01 listopada 2013

Gary Peacock / Marilyn Crispell – Azure

Gary Peacock należy do artystów, których kupuję w ciemno. Całe lata trochę się marnował, skupiając wysiłki twórcze na kolejnych nagraniach z Keithem Jarrettem i Jackiem DeJohnette’m. Nie oznacza to, że owe nagrania nie są warte uwagi, ale ich swoista jednostajność może sporą część słuchaczy znudzić. Eksplorowanie kolejnych standardów i selekcjonowanie tych najlepszych koncertów i wydawanie ich systematycznie na płytach to nie jest coś, czego oczekiwałbym po jednym z najlepszych od lat kontrabasistów.

Oczywiście Gary Peacock nie ograniczał się, na szczęście, do współpracy z zespołem Keitha Jarretta, która trwa już niemal 30 lat. W tym czasie nagrał sporo pod własnym nazwiskiem i całkiem dużo w różnych składach okazjonalnych, nie tylko w ECM. Ja szczególnie cenię jego nagrania z Marc’kiem Coplandem – „Insight”. O tej płycie przeczytacie tutaj:


Warto podkreślić, że grając w różnym towarzystwie, Gary Peacock w zasadzie nigdy nie był typowym basistą – członkiem sekcji rytmicznej. Jego pomysły na zaistnienie w tych mniejszych i całkiem dużych składach wykraczają zawsze daleko poza standardowe trzymanie rytmu na spółkę z perkusistą. To zupełnie inna liga.

Z Marylin Crispell spotkali się co najmniej dwa razy – w 1997 roku nagrywając „ Nothing Ever Was, Anyway: Music Of Annette Peacock" i w roku 2000 przy okazji albumu „Amaryllis”. Tego pierwszego nigdy nie miałem okazji posłuchać, ten drugi, choć poprawny nie pozostał jakoś na dłużej w mojej pamięci. Zanotowałem jedyny raz, kiedy słuchałem tego albumu, że Gary Peacock i Paul Motian zmarnowali okazję łącząc swoje siły z jedynie poprawną pianistką. Od 2000 roku po ten album nigdy nie sięgnąłem, w sumie to nie wiem, czy dziś nie odebrałbym go inaczej.

Istotnie – z mojej perspektywy Marilyn Crispell nie jest muzykiem tak kreatywnym jak Gary Peacock. Jednak album „Azure” uważam za dzieło jak najbardziej udane i to za sprawą obu firmujących go muzyków. Na tej płycie, która jest nowością w katalogu ECM nie odnajdziecie perkusji Paula Motiana. Materiał powstał na początku 2011 roku, więc Paul Motian jeszcze żył i mógł wziąć udział, przynajmniej teoretycznie w nagraniu. Czy brak perkusji, był decyzją artystyczną, czy Paul Motian nie miał czasu, lub siły przyłączyć się do sesji – nie wiadomo. Faktem jednak jest, że w porównaniu z „Amaryllis” muzyka zyskała potrzebną w tym wypadku przestrzeń., niezwykle szeroki słownik muzycznej

Oboje współautorzy podzielili się niemal równo pracą kompozytorską, tworząc materiał napisany specjalnie na ten album. Oboje też umieścili, sprawiedliwie dzieląc się dostępną na płycie przestrzenią, po jednym utworze zagranym solo. W efekcie powstała muzyka łącząca z pozoru trudne do połączenia światy free-jazzowych improwizacji we wspólnych, prawdopodobnie w całości wyimprowizowanych w studiu kompozycjach, z pięknymi melodiami napisanymi pewnie wcześniej…

Wspomniane improwizacje, to próba połączenia dość odległych światów Anthony Braxtona (z którym współpracowała Marylin Crispell) i Keitha Jarretta (muzycznego partnera Gary Peacocka od ponad 30 lat). Udało się znakomicie, a w dodatku powstała wyrafinowana płyta dla wszystkich. Można w niej poszukiwać kompozycyjnych ciekawostek, albo zamknąć oczy i dać się ponieść wyobraźni pobudzonej przez pięknie napisane melodie. Można ten album podarować tym, którzy jazzu na co dzień nie słuchają i może na początek poprosić o pominięcie kompozycji wspólnych obu artystów… Tak dla bezpieczeństwa… Pewnie i tak obdarowani z ciekawości po nie sięgną.

Nawet w momentach spiętrzenia muzycznej akcji najbliższym trafnego opisania tego co słychać z głośników jest relaks. Swoboda w kreowaniu dźwiękowych obrazów i muzyczna wyobraźnia to coś, co sprawi, że zapamiętacie ten album na długo i będziecie do niego chętnie wracać.

Gary Peacock / Marilyn Crispell
Azure
Format: CD
Wytwórnia: ECM

Numer: 602537088690

Brak komentarzy: