07 kwietnia 2012

George Benson – Breezin’


Generalnie to ja tej płyty nie lubię. Jest zbyt oczywista. Wolę George’a Bensona z początków kariery, takiego bardziej jazzowego. Może nie miał jeszcze wtedy własnego brzmienia, ale grał absolutnie wyśmienicie. Warto wspomnieć choćby takie płyty jak choćby „It’s Uptown”, czy „The New Boss Guitar”. Ale to inne historie. Patrząc obiektywnie tamte płyty są wyśmienite, ale dość wtórne, a „Breezin’” ma trwałe miejsce w historii jazzu. Czy komuś się to podoba bardzo, czy nieco mniej. Mnie podoba się nieco mniej…

Nie luię tej płyty, ale od czasu do czasu do niej wracam. Może właśnie po to, żeby przekonać się, że dalej jej nie lubię, albo, że usłyszę w niej coś nowego?

„Breezin’” to ikona smooth jazzu, który nie zawsze był muzyczną tandetą, jaką często jest teraz. Kiedyś trzeba było się postarać. Od tej płyty właściwie ten gatunek się zaczął na poważnie.

Płyta powstała w 1976 roku, kiedy George Benson był już uznanym jazzowym gitarzystą. Dzięki temu albumowi stał się światową supergwiazdą muzyki popularnej. To z pewnością zmieniło jego życie, choć komercyjnego sukcesu związanego z tą płytą już nigdy nie udało mu się powtórzyć.

Ta płyta nie miała chyba być jakimś szczególnym produktem. Materiał wybrano na nią dość przypadkowo. W dodatku nieco niespodziewanie George Benson zdecydował się zaśpiewać „This Masquerade”. To w zupełnie nieoczekiwany sposób otworzyło mu drogę do list przebojów muzyki popularnej, gdzie hity instrumentalne ciągle były czymś właściwie niespotykanym.

George Benson skomponował na tą płyte tylko jeden utwór – „So This Is Love?”, który przeszedł w towarzystwie największych przebojów tego albumu zupełnie bez echa. Utwór tytułowy był już w świecie jazzu znany. Grywał go choćby Gabor Szabo, a napisał go Bobby Womack. A „Affirmation” napisał Jose Feliciano.

W dzisiejszych wersjach cyfrowych, producenci często dodają „Down Here On The Ground” – filmowy klasyk Lalo Schifrina i „Shark Bite” – kolejną kompozycję lidera – obie nagrane w czasie sesji do tego albumu w zimie 1976 roku. Dodatkowo istnieje również tzw. Radio Edit piosenki „This Masquerade” – nieco inaczej zgraną wersję przeznaczoną do prezentacji radiowych.

Ta płyta to nie tylko świetna gitara lidera, ale też równie dobre brzmienia mooga Ronnie Fostera, bębny Harveya Mansona i druga gitara Phila Upchurcha. No i łatwo rozpoznawalne aranżacje Clausa Ogermana, choć tu wyjątkowo bez całych sekcji smyczków. To prawdę powiedziawszy jedno z najbardziej udanych nagrań Clausa Ogermana, jakie pamiętam. Zwolennicy nieco bardziej jazzowego jazzu nie powinni tej płyty od razu odrzucać. Część z fanów gatunku nigdy w całości tej płyty nie słyszała, a uważa, że jeśli to był komercyjny sukces, to nie może być nic dobrego. Nic bardziej mylnego, choć istotnie to płyta, która ma dwa oblicza. Jedno z nich jest czysto smooth jazzowe, komercyjne. To muzyka, która może każdemu towarzyszyć w dowolnym momencie, od kuchni do sypialni, czy samochodu, a jednocześnie nie obrazi uszu nawet najbardziej wyczulonego na muzyczny banał fana dobrej muzyki. Jeśli poświęcić jej więcej czasu, znajdziecie w niej dużo dobrego jazzu, tyle, że nieco schowanego pod komercyjną otoczką, która przyniosła George’owi Bensonowi fortunę.

Ja i tak tej płyty nie lubię, ale to ważne nie tylko z historycznego, ale również muzycznego punktu widzenia nagrania, które doceniam i nawet czasem po ten album sięgam, głównie wtedy, kiedy w domu pojawiają się nieco mniej jazzowi znajomi.

George Benson
Breezin’
Format: CD
Wytwórnia: Rhino / Warner
Numer: 081227671327

Brak komentarzy: