Trzeba wiele odwagi by coś takiego zaryzykować. Równie wiele talentu potrzeba, żeby z tego pozornie niemożliwego zadania wybrnąć i zagrać świetny koncert.
Dzisiejsza płyta to jeden z nielicznych albumów z muzyką Jimi Hendrixa, który w interpretacjach poszczególnych utworów nie odbiega od oryginałów, a jednocześnie nie brzmi jak nędzna kopia nagrań wzorcowych. A to naprawdę duży komplement.
Popa Chubby nie próbuje szukać własnej, specjalnej odmiennej drogi interpretacji znanych wszystkim utworów granych przez Jimi Hendrixa. Nie udziwnia, nie zmienia, nie ucieka od porównań z oryginałami. Jego gra jest brudniejsza, bardziej niedbała, garażowa, co akurat temu repertuarowi nie przeszkadza.
Te nagrania stanowią wyraz istoty stylu gry Hendrixa, nie naśladują każdej nuty, raczej ogólny pomysł na każdy utwór. Tak jak w oryginalnych nagraniach koncertowych Hendrixa, najlepsze momenty to te, kiedy w długich solówkach gitarowych lider pokazuje, że z gitarą potrafi zrobić naprawdę wiele ciekawych i unikalnych rzeczy. Jego sola, to nie kliniczne, choć stylowe nagrania Stevie Ray Vaughana, czy Johnny Wintera. To raczej pasja, próba zrozumienia muzyki mistrza gatunku. Partie wokalne, jak u Hendrixa – stanowią konieczny dodatek, który właściwie możnaby pominąć.
Instrumentaliści towarzyszący liderowi tego dnia niestety są dość słabi. Chris Reddan i A. J. Pappas nie nadążają za gitarą, grają schematycznie, czasem gubiąc nieco rytm. Mało w tym rockowego pulsu, a jeszcze mniej bluesa. Na szczęście to wybronej gitarze lidera zdaje się mało przeszkadzać.
Koncert zarejestrowano w niewielkim klubie File 7 w Magny-Le-Hongre we Francji. Ten kraj jest od wielu lat muzyczną siedzibą Popa Chubby’ego. W Polsce o jego płyty dość trudno, a w każdym francuskim sklepie znajdziemy ich całą masę.
Popa Chubby potrafi zrobić użytek ze swojej wysłużonej gitary. Czasem gra nieco efekciarsko robiąc niezłe show. Tym razem zagrał jednak całkiem na poważnie. Ani przez chwilę nie grał dla innych gitarzystów, ani przez chwilę nie chciał być lepszy od mistrza. Bez zbędnych technicznych wyczynów, zagrał czystego bluesa i soul, a to istota muzyki Jimi Hendrixa.
Większość naśladowców widzi w muzyce Hendrixa przede wszystkim techniczny wyczyn wszechczasów, niemożliwą do powtórzenia wirtuozerię gitary, podczas gry on, mając korzenie w muzyce R&B i soul był w rzeczywistości grającym nieco sprawiej technicznie od innych bluesmanem. Takiego właśnie Hendrixa gra i śpiewa Popa Chubby. I dlatego włąśnie jest w tym o niebo lepszy od wszystkich samozwańczych wirtuozów gitary. On tą muzykę rozumie i przetwarza, a nie kopiuje.
Jak zwykle w przypadku spontanicznych, prawdziwych i niespecjalnie komercyjnych artystów, każde nagranie koncertowe jest lepsze od studyjnego. Ta płyta z pewnością nikomu nie sprawi zawodu, a fanom dobrego bluesa i muzyki samego Jimi Hendrixa świetnie uzupełni kolekcję.
Realizacja całości jest mocno amatorska. Jakość dźwięku jest znośna, za to obrazu co najwyżej przyzwoita. Trochę to mało, jak na oficjalne wydawnictwo artysty, szczególnie, że czasem zawodzi synchronizacja dźwięku i obrazu. Warto więc zastosować się do zaleceń samego lidera umieszczonych na okładce i słuchać naprawdę głośno.
Popa Chubby
Popa Chubby Plays The Music Of Jimi Hendrix At The File 7
Format: DVD
Wytwórnia: DixieFrog / Harmonia Mundi
Numer: 794881847198 / DFG DVD 005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz