Gregoire
Maret jest jednym z najbardziej zapracowanych sidemanów w branży. Chce grać
dużo i na swoim instrumencie potrafi wszystko. Genialnie dopasowuje się do
każdej muzycznej konwencji. 12 marca w Stanach Zjednoczonych ukazała się jego
debiutancka płyta solowa. Kiedy rozmawiałem z nim kilka miesięcy temu, w jednym
z warszawskich studiów nagraniowych wspominał, że płyta już jest prawie gotowa,
ale powstaje nieco w biegu i pewnie ukaże się na wiosnę. Na rynku amerykańskim
jest już dostępna, w Europie data premiery nie została jeszcze ustalona, ale
dla tych, którzy cenią sobie jego unikalne brzmienie Ocean przeszkodą nie
będzie.
Jaka
to płyta? Właśnie taka jakiej się spodziewałem, kolorowa, nieco ilustracyjna, z
pozoru łatwa i przyjemna i tak można na nią patrzeć. Każdy z utworów jest
gotowym przebojem promującym jakiś nieistniejący film… Każdy opowiada jakąś
historię. Te historie, w głowie każdego słuchacza będą wyglądały inaczej.
Większość jednak, za sprawą brzmienia harmonijki chromatycznej lidera jest optymistyczna
i w języku filmowym „dobrze się kończy”.
Gregoire
Maret jest największym odkryciem jazzowej harmonijki od czasu Tootsa
Thielemansa. To największy komplement, jaki można usłyszeć, bowiem Tootsa
Thielemansa świat jazzu odkrył w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych.
Harmonijka chromatyczna, to instrument o pięknej barwie, stąd też muzycy na nim
grający są bardzo poszukiwani. Gregoire Maret znalazł jednak czas i pomysł na
solowy projekt i z pewnością dobrze ten czas wykorzystał.
Gdybym
posługiwał się regułami, którymi zazwyczaj kieruję się kupując nowe płyty, tej
bym z pewnością nie kupił. Mamy tu mieszaninę tematów własnych i ogranych
przebojów zarówno jazzowych (Pat Metheny, George i Ira Gershwin), jak i tych
bardziej popularnych (Ivan Lins, Stevie Wonder). Właściwie w każdym nagraniu
zmienia się nieco skład. Mamy też gwiazdy w roli wisienek na torcie –
kandydatów (przynajmniej w Europie) murowanych na dodatkową zachęcającą
naklejkę na okładkę – Cassandrę Wilson. Marka Kibble’a i Alvina Chea z Take 6,
Marcusa Millera Raula Midona i Tootsa Thielemansa. Płytę nagrano w wielu
różnych studiach w różnym czasie. Stosując pewne uproszczenie, które
wypracowałem sobie przez lata – to wszystko razem zwykle oznacza – omijać z
daleka!
Tym
razem jest jednak nieco inaczej. Brzmienie, mimo zmieniających się składów jest
zaskakująco spójne. Smyczki, które pojawiają się w tle mają muzyczny sens.
Gwiazdy, które wymieniłem nie tylko
dekorują okładkę, ale ich udział wnosi coś ważnego. Gwiazdorski
skład zespołu (Federico Gonzales Pena, James Genus, Clarence Penn, Bashiri
Johnson, Brandon Ross, Jeff Tain Watts, Mino Cinelu, ufff….) nie gwiazdorzy, tylko gra
dla lidera. To przecież absolutna elita sesyjnych muzyków z całego świata…
Jest
też polski akcent – w utworze „O Amore E Meu Pais” na kontrabasie gra Robert
Kubiszyn, a orkiestrę Sinfonia Viva aranżował niestrudzony Krzysztof Herdzin.
Niektórzy
usłyszą na tej płycie smooth jazzowe aranżacje i gładkie melodie. I dobrze
usłyszą. One też tam są, ale dajcie tym nagraniom nieco więcej czasu. Tam jest
dużo więcej. Absolutnie wybitna harmonijka, świetne momenty gitarowe, Cassandra
Wilson w najlepszej formie (co nie należy ostatnio do zjawisk często
spotykanych).
To
płyta z przebojami. Każdy utwór jest osobną miniaturką. Gdyby istniały jeszcze
single… Wybrałbym na początek „Travels” Pata Metheny z wyśmienitym Brandonem
Rossem zastępującym kompozytora na gitarze. Kolejne pewniaki, to „O Amore E Meu
Pais” – deut z Tootsem Thielemansem, „Mahnia Du Sol” z Raulem Midonem – to będzie
gratka dla wielbicieli Pat Metheny Group z najlepszego wczesnego okresu tej
formacji i „Children’s Song” ze świetną perkusją i równie ciekawym solem
lidera.
Być
może wolałbym usłyszeć Gregoire Mareta w magicznej mainstreamowej sesji
jazzowej zarejestrowanej w czasie jednej długiej nocy gdzieś w nowojorskim
studio… Takich płyt jak Tootsa Thielemansa z Billem Evansem („Affinity”) wiele
nie ma. Ja jednak już dziś wiem, że takie płyty, a może nawet lepsze w
dyskografii Gregoire Mareta pojawią się już niedługo. Ja z pewnością sięgnę po
nie z olbrzymim zainteresowaniem.
Gregoire Maret
Gregoire Maret
Format: CD
Wytwórnia:
Edne
Numer:
EDM-CD -2413
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz