„Live At Jazz Nad Odrą” to niezwykle krzepiące
dzieło. Zjawisko kulturowe, a właściwie społeczne warte odnotowania. Zanim
przejdę do muzyki, nieco o personaliach. Dawno, dawno temu, za górami i lasami,
a raczej w czasach, kiedy udawaliśmy, że pieniądze są coś warte, a wiele
zakładów pracy udawało, że pracuje, być muzykiem jazzowym to było coś.
Przyznanie magicznego certyfikatu przez szanowaną niekoniecznie w kręgach
artystycznych komisję oznaczało awans społeczny, możliwość wyjazdów
zagranicznych, no i oczywiście odpowiednie uwielbienie w kręgach wszelakich.
Wystarczyło powiedzieć – jestem muzykiem i to nie byle jakimś tam, tylko
jazzowym, czyli zajmuję się sztuką wyższą, co oznaczało – jeśli nie rozumiecie
mojego grania, to Wy się nie znacie…
Dziś jest nieco inaczej. Sporo głosów, że pieniędzy
w jazzie nie ma, bo mecenat państwowy to bajki z zamierzchłych czasów, a
prywatny jakoś daje na coś innego częściej. Do tego jeszcze nie tylko nie ma za
co grać, ale też gdzie grać, bowiem na przykład w Warszawie klubu jazzowego z
prawdziwego zdarzenia nie ma. Nie da się tylko narzekać, że nie ma na czym
grać, bo wszelakie instrumenty da się zamówić o każdej porze dnia i nocy.
W związku z tym granie jazzu stało się misją.
Jednak w tej misji musi być coś atrakcyjnego, skoro czterem muzykom udało się
skutecznie owym bakcylem w dodatku połączonym z talentem zarazić swoich synów.
Kiedyś z pokolenia na pokolenie przekazywało się warsztat szewski, albo
szklarnię, a także niektóre kantorki przyporządkowane do zawodów, w których
konkurencji nie ma – jak wśród notariuszy, czy w pewnej mierze dentystów. W ten
sposób powstawały niemałe rodzinne majątki.
W muzycznej sukcesji mowy o majątku raczej nie ma,
choć życzę spokojnych materialnie warunków do uprawiania sztuki każdemu
utalentowanemu muzykowi. Jest za to wiele możliwości przekazywania nie tylko
poprzez geny, ale również wychowanie od najmłodszych lat, a także nieco
bardziej formalne edukowanie tego wszystkiego, co w naszej ukochanej muzyce najlepsze.
Tak więc czterech synów swoich słynnych ojców - Piotr
Schmidt, Tomasz Wendt, Jacek Namyslowski i Gabriel Niedziela w towarzystwie
sekcji w postaci Francesco Angiuli i Arka Skolika postanowiło udowodnić, że
potrafią. I potrafią. To zdecydowanie moja muzyka i mam nadzieję, że będzie
również Waszą. Muzyka zespołu o wiele znaczącej nazwie Generation Next jest
absolutnie ponadczasowa, niezależna od chwilowej mody, czy spojrzenia na to, co
akurat może się sprzedać. A ponadczasowe bywają płyty największych, to albumy
do których często wracamy po latach.
Nikt nie potrafi przewidzieć, czy „Live At Jazz Nad
Odrą”, który w dodatku tylko w połowie powstał we Wrocławiu, będzie albumem
który wytrzyma próbę czasu i będzie brzmiał równie dobrze za 20 lat. Wiem jednak,
patrząc w przyszłość z optymizmem, że zamierzam sam to sprawdzić, co nie
oznacza, że odłożę tą płytę na 20 lat na półkę. Z pewnością wrócę do niej
wcześniej. Nawet jeśli połowa Jazzu Nad Odrą została nagrana w Warszawie.
Nie będę Wam opowiadał o konkretnych solówkach, bo
jeszcze coś pokręcę i będzie afera. Opowiem Wam jednak o nieco innym spojrzeniu
na ten album, do którego Was namawiam. Otóż dla mnie bohaterem tej płyty jest
Gabriel Niedziela. W wybranej przez zespół konwencji gitara nie jest elementem
wyznaczającym brzmienie. Spróbujcie jednak wyobrazić sobie ten album bez
gitary. Straciłby tyle, ile każda wykwintna potrawa pozbawiona przypraw.
Gabriel Niedziela to muzyk niezwykły, którego po
raz pierwszy usłyszałem na tej płycie i który jest dla mnie odkryciem tego roku
na polskiej scenie. Nie każdy musi się popisywać. Nie na tym polega muzyka,
przynajmniej ta, którą ja lubię. Czujność, timing i niezwykłe wyczucie frazy
pozwala Gabrielowi Niedzieli zagrać tak niewiele, ale dokładnie tam gdzie trzeba
i tak jak trzeba.
Możecie też zupełnie zignorować moje spojrzenie i
posłuchać pełnej energii sekcji dętej, polując jednocześnie na możliwość
posłuchania zespołu na żywo, bowiem ten album jest najlepszym zaproszeniem na
koncerty zespołu i świetnym dowodem na to, że młode pokolenie bez uciekania do
brzmieniowych eksperymentów potrafi zagrozić pozycji dawnych mistrzów, nawet
jeśli to walka sympatyczna i przyjazna, rodzinna…
Generation Next
Live At Jazz Nad Odrą
Format: CD
Wytwórnia: SJ Records
Numer: 5902396066062
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz