21 listopada 2015

Oscar Peterson And Joe Pass – Porgy And Bess

Ten album jest absolutnie wyjątkowy. To w zasadzie jedyna znacząca płyta jazzowa, na której w roli wiodącego instrumentu występuje klawikord. Ten dziś egzotyczny, a niezwykle popularny w czasach Jana Sebastiana Bacha instrument z pewnością z punktu widzenia współczesnej techniki konstrukcji strunowych instrumentów zaopatrzonych w klawiaturę jest niezwykle prymitywny i stwarza wiele ograniczeń. To właśnie konstrukcja, w której za pomocą sztywnej dźwigni uderzane są struny ogranicza zakres dostępnych dźwięków do mniej więcej 4 oktaw. Sposób wydobywania dźwięku zmniejsza jednocześnie możliwości dynamiczne, dając jednocześnie, w odróżnieniu od równie popularnego w wiekach średnich klawesynu, szarpiącego struny, możliwość kontroli natężenia dźwięku.

Użycie klawikordu instrumentu przez Oscara Petersona oznaczało próbę poszukiwania nowych wyzwań. Ograniczenia konstrukcyjne obejmują również trudności związane z graniem lubianych przez Oscara Petersona szybkich kaskad dźwięków, których zwyczajnie na klawikordzie zagrać się nie da. W związku z niezwykłym instrumentem wybranym do nagrania, Joe Pass wybrał całkowicie akustyczną gitarę.

Album został nagrany w 1976 roku w Los Angeles, a egzotycznym dla Oscara Petersona instrumentem zainteresował go w czasie nagrania programu telewizyjnego dla BBC kilka miesięcy wcześniej były premier Wielkiej Brytanii – Edward Heath. Tematem programu telewizyjnego były trudności techniczne w grze na różnych instrumentach klawiszowych. Oscar Peterson postanowił owe trudności pokonać i zrealizował „Porgy And Bess” pokazując całemu światu, że można…

„Porgy And Bess” nagrany z Joe Passem nie jest pierwszym nagraniem kompozycji George’a Gershwina i DuBose Heywarda z opery pod tą samą nazwą. Wcześniej Oscar Peterson nagrał podobny zestaw kompozycji w 1959 roku w towarzystwie Raya Browna i Eda Thigpena. To był jedna z jego najwybitniejszych sekcji rytmicznych. W efekcie powstał wyśmienity album, jednak od innych nagranych przez to trio wyróżnia płytę „Oscar Peterson Plays Porgy & Bess” z 1959 roku jedynie monotematyczny wybór utworów.

Joe Pass również sięgał po melodie z „Porgy And Bess” wielokrotnie. W latach siedemdziesiątych obaj muzycy akompaniowali również Elli Fitzgerald, z którą grywali te kompozycje wielokrotnie.

Tak więc nagrywając „Porgy And Bess” poruszali się w znanym sobie dobrze muzycznym otoczeniu. Jedyną niewiadomą był wspomniany już klawikord. Jak wyszło? Z pewnością ciekawie. Jeśli ktoś zapyta Was kiedyś o jakiś nietypowy jazzowy instrument – klawikord na pewno będzie dobrą odpowiedzią. I wtedy możecie sięgnąć po album „Porgy And Bess”. To z pewnością jedna z nielicznych prób, a być może nawet jedyna. Czy udana? Moim zdaniem jak najbardziej. Oscar Peterson potrafił wykorzystać ograniczenia techniczne tego instrumentu i uczynić z nich zaletę, zwalniając tempo i upraszczając melodie, wydobywając z nich to, co najważniejsze.

Oscar Peterson And Joe Pass
Porgy And Bess
Format: CD
Wytwórnia: Pablo / OJC
Numer: 025218682923

20 listopada 2015

Mieczysław Szcześniak / Krzysztof Herdzin – Songs From Yesterday

W takim zestawie przebojów można się całkowicie pogrążyć, albo stworzyć arcydzieło. W jaki sposób pogrążyć – to oczywiste – próbując naśladować oryginały, lub inne znane wykonania. Stworzyć arcydzieło – niemal niemożliwe, trzeba bowiem mieć własne zdanie i ciekawy pomysł na temat 12 znanych kompozycji, o których myśleli i na temat których kombinowali najwięksi tego świata.

Duetowi Mieczysław Szcześniak – Krzysztof Herdzin, z ważną i znaczącą pomocą Roberta Kubiszyna i Cezarego Konrada udało się stworzyć płytę genialną. Jej genialność objawia się na wiele sposobów. Wyśmienicie udało się zestawić program albumu złożony z utworów o długiej jazzowej historii i takich, które w jazzowym kontekście nie pojawiały się niemal nigdy. Zawsze to jednak rozpoznawalne tematy z piękną melodią.

Album z pewnością trafi i w tym akurat wypadku zupełnie zasłużenie, na listy najlepiej sprzedawanych płyt w przedświątecznym sezonie prezentowym. Nikt, kto dostanie „Songs From Yesterday” w prezencie nie będzie niezadowolony, niezależnie od tego, czy zna oryginały, czy jest na to za młody. Niezależnie również od tego, jakiej muzyki słucha, kiedy sam ją wybiera. Z pewnością również wiele osób pozna utwory, których wcześniej nie słyszało i być może zainteresuje się dotarciem do oryginałów. W ten sposób można trafić na wiele ważnych albumów.

Album otwiera „Imagine” – ten utwór znają chyba wszyscy, dociekliwość w poszukiwaniach pozwoli słuchaczom wrócić nie tylko do postaci Johna Lennona, ale również dowiedzieć się, kim był Phil Spector, a to już droga do niezwykłych muzycznych doświadczeń. Jeśli chcecie na jazzowo – sięgnijcie po wyśmienitego Gonzalo Rubalcabę solo („Imagine: Gonzalo Rubalcaba In The USA”), albo po spotkanie świata jazzu z popem w wykonaniu Herbie Hancocka („Imagine Project” z udziałem Jeffa Becka i śpiewającej całkiem sensownie Pink).

Kolejna piosenka „This Is Not America” – wspólna kompozycja Davida Bowie i Pata Metheny. Utwór napisany do filmu, szkoda, że muzycy nie pracowali ze sobą więcej… „What’s Goin On” – tu wypada tylko odesłać do oryginału Marvina Gaye’a. Podobnie w przypadku „My Cherie Amour” i „Ribbon In The Sky” – Stevie Wonder jest mistrzem, którego piosenki nieczęsto śpiewają polscy wykonawcy. „Satisfaction” – to nie tylko The Rolling Stones, to również choćby Jimmy Smith, czy Otis Redding. „Yesterday” – The Beatles śpiewali i grali wszyscy. Wspaniała jest fortepianowa interpretacja Mieczysława Kosza. Z wielkich nazwisk – Count Basie, Joe Pass i Lee Morgan – przekrój jazzowych stylów i pomysłów.

„Alfie” przypomina mi przede wszystkim genialnego Billa Evansa, ale również Carmen McRae, współczesnych gitarzystów – Pata Metheny i Johna Scofield, ale również Stevie Wondera. „Lovely Day” jest przypomnieniem twórcy wielu przebojów R&B Billa Withersa. „Tears In Heaven” Eric’a Claptona i Willa Jenningsa, to piosenka napisana do filmu, ale również jedna z najbardziej osobistych piosenek o bólu i stracie kogoś bliskiego, jakie kiedykolwiek powstały.

„What A Wonderful World” pomimo wielu różnych prób w zasadzie zawsze będzie kojarzona z Louisem Armstrongiem, a umieszczone na końcu koncertowe „Can’t Buy Me Love” to przypomnienie kolejnego przeboju The Beatles.

W takim monumentalnym zbiorze światowych przebojów wielką sztuką jest zaistnieć, co udało się Mieczysławowi Szcześniakowi i Krzysztofowi Herdzinowi znakomicie. Oboje potrafili odnaleźć własną drogę. Ich wizja to slalom pomiędzy słupkami wyznaczonymi przez znane wszystkim nuty. Niby blisko oryginału, a jednak na swój własny sposób, z wielkim luzem, świadomością formy i odrobiną jazzowej improwizacji.

„Songs From Yesterday” to komercja bez jakościowych kompromisów. Album zrobi sporą karierę, bowiem już dziś sprzedaje się wyśmienicie i z pewnością spowoduje możliwość zagrania wielu koncertów. Fani jazzu docenią pracę sekcji i solówki fortepianu, a także ciekawe pomysły aranżacyjne i luz właściwy największym wokalistom. Wielbiciele popu być może zechcą sięgnąć po oryginały, poszerzając swoje muzyczne zainteresowania.

Ja już czekam na kolejną część, bowiem świetnie zestawiona lista utworów mogłaby wyglądać zupełnie inaczej, a podobnie ciekawie napisanych i dających przestrzeń do twórczych poszukiwań światowych przebojów jest jeszcze wiele.

Mieczysław Szcześniak / Krzysztof Herdzin
Songs From Yesterday
Format: CD
Wytwórnia: Sony

Numer: 888751435124

15 listopada 2015

New Simple Songs Vol. 9

Tematem jest kolejna z rozlicznych wyśmienitych piosenek napisanych przez George’a i Irę Gershwin. „But Not For Me” pochodzi z musicalu „Girl Crazy” z 1930 roku i podobnie jak wiele innych piosenek z Broadwayu, musiała na uznanie w świecie jazzu i sukces komercyjny nieco poczekać.

Kompozycja podobała się filmowcom, do dziś pojawia się w wielu produkcja kinowych. Oryginalna wersja teatralna zainspirowała co najmniej 3 wersje filmowe oryginalnego, choć często zmienianego scenariusza. Piosenka pojawiała się również na ścieżkach dźwiękowych znanych filmów, w tym między innymi „Manhattan” Woody Allena, „Kiedy Harry poznał Sally” Roba Rainera, czy „Cztery wesela i pogrzeb”. W 1959 roku na amerykańskich ekranach pojawił się nawet film „But Not For Me” Waltera Langa, który dziś pamiętany jest głównie jako jedna z ostatnich ról Clarka Gable’a, a którego scenariusz inspirowany był tekstem piosenki.

Dla mnie definitywna, najważniejsza wersja tej kompozycji pochodzi z albumu „Bag’s Groove” Milesa Davisa z udziałem Sonny Rollinsa, Horace Silvera, Percy Heatha i Kenny Clarke’a. Na płycie artyści umieścili dwie istotnie różne wersje tej kompozycji. Posłuchamy tej szybszej…

* Miles Davis – But Not For Me – Bag’s Groove

A teraz kącik polski, w którym „But Not For Me” zagra Stan Getz. To będzie fragment nie do końca autoryzowanego nagrania z Warszawy z Jazz Jamboree z 1960 roku. Obok lidera zagrają sami Polacy – Andrzej Dąbrowski, Andrzej Trzaskowski i Roman Gucio Dyląg.

* Stan Getz – But Not For Me – Stan Getz In Warsaw

„But Not For Me” posiada również tekst. Tym razem nie będzie Elli Fitzgerald, Billie Holiday, czy nawet Franka Sinatry. Mało kto dziś pamięta, że Oscar Peterson ma na swoim koncie dwie dobrze przyjęte w momencie wydania płyty, na których śpiewał. To nie tylko muzyczne ciekawostki. To pełnoprawne albumy wokalne. Nagranie pochodzi z 1954 roku z albumu „Romance”.

* Oscar Peterson – But Not For Me – Romance: The Vocal Styling Of Oscar Peterson

„My Favourite Things” to zbiór ulubionych melodii Johna Coltrane’a. On również grał „But Not For Me”, tym razem będzie zdecydowanie bardziej energetycznie…

* John Coltrane – But Not For Me – My Favourite Things

Chet Baker zaprezentuje styl cool, zupełnie inne spojrzenie na tą samą kompozycję…

* Chet Baker – But Not For Me – Young Chet

Wróćmy do nieco żywszego i bardziej energetycznego hard-bopu, który w latach sześćdziesiątych w swojej nieco bardziej przebojowej postaci zbliżał się do R&B. Każda epoka ma swój smooth jazz. Ja wolę ten sprzed pół wieku, a nawet starszy. Nagranie pochodzi z roku 1956.

* Jimmy Smith – But Not For Me – A New Sound-A New Star, Jimmy Smith At The Organ

Album „Django” to muzyczny rówieśnik poprzedniego nagrania. The Modern Jazz Quartet miał jednak zupełnie inną misję – muzycy chcieli grać w wielkich salach koncertowych. Uwielbiali również szukać inspiracji w europejskiej muzyce klasycznej. W związku z tym mieli zupełnie inny pomysł na „But Not For Me”.

* The Modern Jazz Quartet – But Not For Me – Django

Na koniec coś nowocześniejszego – Paul Motian w równie gwiazdorskim składzie – na gitarze Bill Frisell, na kontrabasie Charlie Haden i na saksofonie tenorowym Joe Lovano.


* Paul Motian – But Not For Me – On Broadway Volume 2

12 listopada 2015

New Simple Songs Vol. 8

„Stairway To Heaven” nie jest jazzowym standardem, choć co zrozumiałe pojawia się na jazzowych scenach, najczęściej kiedy w roli lidera występuje któryś z gitarzystów wspominających muzykę swojej młodości. Dla improwizujących gitarzystów słynna solówka Jimmy Page’a nie stanowi żadnego nadzwyczajnego wyzwania technicznego, a sam utwór jest sprawdzonym bisem, który wszyscy znają i zawsze docenią ciekawe wykonanie. Są oczywiście muzycy, którzy ze słynnego przeboju Led Zeppelin uczynili ważny element występu, często akcentujący wirtuozerską technikę gry na gitarze, a czasem nawet na dwu gitarach jednocześnie – jak w przypadku Stanleya Jordana.

* Stanley Jordan – Stairway To Heaven – Stolen Moments

Dawno, dawno temu, za siedmioma morzami w dalekiej Australii, w tamtejszej telewizji ABC Network niejaki Andrew Denton prowadził rodzaj komediowo – satyrycznego programu w formule, którą dziś nazywamy nawet po polsku talk-show. Pomimo satyrycznej formuły ów emitowany w 1989 i 1990 roku program poruszał ważne społecznie tematy i był jak na swoje czasy produktem całkiem sprawnie zrealizowanym. Zapaleńcy mogą odnaleźć fragmenty na stronach australijskiej telewizji. Program nie był z pewnością jakimś szczególnym sukcesem, bowiem po niespełna roku z stacja ABC Network z jego produkcji zrezygnowała. W kolejnych latach ukazało się jeszcze kilka okazjonalnych odcinków.

Z muzycznego punktu widzenia program wart jest do dziś uwagi, bowiem jego częścią był krótki występ, najczęściej australijskiego zespołu muzycznego w dość szczególnej formule – otóż zespół zaproszony do programu mógł zagrać i zaśpiewać cokolwiek, pod warunkiem, że było to „Stairway To Heaven” Jimmy Page’a i Roberta Planta. Po latach najlepsze wykonania zebrano i wydano w formie płyty pod dość oczywistym tytułem „The Money Or The Gun: Stairway To Heaven”. „The Money Or The Gun” to tytuł programu telewizyjnego będącego dawcą muzyki do tej niezwykłej płyty.

Większość artystów postanawiała pozostać przy swoim stylu muzycznym, zmieniając jakże charakterystyczną melodię w coś zupełnie innego. Po zgromadzeniu tych wszystkich wykonań na jednej płycie powstał album, który jest absolutnym pewniakiem na każdym towarzyskim spotkaniu, chyba, że w grupie trafi się ortodoksyjny fan Led Zeppelin, który swoją fascynację traktuje niezwykle poważnie, a próby majstrowania przy jednym z najbardziej znanych przebojów grupy traktuje jak świętokradztwo..

Dla mnie to nie świętokradztwo, ale świetna zabawa formą i muzyczną konwencją. Oczywiście niektórym udało się lepiej, innym nieco gorzej. Przy okazji powstał niezły katalog artystów znanych w Australii i zupełnie nieznanych, za wyjątkiem kilku nazwisk, w Europie. Posłuchajmy na początek Neila Peppera – australijskiego naśladowcy późnego Elvisa Presleya, który przeniesie „Stairway To Heaven” do sali koncertowej jednego z wielkich hoteli w Las Vegas…

* Neil Pepper – Stairway To Heaven – The Money Or The Gun: Stairway To Heaven

The Rock Lobsters to był zespół, który oficjalnie deklarował, że ich działalność muzyczna związana jest z potrzebą przypomnienia dorobku B-52s z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, szczytu popularności amerykańskiego new wave. Tu też „Stairway To Heaven” pasuje całkiem nieźle…

* The Rock Lobsters – Stairway To Heaven – The Money Or The Gun: Stairway To Heaven

Postpunkową, mroczną wersję zaproponował w programie australijski zespół Toys Went Berserk.

* Toys Went Berserk – Stairway To Heaven – The Money Or The Gun: Stairway To Heaven

The Beatnix – to dość oczywiste w związku z nazwą nawiązanie do stylu wczesnych The Beatles, co jedynie z pozoru może się wydawać operacją niewykonalną, jednak ich propozycja to jeden z ciekawszych fragmentów albumu „The Money Or The Gun: Stairway To Heaven”

* The Beatnix – Stairway To Heaven – The Money Or The Gun: Stairway To Heaven

The Fargone Beauties to pionierzy stylu, który sami nazwali trashgrass – ich pomysłem na muzyczną działalność, która zaowocowała wydaniem kilku nieźle przyjętych płyt było przeniesienie ciężkiego, rockowego brzmienia do stylistyki bluegrass. Okazuje się, że w muzyce, jeśli ma się otwartą głowę, można w zasadzie wszystko…

* The Fargone Beauties – Stairway To Heaven – The Money Or The Gun: Stairway To Heaven

Etcetera Theatre Company – to prawdopodobnie eksperymentalna grupa teatralna, która na potrzeby występu telewizyjnego postanowiła zagłębić się w klimaty wczesnego techno bliskie Talking Heads i przygotowała na tą okoliczność specjalną choreografię z wykorzystaniem schodów, które były stałem elementem studia, w którym nagrywano „The Money Or The Gun”.

* Etcetera Theatre Company – Stairway To Heaven – The Money Or The Gun: Stairway To Heaven

The Australian Doors Show – nazwa tłumaczy w zasadzie wszystko. Czasem myślę, że potrzeba istnienia takich zespołów w Australii wynika z geograficznej izolacji. W Europie znany jest The Australian Pink Floyd Show. Tym razem Led Zeppelin w klimacie The Doors – wyszło całkiem ciekawie…

* The Australian Doors Show – Stairway To Heaven – The Money Or The Gun: Stairway To Heaven

Sandra Hahn – kiedyś solistka opery w Sydney, Michael Turkic – australijski aktor i pomysł na wagnerowską inscenizację operową, Poszukajcie koniecznie nagrania na YouTube…

* Sandra Hahn And Michael Turkic – Stairway To Heaven – The Money Or The Gun: Stairway To Heaven

Helen Jones – z playbacku w programie telewizyjnym – australijska femme fatale… Taka muzyczna i wizualna ciekawostka.

* Helen Jones – Stairway To Heaven – The Money Or The Gun: Stairway To Heaven

W stylu swoim własnym, wzorowanym na nieśmiertelnym australijskim hicie „Tie Me Kangaroo Down, Sport" – to przeżycie jedyne w swoim rodzaju…

* Rolf Harris – Stairway To Heaven – The Money Or The Gun: Stairway To Heaven

Vegimite Reggae – to karaibskie spojrzenie na „Stairway To Heaven” po australijsku…

* Vegimite Reggae – Stairway To Heaven – The Money Or The Gun: Stairway To Heaven

W Australii są też girls-bandy… I śpiewają „Stairway To Heaven”.

* The Whipper Snappers – Stairway To Heaven – The Money Or The Gun: Stairway To Heaven


Całość jest w zasadzie nie do podrobienia i może stanowić mocny element każdego towarzyskiego spotkania przy muzyce. Znam tylko jeden zespół, który jest w stanie równać się z tym australijskim albumem – rosyjski Boney NEM, ale to już całkiem inna historia.

11 listopada 2015

Philip Catherine – The String Project: Live In Brussels

W zasadzie nie rozumiem dlaczego podoba mi się najnowszy album Philipa Catherine. Nie powinien mi się podobać. Nie lubię tego rodzaju produkcji, a większość muzyki nagranej z udziałem dużej ilości instrumentów smyczkowych obsługiwanych przez muzyków, którzy zwykle grywają dzieła klasyczne uważam za wtórną, przewidywalną i zwyczajne banalną. Jednak „The String Project: Live In Brussels” podoba mi się i to bardzo.

Miałem nawet kiedyś taki sen, w którym byłem szefem światowej organizacji, której zadaniem było uchronić Ziemię przed zagładą poprzez wykupienie i zniszczenie wszystkich płyt z aranżacjami Clausa Ogermana, do którego nie żywię żadnej osobistej urazy, ale jest dla mnie synonimem owej muzycznej przewidywalności i banału. Pewnie wiele osób to uwielbia, ja jednak chciałbym uchronić świat przed takimi dźwiękami…

Philip Catherine zarejestrował swój najnowszy, wydany przez ACT Music album na żywo z udziałem belgijskiej Orchestre Royal De Chambre De Wallonie. Aranżacje autorskich kompozycji lidera przygotowało kilku aranżerów, co powinno oznaczać, że kolejne prezentowane na koncercie utwory nie stworzą w żaden sposób spójnego muzycznie obrazu. W jakiś magiczny sposób udało się jednak ową spójność osiągnąć.

„The String Project” jest niezwykle pogodna, ciepła i pełna przestrzeni. Stanowi udany przykład związku muzyki klasycznej i starannie zaaranżowanych jazzowych fraz, obliczonego nie jedynie na sukces komercyjny i poszerzenie potencjalnej grupy odbiorców, ale na określony efekt artystyczny.

W efekcie wspólnej pracy muzyków z zupełnie różnych światów powstał produkt doskonały. Philip Catherine współpracuje z wytwórnią ACT Music w zasadzie od zawsze, pierwsze nagrania zrealizowane przez Siggi Locha pochodzą z połowy lat siedemdziesiątych – jak choćby duety gitarowe z Larry Coryelem.

Podobno realizacja nagrań z dużą orkiestrą była marzeniem Philipa Catherine od jakiegoś czasu. Wielu znanych muzyków jazzowych ma takie marzenia. Zwykle powstają produkcje, o których sami ich autorzy chcieliby zapomnieć. Tak było nawet z największymi – jak choćby Charlie Parkerem, czy wieloma wokalistkami. Philip Catherine obronił się znakomicie, znajdując w gąszczu orkiestrowych dźwięków miejsce dla swojej gitary. W ten oto sposób projekt pomyślany początkowo jako występ na żywo, stał się programem telewizyjnym i nagraniem płytowym.

„The String Project: Live In Brussels” to album, który zachwycił mnie każdym dźwiękiem, ciepłą, szczerą atmosferą, znakomitymi aranżacjami i doskonałym wyczuciem równowagi między tak różnymi muzycznymi światami. To jedno z najlepszych jazzowych nagrań ze smyczkami wszechczasów. Z przyjemnością za 20 lat włączę ten album do Kanonu Jazzu. Na razie to zasłużona płyta tygodnia.

Philip Catherine
The String Project: Live In Brussels
Format: CD
Wytwórnia: ACT!
Numer: ACT 9594-2