Lee
Morgan, to oprócz Clifforda Browna mój ulubiony trębacz. Dzisiejsza płyta nie
pochodzi z jego oficjalnej dyskografii. Z tego co wiem, album „One Of A Kind”
nigdy nie został wznowiony, więc pierwotnie wytłoczona, prawdopodobnie w
połowie lat siedemdziesiątych płyta analogowa pozostaje jedynym źródłem tej
muzyki.
Oprócz
wyśmienitej muzyki płyta ta stanowi również pewien rodzaj wyzwania dla znawcy nagrań
Lee Morgana. Z okładki nie dowiemy się bowiem, kiedy dokładnie i gdzie powstało
to nagranie. Muzyczna zawartość sugeruje lato 1970 roku. W tym czasie w zespole
Lee Morgana na saksofonie grał przede wszystkim Bennie Maupin. Chwilowe
zastępstwo jest jednak możliwe i o istnieniu nagrań z Billy Harperem już kiedyś
słyszałem. Przy okazji ciekawostka. Ostatnią swoją płytę, wciąż aktywny Harper
nagrał w Szczecinie i zatytułował „Live From Poland”, to całkiem udana pozycja
warta zainteresowania.
Z
koncertowego lata 1970 roku istnieje kilka nagrań, w tym wyśmienity koncertowy
album wydany oficjalnie przez wytwórnię, z którą Lee Morgan miał wtedy kontrakt
– Blue Note, „Live At The Lighthouse”. W
oficjalnej dyskografii to przedostatni album trębacza, potem już udało się
tylko nagrać „The Last Session”, wydany pośmiertnie, co niezbyt trudno zgadnąć,
biorąc pod uwagę tytuł.
Wracając
do dzisiejszej płyty… Biorąc pod uwagę czas nagrania i jego najprawdopodobniej
zupełnie nieautoryzowany tryb rejestracji, jakość dźwięku jest całkiem znośna,
choć oczywiście „Live At The Lighthouse” brzmi dużo lepiej.
Publiczność
reagowała w owym czasie na występy zespołu Lee Morgana niezwykle żywiołowo,
choć należy pamiętać, że był to już okres eksplozji nowej, jazz-rockowej
stylistyki. Owa publiczność skłoniła zapewne Lee Morgana i Billa Harpera do
jeszcze bardziej energetycznego grania i żywiołowych improwizacji.
Lee
Morgan jest niekwestionowanym liderem i gwiazdą zespołu, ale jak każdy
wyśmienity lider korzysta w pełniz potencjału pozostałych muzyków pozwalając im
na wiele twórczej swobody. Otwarta struktura kompozycji pozwala zaliczyć na
każdej stronie płyty solówki wszystkim członkom jego grupy.
Na
pierwszej stronie płyty LP znajdziemy kompozycję nazwaną mylnie „Meo Felia”,
która na oficjalnych wydawnictwach ma zwykle tytuł „Neophillia” i została
napisana dla zespołu przez wspomnianego już Bennie Maupina. Drugą stronę
wypełnia prawie w całości jam-session zatytułowane „C.R.” uzupełnione o krótki
fragment innej kompozycji lidera – „Speedball”.
Fragmenty
grane wspólnie przez trąbkę i saksofon pokazują zdumiewające zgranie obu
solistów, szczególnie, jeśli weźnmiemy pod uwagę fakt, że Billy Harper był w
zespole chwilowym zastępcą Bennie Maupina. Mimo wspomnianych wcześniej dość
otwartych form obu utworów, to w równiej mierze doskonałe granie zespołowe, co
wyśmienite solówki wszystkich członków zespołu.
Płyta
powstała na kilkanaście miesięcy przed tragiczną śmiercią Lee Morgana. To był
jeden z niezwykle twórczych okresów jego kariery, która miewała swoje wzloty i
upadki. Te drugie wynikały zwykle z niepoukładanego życia prywatnego artysty.
Przypuszczalnie, gdyby nie śmiertelne strzały jego towarzyszki życia, oddnane w
jednym z nowojorskich klubów w czasie występu Lee Morgana, wkrótce nagrałby kolejne
arcydzieła na miarę „Taru”, czy „The Sidewinder”.
Gdyby
nie techniczne niedoskonałości nagrania, ta płyta mogłaby być ozdobą kolekcji
nagrań Lee Morgana. W tej postaci pozostanie ważnym dokumentem przede wszystkim
dla fanów trębacza. Dla mnie, jednego z jego licznych fanów ten album jest
wyśmienity. Dla wszystkim innych słuchaczy będzie tylko dobry…
Z
pewnością jednak wart jest odnalezienia, remasteringu i wznowienia, jeśli tylko
wytwórnia Trip Jazz lub jej archiwa gdzieś jeszcze istnieją.
Mnie
od lat intryguje pytanie, na które nigdy z oczywistych względów nie uzyskam
odpowiedzi… Jaką muzykę grałby Lee Morgan w okresie, kiedy w latach
osiemdziesiątych powrócił na scenę Miles Davis? Czy pozostałby przy swoim, czy
próbowałby swoją techniką i wyśmienitym talentem kompozytorskim wesprzeć
fusion, a później elektryczny jazz lat osiemdziesiątych?
Lee Morgan
One Of A Kind
Format: LP
Wytwórnia: Trip Jazz
Numer: TLP-5029
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz