Ten koncert odbył się 5 lat po tragicznej śmierci Stevie Ray Vaughana. Dla uczestniczących w nim gwiazd nie była to jedynie kolejna okazja w rodzaju All Stars. To było również spotkanie muzycznie pokrewnych artystycznych osobowości oddających ani trochę nie udawany hołd bratniej duszy. Tu każdy dał z siebie wszystko. Muzycy zebrani w jednym miejscu przez niedocenianego brata zmarłego gitarzysty – Jimmie Vaughana zagrali najbardziej znane utwory Steviego.
Oprócz gwiazd, o których za chwilę, w nagraniu uczestniczyli muzycy oryginalnego składu Double Trouble – zespołu grającego przez prawie całą karierę ze Stevie Ray Vaughanem. To ich zasługą jest stworzenie świetnej podstawy rytmicznej i harmonicznej do gitarowych popisów gości koncertu. W wielu utworach Reese Wynans tworzy gęstą fakturę przy pomocy swoich organów Hammonda, do spółki z grającym na fortepianie Denny Freemanem,
Program koncertu rozpoczyna Pride And Joy w wykonaniu Bonnie Raitt, która w tym utworze zagrała z wielką lekkością jedną z najlepszych partii gitarowych w swojej karierze. Teras Flood zagrał Jimmie Vaughana – może nie tak dynamicznie jak Stevie na swoich koncertach, jednak równie stylowo.
Telephone Song w wykonaniu B. B. Kinga to brzmienie nieco bardziej odległe od stylu Stevie Ray Vaughana. To z pewnością specyficzny styl gry i zupełnie inna gitara. Jednak nawet sam B. B. King zagrał inaczej niż zwykle. Jest szybszy, gra więcej nut niż na swoich własnych płytach z tego okresu. Być może to chęć dopasowania się do całości, przywołania ducha Stevie Ray Vaughana, lub zasługa grającego z nim jak równy z równym Jimmie Vaughana.
Long Way From Home zagrał Buddy Guy. To gitarzysta, który był idolem i wzorem dla młodego Stevie Ray Vaughana. Kiedy gra na poważnie, jest mu też bardzo bliski muzycznie. Trochę szkoda, że postanowił pokazać bardziej wokalno-gitarowy żart niż kawałek solidnego bluesa, co potrafi jak mało kto. To z pewnością słabsza część koncertu.
Ain’t Gone ‘N Give Up On Your Love to świetna gitara Erica Claptona, choć może nieco za bardzo przypomina jego własne nagrania. Gdypy jeszcze Clayton mniej spiewał a więcej grał byłoby naprawdę wyśmienicie. Z Claptonem tak już jest – im więcej gra tym lepiej. Im więcej śpiewa tym gorzej. Dlatego najlepiej wytrzymuje próbę czasu muzyka Cream i Bling Faith, a najgorzej solowe jego nagrania.
Robert Cray – no cóż – gdzie Eric Clayton, tam zawsze też jest Robert Cray. Ostatnio występował nawet jako support przed koncertami Claptona. Dla mnie Robert Cray gra przez całe życie jeden riff. Trochę to nudne, monotonne i wtórne. Love Stuck Baby w jego wykonaniu jest takie samo jak każde jego nagranie z lat dziewięćdziesiątych i każde nowsze. Poprawne i niewiele więcej. A tu szczególnie to widać, kiedy staje się na jednej scenie obok wielkich sław elektrycznego bluesa. I choć w postaci jednego krótkiego utworu może się podobać, to całe płyty, albo koncertu w jego wykonaniu nie potrafię wysłuchać z przyjemnością, nawet stojąc kilka metrów od sceny.
Cold Shot zagrał na fortepianie Dr. John. To trochę za daleko od Stevie Ray Vaughana. Za dużo w tym nagraniu rewii i estrady, a za mało bluesa. Gitara Jimmie Vaughana została zepchnięta na drugi plan. Zamiast tego utworu wolałbym drugi w wykonaniu Bonnie Raitt, albo coś bardziej poważnego w wykonaniu Buddy Guya. Na koncercie z pewnością każdy z wykonawców zagrał więcej niż jeden utwór.
Pozostałe 3 utwory to jeden wielki bis zagrany przez wszystkich razem. Nie przepadam za takiego rodzaju utworami, bo choć wszystkie koncerty gromadzące wiele gwiazd tak się kończą, to nie znam przypadku, kiedy obecność na scenie kilkunastu muzyków, w tym 6 gitarzystów stworzyłaby jakąś dodatkową jakość. Tu skończyło się tak jak zwykle, każdy z gitarzystów gra i śpiewa po kolei swój kawałek utworu.
Trudno jednak odmówić uroku kompozycji Arta Neville’a poświeconej specjalnie pamięci życia i okoliczności tragicznej śmierci nieobecnego bohatera koncertu. Six Strings Down to wyjątkowy tekst i niezła kompozycja.
Wolałbym jednak obejrzeć cały koncert, a nie pojedyncze utwory przedzielane komentarzami wykonawców i krótkimi fragmentami archiwalnych nagrań Stevie Ray Vaughana. Pewnie dużo materiału z tego wydarzenia pozostało gdzieś w archiwach – może kiedyś ujrzy światło dzienne w formie koncertu, a nie filmu dokumentalnego, jakim w istocie jest dzisiejsza płyta.
Różni wykonawcy
A Tribute To Stevie Ray Vaughan
Format: DVD
Wytwórnia: Epic / Columbia
Numer: 5099720181798
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz