Dziwne rzeczy dzieją się na tym świecie. David Chesky nagrał i wydał wyśmienitą płytę jazzową. To znaczy taką, która nie tylko perfekcyjnie brzmi, ale również zawiera doskonałą muzykę. W całym katalogu Chesky trzeba się sporo naszukać, żeby znaleźć coś takiego, nie licząc oczywiście nagrań The Persuasions, choć to bardziej szerokie okolice jazzu.
Jak zwykle muzykę nagrano na żywo, tym razem z udziałem słuchaczy w małej sali o akustyce klubu jazzowego. Wiem, wielu audiofilów uważa, że płyty Cheskiego to kanon współczesnej muzyki jazzowej. Znam nawet kilku takich, którzy nie słuchają starych płyt, bo są źle nagrane i nie warto marnować czasu. Bez tych wielu starych płyt nie byłoby przecież tej dzisiaj opisywanej.
Na unikalnym koncercie spotkali się muzycy, którzy grali z Miles Davisem zarówno w studiu, jak i na scenie. Grali w różnych okresach jego twórczości, bardzo różną muzykę. Kiedy początkowo usłyszalem o tej płycie, wydawało mi się, że będzie to kolejna wspominkowa płyta muzyków liczących na odcięcie paru dodatkowych kuponów od swojej historycznej współpracy z mistrzem. Według mnie to jedna z najlepszych płyt z cyklu "powspominajmy Milesa Davisa". Nagrana wyłącznie przez muzyków, którzy grali z Milesem. Muzyka w duchu Milesa, ale nie kopiująca jego muzyki. Płyta zawiera ulubione przez Milesa tematy.
George Coleman według mnie od zawsze chciał i próbował grać tak jak Coltrane. Niestety i tym razem nie bardzo się udało. Powiedzmy to od razu - gwiazdą płyty jest Mike Stern. Już w pierwszym utworze między solistami wywiązuje się muzyczna walka. Temat There Is No Greater Love okazuje się zwycięski dla gitary Sterna. Lubie koncerty Mike Sterna. Gra zawsze bardzo stylowo i z energią właściwą najbardziej twórczym jazzowym improwizatorom. Nie ma jednak jakoś szczęścia do nagrań płytowych. Jego dyskografia zawiera pozycje niezłe – jak Standards, ale też beznadziejne - jak Voices. Ta ostatnia to płyta zawierająca piosenki śpiewane przez Richarda Bonę i plastikowe brzmienia perkusyjne wzbudziła w czasie jej wydania moje obawy, czy przypadkiem Stern nie zaczął patrzeć na muzykę tylko przez pryzmat konta w banku. Na 4 Generations Of Miles przypomniał sobie, jak to było na scenie z Milesem.
Drugi z kolei utwór to All Blues - jeden z ulubionych tematów Milesa. Tutaj znowu Stern wygrywa pojedynek z Colemanem. A do tego pięknie i z niesłychanym timingiem gra temat przewodni. Nie znaczy to, że Coleman gra słabo. Wszyscy muzycy wznoszą się na szczyty swoich możliwości. Jednak to, co dla Cartera i Cobba jest normą, poniżej której nie schodzą od lat, dla Sterna jest jednym z najlepszych nagrań w karierze.
Kolejny utwór to On Green Dolphin Street. Ten utwór w zamyśle aranżacyjnym miał należeć do Colemana. To chyba najciekawsza solówka w jego wykonaniu na płycie. Błyszczy jednak jedynie tak długo, dopóki nie pojawia się ze swoim charakterystycznym brzmieniem gitara Sterna.
I tak już do końca, właściwie trudno wyróżnić jakikolwiek utwór. Wszystkie są świetne. Może z jednym wyjątkiem. Po nagraniu przez Milesa My Funny Valentine na płycie The Complete Concert 1964 My Funny Valentine + Four & More nagrywanie tego tematu powinno zostać po prostu zabronione. To nagranie to absolut, wyznacznik piękna brzmienia trąbki. Nie ma sensu próbować interpretować tego tematu. On brzmi na 4 Generations Of Miles równie dobrze, jak inne utwory, ale kto posłuchał raz trabki Milesa z tego koncertu nie chce już słuchać innych wykonań. Kto słuchal, ten wie, kto nie słuchał, powinien koniecznie tą zaległość nadrobić.
4 Generations Of Miles to piękna, cicha, kameralna muzyka, której należy słuchać wieczorem, w wielkim skupieniu, tak, jak powinno obcować się z wielką sztuką. Słuchając najlepiej podążać za gitarą, której delikatne dźwięki pojawiają się w tle i stanowią największą wartość płyty. Bardzo żałuję, że nie byłem na koncercie, kiedy nagrywano tą płytę. Jakość rejestracji pozwala znaleźć się w środku tego wspaniałego wydarzenia.
George Coleman, Mike Stern, Ron Carter, Jimmy Cobb
4 Generations Of Miles
Format: CD
Wytwórnia: Chesky
Numer: JD238
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz