Poziom mojego uwielbienia dla muzyki Led Zeppelin określiłbym raczej jako średni. Nie da się jednak ukryć, że był to zespół wyjątkowo koncertowy. Tak więc pojawienie się oficjalnej wersji muzyki nagranej podczas slynnej trasy koncertowej zespołu po USA w 1972 roku było kilka lat temu nie lada wydarzeniem.
Muzyki na How The West Was Won jest dużo. Na 3 płytach CD umieszczone zostały obszerne fragmenty dwu koncertów z Long Beach Arena i LA Forum. Oba koncerty znane są fanom z wydawnictw niezależnych i nieoficjalnych zarazem. Jakość dźwieku tego typu publikacji nie pozwalała cieszyć się w pełni zawartą na nich treścią, a i kwestie formalne dla wielu były i są ciągle bardzo ważne. Zapis zawarty na dzisiejszych płytach nie jest perfekcyjny, jednak biorąc pod uwagę czas powstania muzyki, godzień pochwały.
Na płytach odnajdziemy dwa rodzaje aranżyjnego podejścia zespołu do znanych z nagrań studyjnych utworów. Niektóre z nich zespół potraktował jako bazę dla rozbudowanych improwizowanych popisów instrumentalnych. Inne z kolei są wiernymi kopiami wersji znanych z płyt studyjnych. Tak właśnie został potraktowany Immigrant Song. Prawdziwe oblicze (przynajmniej to koncertowe) zespołu pokazuje dopiero następujacy po nim Heartbreaker z piękną solową partią gitary Jimmy Page'a. Black Dog wolę chyba w wersji studyjnej, nagranie koncertowe nie tworzy nowej wartości, a jakość rejestracji jest gorsza. Tego typu muzyka potrzebuje dobrej jakości dźwięku, inaczej gubi rytm i czytelność instrumentów. Zła rejestracja warstwy rytmicznej, a szczególnie genialnej przecież perkusji Bonhama, ginącej w hałasach sali i partiach gitarowych, odbiera brzmieniu Led Zeppelin charakterystyczną dla zespołu energię. How The West Was Won to i tak jedno z najlepszych technicznie nagrań koncertowych Led Zeppelin, jednak do doskonałości w dzisiejszym rozumieniu jest bardzo daleko.
Kolejny utwór to znany z Houses Of The Holly, Over The Hills And Far Away. Schemat jest typowy dla zespołu. Balladowy, nieco może nawet za łagodny początek, potem wybuch energii dający możliwość popisu wokalnego Plantowi i gitarowego dla Page'a. Mimo krótkiej formy, muzyka jest ciekawsza niż w wersji studyjnej. To samo można powiedzieć o kolejnym utworze - Since I've Been Loving You. Koncert wyraźnie rozkręca się z kolejnymi utworami.
Podobno solo gitarowe w Stairway To Heaven zostało nagrane za pierwszym razem, bez prób i nie wymagało poprawek. Nie wiem ile w tym prawdy, a ile dorobionej później legendy, ale wiem, że zdecydowanie wolę wersję studyjną tego utworu od wszystkich koncertowych, wraz z tą z dzisiejszej płyty włącznie. Wyraźnie słychać, że muzycy usiłują coś zmienić, zerwać ze schematem nagrania studyjnego. Bonham próbuje złamać rytm utworu, chwilami zmienia się tonacja, drobne zmiany obejmują też partie klawiszy. Jednak oryginał studyjny jest doskonały i wszystkie te zmiany nie wydają się potrzebne. To nieoczekiwanie jeden ze słabszych fragmentów koncertu. Taki jest często los znanych fanom na pamięć przebojów.
Going To California to ciekawa wspólna aranżacja gitary Page'a i mandoliny Jonesa. Całość wydaje się nieco za ambitna jak na tego rodzaju koncert. Publiczność reaguje raczej chłodno, a szkoda, bo muzyka jest wyjątkowo ciekawa. Ten utwór rozpoczyna akustyczną część koncertu, uzupełnioną przez równie ciekawe That's The Way i Bron-Yr-Aur Stomp.
Tak kończy się pierwsza płyta zestawu. Szybko i niepostrzeżenie mija pierwsza godzina tego historycznego wydarzenia. Drugą płytę rozpoczyna ponad 25 minutowa wersja Dazed And Confused. To już totalny odlot. Ekstatyczna gitara, popisy wokalne Planta i brutalny atak perkusji. Brakuje jedynie miejsca na dłuższą solówkę Bonhama, czytając jednak listę utworów widać na końcu tej płyty równie długiego Moby Dicka, warto więc czekać. Publiczność szaleje. Jakby tej energii było mało, zaraz potem Plant wykrzykuje do mikrofonu tekst What Is And What Should Never Be. W tym utworze warto zwrócić uwagę na rolę gitary basowej Jonesa, pozostającego dotąd nieco w cieniu kolegów (nie licząc oczywiście klawiszy w Stairway To Heaven). Z kolei Dancing Days to typowe Led Zeppelin - niekończące się unisono gitary i charakterystyczny głos Planta. Tutaj też budzi się Bonham, pierwsze jego poważne solo, to z pozoru proste rytmy, ale jakoś do dziś nikt nie potrafi tak zagrać. Póżniej, w Moby Dicku perkusista pokazuje nam całą swoją inwencję zapełniając prawie dwadzieścia minut popisem solowym i kończąc tym drugą płytę albumu. Moby Dick to właśnie dwadzieścia minut solowego popisu najlepszego rockowego perkusisty wszechczasów. Już tylko dla tego utworu warto kupić How The West Was Won. W Moby Dicku mamy wszystko - grę pałkami, dziwne podziały rytmiczne, egzotyczne bębny, zmieniające się w nieprzewidywalny sposób rytmy, a temu wszystkiemu towarzyszy niespożyta energia nieodżalowanego Johna Bonhama. Taki muzyk był tylko jeden, to Hendrix perkusji. Jego grę można porównać jedynie do inwencji Stewarda Copelanda i energii Ronalda Shannona Jacksona.
Trzecia płyta zaczyna się nagraniem, które jest najsłabszym elementem całego zestawu. Ponad dwadzieścia minut Whole Lotta Love wypełniają cytaty z Boogie Chillun Johna Lee Hookera, oraz innych popularnych amerykańskich standardów w rodzaju Let's Have A Party, Hello Marylou czy Going Down Slow. Muzycy Led Zeppelin zdecydowanie lepiej czują się we własnym repertuarze. Interpretacje obcych utworów w ich wykonaniu są poprawne, jednak nie wykraczają poza utarte schematy. Po takich mistrzach należałoby spodziewać się czegoś więcej. Przypuszczalnie tego rodzaju cytowanie amerykańskiej tradycji znajdowało swoje miejsce jedynie na koncertach w USA. Czasem trzeba zagrać coś pod publiczkę, nawet jeśli się jest tak sławnym jak Led Zeppelin w 1972 roku.
Zaraz potem jakby w ramach nagrody za wytrwałość dostajemy piorunującą wersję Rock And Roll. Z kolei The Ocean robi wrażenie utworu niedopracowanego, pochodzi przecież z mającej się dopiero ukazać Houses Of The Holly.
Potem już tylko finał w postaci Bring It On Home. To już wszystko, tylko tyle i aż tyle, prawie 3 godziny doskonałej muzyki. Solidne rockowe granie, świadectwo niezrównanego geniuszu Led Zeppelin.
Led Zeppelin
How The West Was Won
Format: 3CD
Wytwórnia: Atlantic
Numer: 7567835872
2 komentarze:
Tutaj się zgadzam, mam wszystkie płyty Led Zeppelin ( w wersjach amerykańskich - niczym, oprócz okładki sie nie różnią) i pierwszych 6 jest prawie bezbłednych. mam też podwójne DVD z koncertów. Powinni te płyty puszczać w szkole na lekcjach muzyki ( o ile takie jeszcze są )
lekcje muzyki są w szkołach. led zeppelin to najlepszy zespoł. tyle ode mnie.
Prześlij komentarz