14 sierpnia 2010

Pat Metheny Group - The Way Up - Live

Dlaczego ta płyta akurat dzisiaj ? Nie jestem jakimś szczególnym fanem Pat Metheny Group. To znaczy nie mam nic do Pata Metheny. Inne projekty uważam za dobre, a niektóre za wręcz rewelacyjne. Pisałem o tym przy okazji relacji z niedawnego koncertu Pat Metheny Group w Warszawie:


O dzisiejszej płycie leżącej sobie spokojnie na półce przypomniałem sobie kilka dni temu kupując bilet na koncert Makoto Ozone, który odbędzie się już za dwa dni w Palladium w Warszawie. Co łączy Pata Metheny Group z 2005 roku z Korei z Makoto Ozone w Warszawie grającym Chopina ? To dość w sumie proste – gościnny udział w obu projektach genialnego moim zdaniem, choć ciągle pozostającego w cieniu innych muzyków, mistrza harmonijki ustnej Gregoire Mareta. Czemu ten wybitny muzyk nie nagrywa płyt solowych ? Być może taka natura instrumentu, choć Toots Thielemans potrafi…

U Pata Metheny Gregoire Maret gra również na gitarze, instrumentach perkusyjnych, gitarze basowej a nawet na wibrafonie.

A dzisiejsza płyta ? To same zagadki – wydawnictwo z całą pewnością oficjalne. Dlaczego więc z trwającej pół roku trasy wybrano koncert z Seulu ? Niewątpliwie, mimo deklaracji w wywiadzie będącym dodatkiem do płyty, samego Pata, w czasie tej trasy były miejsca z lepiej reagującą publicznością. A to przecież zawsze wyzwala w muzykach dodatkową energię i inwencję improwizacyjną. Mimo braku reakcji publiczności – przynajmniej według prezentacji na płycie, sam koncert nie jest taki zły. Mało tu ogranych chwytów pod publiczkę i jałowego grania na okrągło muzyki nadającej się do windy lub supermarketu a nie na ambitny projekt jazzowy.

W składzie jest całkiem niezły Cuong Vu, choć nie gra wiele i raczej konwencjonalnym brzmieniem przypominającym momentami Freddie Hubbarda. A to dość niezwykłe jak na tego trębacza poszukującego raczej nietypowych, elektronicznie modyfikowanych brzmień. Jest wspomniany już Gregoire Maret. I sam lider – jakby nieco bardziej wyluzowany niż zwykle, sprawiający wrażenie, że lepiej czuje się w dłuższych formach pozwalających na więcej swobody improwizacyjnej. Cały godzinny set składa się z 4 nienazwanych w jakiś szczególny sposób fragmentów.

W sumie więc to jedna z lepszych płyt Pat Metheny Group. Każdy z członków zespołu ma swoją chwilę, a lider improwizuje więcej niż na płytach studyjnych (mam na myśli te z Pat Metheny Group). Nadal jednak wolę inne projekty Pata Metheny.

Ta płyta jest tak dobra, że zaczynam mieć do realizatorów pretensję, że z całego, trwającego pewnie, jak zwykle u Pata 2-3 godziny koncertu, zaprezentowali tylko 68 minut muzyki. Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że można było lepiej i ciekawiej. Tematy zaczynają się leniwie, krążąc wokół kulminacyjnych improwizacji, a te, kiedy już się zaczynają i katapultują muzyków na zdecydowanie wyższy poziom, nagle kończą się mimo braku ograniczenia formą kompozycji. A tak … już, już ma być fajnie i znowu napięcie opada i kilka minut trwa brzdąkanie przygotowujące na następne solo. A przecież samego lidera o brak inwencji podejrzewać raczej nie wypada. Jeśli każda z solówek potrwałaby 15 minut, a nie 2, to byłaby doskonała, wybitna płyta, a tak jest tylko dobra, co jak na Pat Metheny Group i tak jest komplementem.

A Blue-Ray – jak to HD – dźwięk akceptowalny, na szczęście jest dwukanałowy bezstratny PCM. Obraz jest wysokiej jakości, zarejestrowany około 20 kamerami, a przynajmniej tyle różnych ujęć pojawia się na ekranie. Każdego z muzyków możemy obejrzeć z kilku, czasem bardzo nietypowych perspektyw. Nagranie pochodzi z koncertu, choć tego ani nie widać, ani nie słychać. Na całym filmie właściwie nie ma ani jednego ujęcia publiczności.

Nawet siedząc w pierwszym rzędzie w kameralnej sali nie zobaczy się tak wiele jak na tej płycie. Czy to muzyce potrzebne – chyba nie, ale nie przeszkadza.

Pat Metheny Group
The Way Up - Live
Format: Blue-Ray
Wytwórnia: Eagle Vision
Numer: 5051300500177

Brak komentarzy: