piosenki „This Masquerade” – nieco inaczej zgraną wersję przeznaczoną do prezentacji radiowych.

Ta płyta to nie tylko świetna gitara lidera, ale też równie dobre brzmienia mooga Ronnie Fostera, bębny Harveya Mansona i druga gitara Phila Upchurcha. No i łatwo rozpoznawalne aranżacje Clausa Ogermana, choć tu wyjątkowo bez całych sekcji smyczków. To prawdę powiedziawszy jedno z najbardziej udanych nagrań Clausa Ogermana, jakie pamiętam. Zwolennicy nieco bardziej jazzowego jazzu nie powinni tej płyty od razu odrzucać. Część z fanów gatunku nigdy w całości tej płyty nie słyszała, a uważa, że jeśli to był komercyjny sukces, to nie może być nic dobrego. Nic bardziej mylnego, choć istotnie to płyta, która ma dwa oblicza. Jedno z nich jest czysto smooth jazzowe, komercyjne. To muzyka, która może każdemu towarzyszyć w dowolnym momencie, od kuchni do sypialni, czy samochodu, a jednocześnie nie obrazi uszu nawet najbardziej wyczulonego na muzyczny banał fana dobrej muzyki. Jeśli poświęcić jej więcej czasu, znajdziecie w niej dużo dobrego jazzu, tyle, że nieco schowanego pod komercyjną otoczką, która przyniosła George’owi Bensonowi fortunę.

Ja i tak tej płyty nie lubię, ale to ważne nie tylko z historycznego, ale również muzycznego punktu widzenia nagrania, które doceniam i nawet czasem po ten album sięgam, głównie wtedy, kiedy w domu pojawiają się nieco mniej jazzowi znajomi.

George Benson
Breezin’
Format: CD
Wytwórnia: Rhino / Warner
Numer: 081227671327