Biorę płytę do ręki… Cztery saksofony i dużo instrumentów perkusyjnych. Goście z Afryki. Będzie czad, dużo energii i afrykańskich inspiracji, a w szczególności ciekawych i niebanalnych rytmów. Wkładam płytę do odtwarzacza. Czy to na pewno ta sama płyta? Sprawdzam, tak to ta sama, i niestety zupełnie inna. Pierwszy utwór – Asale – całkiem zgrabna melodia przedstawiona przez saksofon. Niestety nie wiem który, to znaczy myślę, że przez saksofon lidera, ale jak się później przekonam, po wysłuchaniu całej płyty, momentami saksofonistów trudno odróżnić. To niezbyt dobrze. Ten pierwszy utwór to właściwie niekoniecznie wehikuł dla saksofonowych improwizacji, a raczej zgrabna melodia wygrywana przez grającego na marimbie i kalimbie Dominika Bukowskiego. To też zupełnie nieafrykański klimat. Przypomina mi to raczej nieco tylko lepszą i ambitniejszą wersję muzyki puszczanej do znudzenia na wieczornych imprezach hoteli all-inclusive gdzieś na Dominikanie, albo Kubie. No może trochę więcej – na przykład przystępne propozycje okołojazzowe Monty Alexandra ze Sly Dunbarem i Robbie Shakespearem.
Dalej już kompozycje nie są takie zgrabne. Momentami pojawiają się też nieco bardziej agresywne saksofonowe frazy poruszające się w strukturach harmonicznych umiejscowionych, przynajmniej w zamyśle gdzieś pomiędzy wczesnym Johnem Coltranem a młodym Kenny Garrettem. Trochę w tym zabawy brzmieniem saksofonów, jednak całość niweczona jest przez nienajlepszą realizację dźwięku, w której uderza całkowity brak mikrodynamiki. Brzmi to tak, jakby płytę przygotowano dla tych, którzy i tak tej głębi faktury dźwięku nie usłyszą. Jednak wtedy może wystarczyłyby pliki mp3 dostępne gdzieś w sieci?
Trudno muzykom odmówić umiejętności warsztatowej. Jednak całości brak pomysłu. Nie każdy musi oczywiście mieć unikalny pomysł na brzmienie i kompozycje. Kłopot w tym, że tu pomysłu nie ma. Jest wiele płyt, którym nie można łatwo przyczepić żadnej etykietki. Kiedy oznacza to twórcze poszukiwania, to może być komplementem. Na A’ FreAK-aN Project to jest niestety zwyczajnie brak pomysłu na to, czym ma być ta płyta.
Muzyka właściwie nie jest zła, nie jest też jednak jakaś szczególnie dobra. Nie ma w niej emocji. To taka płyta, z której właściwie nic nie pamiętam już w kilka minut po tym, jak opuszcza szufladę mojego odtwarzacza. To znaczy, że nie budzi we mnie żadnych emocji, ani pozytywnych, ale uczciwie trzeba też przyznać, że nie budzi też negatywnych, na przykład chęci jej wyrzucenia przez okno. Ot taka ilustracyjna muzyka lekko zabarwiona jazzowymi klimatami, rodem bardziej ze środkowej Ameryki (w związku z dominacją dźwięków marimby i kalimby), niż z Afryki. Afrykańska egzotyka, to nie dźwięki muszli i innych trudnych do rozpoznania perkusjonaliów. To powinny być odpowiednie kompozycje i przede wszystkim unikalne rytmy.
Paru saksofonowym improwizacjom trudno odmówić urody, jednak to trochę za mało na dobrą płytę. Zabrakło pomysłu, jak dobrze wykorzystać całkiem zgrabne kompozycje. Momentami dodatkowo przeszkadzają zupełnie pozbawione muzycznego uzasadnienia zatrzymania muzycznej akcji, zmiany rytmu i dynamiki, by po paru taktach powrócić do podstawowego tematu.
Wojciech Staroniewicz
A’ FreAK-aN Project
Format: CD
Wytwórnia: Allegro Records
Numer: 5901157049216
3 komentarze:
Kurcze, aleś się przjechał po tej płycie ;-) Brawo za odwagę! Natomiast moja opinia na jej temat jej krańcowo odmienna: to kawałek bardzo OK polskiego mainstreamu! Płyta emanuje prawdziwie afrykańśką energią i jak ją gram w chałupie to cały blok aż się trzęsie ;-))) Krótko mówiąc, jedna z moich ulubionych tegorocznych płyt...
Pozdrawiam serdecznie...
jeżeli nie słyszy Pan różnicy w brzmieniu saksofonów barytonowego,tenorowego i sopranowego to znaczy że prawdopodobnie nie ma Pan słuchu muzycznego a bez takiego wszelkie opiniowanie płyt nie ma większego sensu...pozdrawiam serdecznie...wolny słuchacz ze słuchem muzycznym
Szanowny Anonimowy Czytelniku. Być może to moje nieszczęśliwe sformułowanie spowodowało niewłaściwe zrozumienie intencji. Zawsze staram się znaleźć źródło błędu po swojej stronie. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że odróżniam saksofony ...
Sęk w tym, że to nie kwestia instrumentu, w tym przypadku to kwestia muzyków, z których żaden (oczywiście moim skromnym zdaniem subiektywnego recenzenta) nie potrafi nadać brzmieniu swojego instrumentu żadnych cech charakterystycznych dla własnej muzycznej tożsamości. Stąd też sformułowanie o braku możliwości odróżnienia saksofonistów, nie saksofonów. Chodzi o twórczą osobowość, a nie wysokość dźwięku. Odróżnienie tego drugiego wymaga słuchu, tego pierwszego... doświadczenia i umiejętności słuchania...
Prześlij komentarz