Cóż można napisać o takim klasyku, jak Dark Side Of The Moon? Zacznę przewrotnie od stwierdzenia, że po ponad 30 latach kompozycje zachowują swoją dawną siłę, jednak muzyka jakby trochę nie wytrzymała próby czasu. Tak, to już ponad 30 lat od wydania jednego z pierwszych rockowych concept albumów lat siedemdziesiątych.
Z natłoku różnych jubileuszowych i specjalnych edycji wybrałem 180 gramową płytę analogową. Dlaczego? Bo i dźwięk jeden z najlepszych i jeszcze plakaty piękne i nalepki dostaje się z takim wydaniem w prezencie.
Pseudoprzestrzenne efekty stereofoniczne już dziś nikogo nie dziwią. Latające w kółko samoloty nie są już taką atrakcją jak dawniej. Słucham płyty pierwszy raz od dłuższego czasu (a ściślej od 2003 roku – kiedy wydano tą edycję na 30 lecie nagrania) i pierwszym odczuciem, jakie się pojawia jest to, że czegoś tu brakuje. Wreszcie wiem - brakuje prawdziwej rockowej gitary. Przecież moja ulubiona płyta Pink Floyd to niezmiennie koncertowy Delicate Sound Of Thunder.
Dźwięk w jubileuszowej edycji jakby nieco poprawiony, jednak ciągle wydaje sie, że na głosniki ktoś zarzucił ciężka kotarę. Bas ciagnie się niemiłosiernie, a blachy perkusji kłuja w uszy, za to tak zwanej średnicy jak na lekarstwo. Taka realizacja dźwięku w latach analogowego studia zwykle oznaczała wielokrotny montaż – jak mówią niektórzy, to dźwięk wymęczony przy konsolecie… Całość mimo genialności kompozycji robi dziś z perspektywy czasu wrażenie monotonnej suity. Może wtedy, 30 lat temu rewolucyjnej, ale teraz jednak mającej wartość przede wszystkim historyczną.
Z całości nagrania najlepiej po latach broni się saksofon Dicka Parry oraz partie gitarowe Davida Gilmoura. Oczywiście Time, The Great Gig In The Sky, Money czy Eclipse to dalej te same wspaniałe kompozycje. Zdecydowanie wolę jednak wykonania koncertowe. Może zwyczajnie w tej muzyce zbyt wiele jest ozdobników i efekciarstwa, a za mało rockowego drapieżnego rytmu?
Próbę czasu wytrzymuje też dobra wokaliza Clare Torry z The Great Gig In The Sky. Największym zwycięzcą trzydziestolecia Dark Side Of The Moon jest jednak winylowa jakość dźwięku. Ciągle niedościgniona mimo wysiłków speców od marketingu wielkich koncertów fonograficznych próbujących wcisnąć na mały srebrny kawałek plastiku coraz więcej nikomu niepotrzebnych kanałów cyfrowo zdegradowanej muzyki. Nie znaczy to, że dźwięk na edycji winylowej jest doskonały - do dzisiejszych realizacji jest mu daleko, jest jakby stłumiony i brak w nim wcześniej wspominanej srednicy, jednak jest o niebo lepszy niż na wszystkich edycjach cyfrowych. To zresztą dotyczy wszystkich wydań płyt, które zarejestrowane zostały analogowo i prawidłowo wytłoczone na dobrym winylu.
Są takie nagrania, na których dźwięk analogowych syntezatorów brzmi ciekawie do dzisiaj. Jednak zdecydowanie nie jest to niestety opisywany dziś album. Dlatego właśnie tam, gdzie pojawia się gitara czy saksofon jest muzycznie ciekawiej. Zdecydowanie najlepszy moment albumu to Money a w szczególności partia gitarowa tej kompozycji. Moment najlepszy znaleźć łatwo, jednak najsłabszy już trudniej. Mimo wielu krytycznych słów cała płyta trzyma pewien poziom. Wszystkie utwory to przecież klasyki gatunku.
Dark Side Of The Moon ma przede wszystkim walory historyczne. Tak dzisiaj trzeba patrzeć na muzykę z tej plyty. Wydanie w 1973 roku albumu z okładką, na której nie ma nazwy zespołu ani tytułu nie było pionierskie, ale na pewno odważne. Dzisiaj MTV załatwi promocję, kiedyś było trudniej. Muzyka musiała bronić się sama.
Us And Them - to piękna ballada, stylowy saksofon, fortepian zamiast dziwnych syntezatorów, kulminacja napiecia, nastrojowa partia wokalna i ciekawa aranżacja. To jedyny utwór na płycie, który moim zdaniem na wszystkich późniejszych realizacjach koncertowych brzmi gorzej niż oryginał.
Dobrze że nie muszę przyznawać gwiazdek, punktów, procentów, ani innych ocen wydawanych w kategoriach bezwzględnych. Byłby niezły kłopot... Taka ważna płyta i nie byłoby maksymalnej oceny. Myślę, że osoby, które pamiętają czas wydania tej muzyki pewnie dałyby lepsze oceny. Ja miałem wtedy kilka lat. Jednak każdy powinien historię muzyki znać. Jeśli nie macie jeszcze na półce tego ważnego kawałka historii, to analogowe wydanie jubileuszowe jest dobrą okazją. Niezły w sumie dźwięk, ładna poligrafia i te fioletowe piramidy... Z tego co pamiętam, to w pierwszym wydaniu ich nie bylo.
Pink Floyd
Dark Side Of The Moon, 30th Anniversary Edition Vinyl
Format: LP
Wytwórnia: EMI
Numer: SHVL 804
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz