To bardzo dziwne wydawnictwo. Taki oryginalny bootleg. Płyta produkowana metodą garażową. Nośnik - to płyta nagrywalna CDR nagrana na kompuerze. Okładka drukowana na drukarce atramentowej. Zamiast nadruku na samej płycie mamy naklejkę też wydrukowaną na drukarce. Płyta nie ma nawet numeru katalogowego. Zadziwiająco dobra jak na taka produkcję jest jakość dźwięku pochodzącego z klubowego koncertu w Chicago z 2001 roku. Płyta nie jest jednak zdecydowanie wydawnictwem pirackim. Jest oficjalnym wydawnictwem sygnowanym przez Coryella. Nie wiem, czy jest dostępna w sklepach. Być może można ją kupić jedynie na koncertach artysty. Właśnie na jednym z nich kilka lat temu ją kupiłem. Taka forma sprzedaży pozwala mieć pewność, że to nie jest wydawnictwo pirackie. Satysfakcja gwarantowana i to w potrójnej dawce - świetny koncert na żywo, dobra płyta na wynos i jeszcze w dodatku możliwość obcowania z unikalnym wydawnictwem, którego nie można nigdzie indziej kupić.
Płyta jest utrzymana w dobrze znanym od lat, subtelnym, unikalnym i ciekawym stylu Larry’ego Coryella. W Amazonie jest ciekawe narzędzie marketingowe - jeśli wybierzemy płytę jakiegoś artysty, to można podejrzeć, jakie inne płyty kupują najczęściej Klienci, którzy zainteresowali się konkretna pozycją. Nigdy nie wiem, ile w tym prawdziwej statystyki, a ile marketingu. Myślę, że w przypadku Coryella pojawiłyby się płyty takich gigantów gitary jak Les Paul, Grant Green, Jim Hall, Joe Pass, Kenny Burrell i Pat Martino. Krótki test intuicji: Amazon pokazuje Johna McLaughlina i Jeffa Becka. To chyba niekoniecznie stylistycznie podobne, ale w sumie trafione wybory.
Nagrania dobrze oddają atmosferę koncertów gitarzysty. Widziałem ich kilka i choć były bardzo różne - zespół ma szeroki repertuar i pewnie co wieczór gra coś innego, to koncerty bardzo przypominają doskonałą muzykę z płyty. A tutaj pojawia się kilka naprawdę ciekawych i niezwykle nieoczekiwanych momentów. Na rozgrzewkę mamy doskonałą interpretację jednego z moich ulubionych standardów - Autumn Leaves. To utwór lubiany przez gitarzystów. Pozwala pokazać wszystko, co najlepsze zarówno subtelnym technikom, jak Jim Hall, jak i odrobinę młodzieńczej fantazji - na przykład w wykonaniu Birelli Lagrene. Jednak moje ulubione wykonanie gitarowe to chyba brawurowo zagrane przez Stanleya Jordana na płycie Live In New York.
Później mamy jeden z najczęściej granych przez Coryella utworów - Black Orpheus Luisa Bonfy. Tym razem końcowy fragment utworu przypomina Stairway To Heaven - muzyczny żart, czy próba skojarzenia zupełnie różnych światów? Na koncercie wywołuje burzę oklasków. Na płycie brzmi równie rewelacyjnie. Ciekawie wypadają również Something i Love Is Here To Stay.
Akompaniament towarzyszących muzyków - Paula Wertico i Larry Graya dobrze wpisuje się w konwencję proponowaną przez lidera. Paul Wertico to wieloletni partner Coryella. Moim jednak zdaniem jego gra jest za ostra. Momentami subtelności artykulacji i brzmienie gitary znikają pod płaszczem metalicznego brzmienia perkusji. Może jednak to wina realizacji dźwiękowej nagrania? Na koncercie w takim samym składzie kilka lat temu miałem jednak takie samo wrażenie. O grze Larry Graya (bas) nie można właściwie nic powiedzieć - to znaczy, że w tej konfiguracji jest dobra. Bas w takiej muzyce powinien przecież stanowić niezauważalny podkład. Myślę, ze wymarzonym perkusistą dla Coryella byłby Paul Motian. Może kiedyś się uda?
Na razie na mojej prywatnej liście ulubionych płyt Coryella Live In Chicago jest na pierwszym miejscu wraz z fantastycznym duetem Larry Coryell - Philip Catherine z płyty Twin House.
Larry Coryell
Live In Chicago
Format: CD
Wytwórnia: Larry Coryell
Numer: Brak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz