19 grudnia 2011

Nick Drake – Five Leaves Left


To będzie ciekawe doświadczenie. Według notatek tej płyty (a właściwie jej nieco zużytej wersji analogowej, słuchałem po raz ostatni w 1991 roku. Od tego czasu minęło już dwadzieścia lat. Dziś mam wersję cyfrową, którą kupiłem kilka lat temu na jakieś wyprzedaży, właściwie tylko po to, żeby mieć komplet w wersji CD, bowiem pozostałe dwie płyty Nicka Drake’a mam w takiej właśnie wersji. Pomyślałem sobie wtedy, że taka kompletna dyskografia pozwoli mi pojechać w jakąś samochodową podróż z niezwykłym, mało u nas znanym artystą. No i tak płyta czekała na swój czas kilka lat…

O muzyce Nicka Drake’a przypomniała mi ostatnio Grażyna Auguścik, która przygotowuje, na razie nieco tajemniczy, album z jego kompozycjami. Nie wiem, co takiego jest w kompozycjach Nicka Drake’a, ale one są uzależniające. To niby proste melodie, ale wystarczy posłuchać raz, żeby zostały w głowie na długo. W sumie to nie wiem, czemu „Five Leaves Left” słucham raz na 20 lat… Chociaż tak naprawdę to wiem…. Jest dużo innych płyt… Do muzyki Nicka Drake’a trzeba jednak nieco dojrzeć i kolejny raz sięgnę po jego debiutancką płytę na pewno nieco wcześniej niż za kolejne 20 lat.

Często nasze postrzeganie muzyki zmienia się z wiekiem. To efekt doświadczenia życiowego, muzycznego i tego wszystkiego co nas otacza. Poza tym innej muzyki słucha się w letnie wieczory, a innej w zimowe. Choć tu są różne szkoły – czasem w zimie uciekam od ponurej szarości i wyciągam z półki ciepłe południowoamerykańskie, czy jamajskie klimaty, kiedy indziej dopasowuję się do zimowego nastroju i sięgam po zimne skandynawskie brzmienia, albo piosenki z tekstem wymagające nieco więcej skupienia i przemyślenia warstwy tekstowej kompozycji…

Nick Drake do rozweselających z pewnością nie należy. Powszechnie za najważniejszą jego płytę uważa się tą ostatnią – „Pink Moon”. Może dlatego, że nagrał ją jedynie solo akompaniując sobie na gitarze akustycznej. Tym samym powrócił do folkowych korzeni, albo raczej folkowego wzorca gatunku. Jego dwie pierwsze płyty – debiutancka „Five Leaves Left” i „Brytel Layter” zostały nagrane i wyprodukowane przez muzyków, którzy odkryli go grającego w jednym z podrzędnych angielskich barów, członków popularnej w swoich czasach grupy Fairport Convention.

Chętni z pewnością znajdą sobie niezwykłą historię życia Nicka Drake’a w licznych publikacjach książkowych, lub w pełnych mniej lub bardziej prawdziwych historii z jego życia zasobach internetu. To jednak nie esej o jego życiu. Powróćmy do „Five Leaves Left”. Chciałem napisać coś zupełnie nowego, ale to co zapisałem sobie w 1991 roku, po niewielkiej redakcji przystosowującej prywatne wtedy zapiski do standard tekstu dostępnego publicznie, pozostaje aktualne i dzisiaj.


To było więc latem 1991 roku…

Nick Drake. Ukryty skarb. Trochę w jego muzyce recepty na indywidualność. Wielu przeżywa na jakimś etapie wojego życia, często w czasach studenckich presudointelektualnych dysput fascynację śpiewającymi poetami. Każdy słucha Boba Dylana. Każdy uważa, że Bob Dylan jest wielkim poetą. Niektórzy potrafią jednak dostrzec, że są też inni, a wśród nich tacy, którzy mimo, że nie zrobili równie wielkiej światowej kariery, zasługiwali na nią z pewnością. Częścią legendy wielu muzyków jest ich krótkie, bądź pogmatwane życie… Do dziś znalazłem trzech takich mało znanych…, Tim Hardin i Tim Buckley – Amerykanie i jeden jedyny w gronie poetów rocka Anglik – Nick Drake. Dziś właśnie odkryłem go, a właściwie znałem go z opowiadań, a od dziś jest ze mną nieco zużyty egzemplarz jego debiutanckiej płyty „Five Leaves Left”. Co różni amerykański folk od angielskiego, a raczej Nicka Drake’a od pozostałych? Nie znam innych płyt Nicka Drake’a (dziś w 2011 roku już znam), ale z pewnością już debiutanca płyta to świetne muzycznie kompozycje. U Nicka Drake’a muzyka nie jest tylko dodatkiem do śpiewanego tekstu. Jest jego częścią, podkreślającą jego znaczenie nie tylko melodią, ale też aranżacją, wykorzystującą całkiem pokaźne instrumentarium do tworzenia mrocznej, co tu dużo ukrywać… depresyjnej aury. Te melodie i wykreowane przez producenta Joe Boyda i gitarzystę Fairport Convention Richarda Thompsona brzmienie tworzy nową folkową jakość. W ten sposób Nick Drake staje się muzykiem a nie tylko poetą z gitarą w ręku.

Jednak nie to najbardziej odróżnia Nicka Drake’a od Boba Dylana, Tima Hardina i Tima Buckleya (dziś, w 2011 roku napisałbym, żeby nie mylić Tima Buckleya z jego synem Jeffem, za którego muzyką niezbyt przepadam, ale w 1991 roku Jeff Buckley chyba jeszcze nie rozpoczął swojej kariery muzycznej), to fakt, że śpiewa o swoich własnych, a nie cudzych emocjach i uczuciach. Bob Dylan pozostaje największym poetą rocka. Powinien dostać za to literackiego Nobla (niestety do dziś nie dostał…. A czasu na to pewnie coraz mniej, bo Nobla przyznaje się tylko żyjącym). Jednak Bob Dylan to głos pokolenia, Tim Hardin i Tim Buckley też śpiewają często komentując bieżące wydarzenia, czy opowiadając historie podsuwane przez innych. Wszyscy oni byli na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych głosem pokolenia. Taką tradycję odziedziczyli po poprzednimpokoleniu wędrujących bardów – Woodym Gutrie i Pete Seegerze. To samo w sobie nie jest złe, jednak za wszystkich śpiewać się nie da. Nick Drake tego nie chce robić, nie chce naprawiać świata, nic nie chce… poza śpiewaniem i opowiadaniem światu tego, co ma w głowie (coś mi podpowiada, że to ogarnięty nieśmiałością introwertyk)  (dziś wiem, że to prawda…). Nick Drake nie był głosem pokolenia, śpiewał o swoim świecie, nie o świecie innych. Był i do dziś jest w związku z tym prawdziwy…

Można rozkładać na czynniki pierwsze teksty wydrukowane na okładce. Można, nawet nie rozumiejąc do końca tekstu odgadywać, jakie to były emocje. Nie można jednak traktować Nicka Drake’a jako śpiewającego poety. Nick Drake to muzyk, dla którego tekst jest istotny. I dodajmy, tekst prawdziwy, nie artystyczna kreacja, a jego własne, nieudawana na potrzeby nagrania emocje. To słychać…

Poza tym Nick Drake potraif napisać melodie, które przyklejają się do ucha i nie potrafimy o nich zapomnieć. Niebanalne, nieoczywiste, a jednak trakie, które latami będziemy nucić nie wiedząc co to jest.

Pewnie Nick Drake ma grono wyznawców utrzymujących wiedzę o jego nagraniach w tajemnicy przed innymi. Pewnie jego wiersze czytają w angielskich szkołach średnich z wypiekami na twarzy… Być może. Z pewnością jest wielu takich, którzy z satysfakcją mówią w towarzystwie: Co tam Bob Dylan, znasz Nicka Drake’a… On jest ciekawszy… Z pewnością wiele w takich wypowiedziach snobizmu. Jest też w nich odrobina prawdy… Nick Drake jest prawdziwy i jest nie tylko poetą, ale muzykiem. Muzykiem, a nie podgrywającym sobie na gitarze autorem tekstów jak Bob Dylan.”


 Tyle w roku 1991… A dziś? W sumie tak samo, o jakieś 5.000 może więcej tysięcy płyt więcej w głowie a Nick Drake ciągle fascynuje swoją prostotą i tym, że jest zwyczajnie prawdziwy… Może lepiej nie przedawkować, bo delikatnie rzecz ujmując antydepresantem jego płyty nie są… Jednak to piękne kompozycje, wyśmienite teksty i świetnie zaaranżowane brzmienia, które już teraz można na pewno to napisać – są ponadczasowe. Dziś Nick Drake jest nieco bardziej znany, choć w kategoriach bezwzględnych to nadal artysta absolutnie niszowy… Jednak interesujący jest przecież nie dlatego, że świat go nie zna… Może kiedyś poznają się na nim inni? W sumie to mało ważne, tym co się już poznali na tym chyba nie zależy…

Dziś potrafię też odnaleźć w melodiach Nicka Drake’a zarówno elementy dawnej muzyki staroangielskiej, jak i zaszczepione przez muzyków Fairport Convention bluesowe frazy, ale to w sumie nie jest najważniejsze… Tej muzyki nie da się rozłożyć na czynniki pierwsze, bo nie trzeba… A to cecha nagrań najwyższej próby.

A dziś dzięki powrocie po dwudziestu latach do „Five Leaves Left”odkryłem pochodzenie jednej z melodii, która nie dawała mi spokoju i pozostawała w mojej głowie od wielu lat. To „Saturday Sun” zamykająca dzisiejszą płytę. Nie wiem czemu, bo z pewnością przebojem z tej płyty jest (jeśli można użyć tu terminu przebój..) „River Man”. Tak, czy inaczej,to wyśmienita płyta, podobnie jak pozostałe płyty Nicka Drake’a.

Nick Drake
Five Leaves Left
Format:CD
Wytwórnia: Island
Numer: 042284291521

Brak komentarzy: