Koncert
Benny Goodmana z Carnegie Hall to nagrania legendarne. To jeden z tych albumów,
które wypada znać, jeśli jest się fanem jazzu, niezależnie od tego, czy uznamy,
że ta muzyka nam się podoba, czy nie. Ti kamień milowy historii tej muzyki,
istotny element jej korzeni i ogniwo w jej rozwoju.
Są
takie płyty historycznie ważne, które się starzeją, niektóre z nich w ogóle
dziś nie nadają się do słuchania z powodów innych, jak historyczne.
O
koncercie Benny Goodmana z pewnością wcześniej przeczytałem w jakiejś książce,
choć dziś nie pamiętam już w jakiej. To była któraś z historycznych jazzowych
pozycji, Dana Morgensterna, albo Joachima Ernsha Berendta, albo jeszcze jakiejś
innej. Kiedy ją sobie kupiłem, to pamiętam, choć to było wiele lat temu,
zrobiłem to z kolekcjonerskiego obowiązku posiadania tego historycznego
nagrania na półce…
Okazało
się jednak, że to całkiem strawna i dziś muzyka, a sam Benny Goodman był przecież
wirtuozem klarnetu, jakich próżno szukać w późniejszej historii jazzu.
Prawdopodobnie już na zawsze pozostanie królem swojego instrumentu.
Ten
album to pozycja historyczna nie tylko z muzycznego punktu widzenia. To był
pierwszy występ muzyków jazzowych w Carnegie Hall, rodzaj uznania przez szeroką
opinię publiczną, w tym białą klasę średnią istnienia tej muzyki. Dziś deski
Carnegie Hall widziały już chyba każdy rodzaj muzyki, a salę można za
odpowiednia stawkę prawdopodobnei wynająć w dowolnym muzycznym celu. Jednak w
1938 roku to był bastion muzyki poważnej dla całej amerykańskiej inteligencji.
Benny
Goodman,którego orkiestra była wtedy u szczytu popularności, podszedł do sprawy
bardzo poważnie. Poczuł się debiutującym na salonach reprezentantem całego
środowiska. Odwołał lukratywną sesję nagraniową i nalegał na odbycie prób
zespołu na scenie Carnegie Hall. Chciał wypaść jak najlepiej, a wyszło jeszcze
lepiej niż przewidywał.
Lider
starannie przygotował program koncertu, złożony zarówno z jego dobrze znanych
publiczności przebojów w rodzaju „Sing, Sing, Sing”, „Blue skies”, czy
„Sometimes I’m Happy”. Do tego dołożył trochę nowego materiału, nowe aranżacje
mistrza orkiestracji - Fletchera Hendersona. Przygotował też dwa wydarzenia
specjalne. Pierwsze z nich to rodzaj jam-session (czego nigdy widownia Carnegie
Hall, w większości biała z pewnością nigdy nie widziała), z udziałem gwaizd orkiestr
Duke Ellingtona i counta Basie. Drugie – to specjalnie przygotowana historia
(pierwsze tego rodzaju nagranie) jazzu w pigułce – „Twenty Years Of Jazz”
złożona z wiązanki kilku kompozycji w różnych stylach. W roli gwiazd jam
sessions zatrudnił naprawdę największych swoich czasów – między innymi Harry
Carneya, Lestera Younga, Johnny Hodgesa i Freddie Greena.
Sprzedano
wszystkie bilety, publiczność byłą zachwycona, krytycy, ci piszący dla białych
gazet o dziwo też byli zachwycenie.
Koncertu
możemy posłuchać dziś właściwie przez przypadek. Nagranie miało być urodzinowym prezentem dla
jednej z wokalistek Benny Goodmana, która w koncercie już nie uczestniczyła,
bowiem rozstała się z orkiestrą kilka miesięcy wcześniej – Helen Ward. Jej mąż
zamówił dwie, tak, dwie kopie – jedną dla żony i jedną dla Benny Goodmana. Choć
to dziś nieprawdopodobne, całość nagrano przy użyciu 3 mikrofonów. Cała
historia technicznej strony sporządzenia tego nagrania to materiał na osobny
tekst… Może kiedyś będzie okazja. W związku z tym, że w koncercie brało udział
wielu muzyków z innych orkiestr, jak również dlatego, że w tym czasie związki
muzyków wspierały rynek pracy i nadawanie w radio w cześniej nagranej muzyki w
dużych składach było bardzo drogie, wkrótce po koncercie, mimo sukcesu płyta
się nie ukazała na rynku. Acetatowe i aluminiowe matryce traiły do archiwum,
potem jak zwykle w archiwach zaginęły, a potem, też jak zwykle, w
niespodziewany i magiczny sposób odnalazły się w 1998 roku (te aluminiowe,
które są w większości materiałem źródłowym dla dzisiejszych edycji cyfrowych).
Matryce acetatowe, zniszczone upływem czasu odnalazły się wcześniej – w szafie
mieszkania Benny Goodmana, kiedy porządek w niej postanowił zrobić jego nowy
właściciel. Wtedy właśnie po raz pierwszy wydano część materiału. Ten album był
w 1950 roku absolutnym bestselerem i jedną z pierwszych płyt długogrających,
których sprzedano ponad milion kopii.
Dziś
udało się odtworzyć praktycznie cały koncert używając różnych zachowanych
materiałów. Najbardziej kompletne wydanie – to box zawierający 4 płyty CD. Z
hitorycznego punktu widzenia – jeśli ktoś nie jest fanem Benny Goodmana, z
pewnością wystarczający jest zestaw dwupłytowy.
Tak
to właśnie 16 stycznia 1938 roku Benny Goodman, syn krawca z Warszawy i ubogiej
dziewczyny z litewskiej prowincji sprawił, że muzyka czarnych amerykanów
właściwie w jeden dzień stała się muzyką Ameryki i jest nią do dziś.
Ta
płyta to także muzyczne ciekawostki – jak choćby bodajże jedyne w historii solo
zagrane przez Freddie Greena – gitarzystę, który był członkiem orkiestry Benny
Goodmana od 1937 roku nieprzerwanie do swojej śmierci w roku 1987. Był
gitarzystą rytmicznym, nigdy nie grał solówek, być może Benny Goodman o tym
zwyczajnie nie wiedział… Oszołomioną w dużej części nieznaną wcześniej muzyką
dobił na koniec Gene Krupa swoją solówką w „Sing, Sing, Sing”.
Benny Goodman
The Famous 1938 Carnegie Hall Jazz Concert
Format:
2CD
Wytwórnia:
Columbia / Sony
Numer:
SRCS 9204-2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz